Jeszcze nigdy nie byłem w tak przejmującym miejscu jak cmentarzysko zapomnianych klasycznych samochodów. Halloweenowa wizyta w Bastnas w Szwecji była jednym z najmocniejszych doświadczeń w moim życiu – widok 800 rozsianych po polu i lesie zdekompletowanych pojazdów zostaje w głowie na zawsze. To obowiązkowy punkt dla fanów motoryzacji i... horrorów!
Cmentarzysko samochodów w Bastnas w SzwecjiŹródło: Auto Świat / Krzysztof Grabek
Zjawiskowe złomowisko w Szwecji powstało w 1956 r. Klientami mieli być głównie Norwegowie cierpiący na niedobór samochodów po wojnie
W czasach świetności bracia Ivanssonowie mieli przed swoim domem blisko 2000 pojazdów (!). Dotąd zachowało się ich około 800, ale natura stopniowo je pochłania
Cmentarzysko samochodów w Bastnas przyciąga dziś nie tylko "petrolheadów", ale też artystów, filmowców, fotografów, a nawet... ornitologów!
Jest rok 1956. Norwegowie jeszcze nie odkuli się po II wojnie światowej i desperacko potrzebują samochodów albo chociaż części do tego, co da się uratować. Nie jest to jednak łatwe, bo Norwegia wprowadziła ograniczenia celne, które miały pobudzić krajową produkcję. Mieszkający tuż przy granicy bracia Thore i Rune Ivanssonowie zwietrzyli interes i otworzyli w pobliżu swojego rodzinnego domu w Bastnas złomowisko. 68 lat później odwiedzam to miejsce i przenoszę się nie tylko w czasie – ponura pogoda i postapokaliptyczna sceneria szwedzkiego cmentarzyska sprawiają, że czuję się jak na planie "The Last of Us" albo "Fallouta".
Cmentarzysko samochodów w Szwecji odebrało mi mowę
W pierwszych latach działalności złomowisko braci cieszyło się ogromnym zainteresowaniem. Zagraniczni klienci zostawiali u nich majątek, byle tylko mieć czym jeździć. W szczycie popularności na polu przed domem Ivanssonów zaparkowanych było niemal 2 tys. (!) samochodów – nawet dziś trudno gdzieś spotkać tak wielki komis.
Eldorado nie trwało jednak długo. Już w latach 60. w Norwegii zmieniono przepisy i import samochodów stał się o wiele łatwiejszy. Biznes podupadł – klientami coraz częściej byli już tylko entuzjaści zabytkowych pojazdów. Thore przerzucił się na transport drewna, ale Rune pozostał wierny złomowisku aż do śmierci. Dzisiaj to atrakcja dla osób, które pośród pogiętej i zardzewiałej blachy szukają wspomnień z dzieciństwa.
Porzucone cmentarzysko w szwedzkim Bastnas przejęła natura. Po delikatnym uprzątnięciu zjawiskowego miejsca na polu i w lesie zostało jeszcze około 800 pojazdów. To prawdziwym raj dla fanów "wrostów" – część samochodów trudno już nawet dostrzec, bo zakryły je drzewa, krzaki lub gruba warstwa mchu. Ale "zajawkę" będzie miał tu każdy miłośnik motoryzacji. Naprawdę nie trzeba się bardzo wczuwać, żeby poczuć ducha minionych epok.
W ostatnich latach do Bastnas przyjeżdżają już nie tylko pasjonaci starych samochodów. Tłumnie przybywają tu chociażby... ornitolodzy! Cmentarzysko stało się wymarzonym miejscem dla dzikiej przyrody – na wiosnę i w lecie trzeba tu uważać na lęgowiska ptaków. Złomowiskiem zachwycili się też artyści, dziennikarze, filmowcy i fotografowie, którzy potrafią spędzić tu cały dzień.
Niesztampowy cmentarz jest dostępny dla zwiedzających za darmo, ale obowiązują tu pewne zasady: należy szanować przyrodę, nie wchodzić do zabudowań i... nie zabierać ze sobą pamiątkowych części. "Nie powinno być widać, że tu byłeś" – głosi ostatni punkt regulaminu przy tablicy, na której zwyczajowo turyści naklejają swoje wlepki.
Galeria zdjęć
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.