• Rząd chce, aby stawki ubezpieczeń samochodów były powiązane z liczbą punktów karnych, jakie ma na koncie właściciel auta
  • Wzrosnąć mają też stawki mandatów, które nie były waloryzowane od ponad 20 lat
  • W Sejmie jest też projekt, który prowadzi do likwidacji możliwości odmowy przyjęcia mandatu – nie tylko przez kierowców
  • Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Rząd wielotorowo pracuje nad narzędziami do dyscyplinowania kierowców. Jednym z nich ma być udostępnienie ubezpieczycielom dostępu do informacji o naszych punktów karnych, o co ubezpieczyciele proszą od lat. Plan jest taki, że stawki za obowiązkowe ubezpieczenie OC powiązane byłyby nie tylko z liczbą szkód, jakie powodują kierowcy, lecz także z punktami karnymi, jakie mają na koncie. Dzięki temu punkty towarzyszące mandatom zyskałyby na ważności: miałyby bezpośrednie przełożenie na pieniądze, być może większe niż dziś grożące kierowcom mandaty.

Nie jest oczywiście powiedziane, że ubezpieczyciele mogliby przy ustalaniu indywidualnych stawek za OC brać pod uwagę wszystkie punkty karne – być może tylko punkty nakładane za te wykroczenia, które mają bezpośrednie przełożenie na zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu.

Serwis BRD24.pl dotarł też do informacji, że rząd szykuje zmiany w taryfikatorze mandatów. Nie wiadomo, jak bardzo miałyby zmienić się aktualne stawki, niemniej można spodziewać się „terapii szokowej” obecne stawki (nie licząc drobnych korekt wynikających z taryfikatora) nie zmieniły się od ponad 20 lat.

Zmiana stawek mandatów – czy to takie proste?

Myliłby się jednak ten, kto uważa, że aby zmienić stawki mandatów, wystarczy decyzja premiera i wydanie rozporządzenia z tabelkami stworzonymi przez urzędników Ministerstwa Infrastruktury oraz MSWiA. To nieco bardziej skomplikowane, ponieważ tzw. taryfikator punktów karnych wprowadzany rozporządzeniem Prezesa Rady Ministrów to jedno, a Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia (ustawa) – to drugie. Bez angażowania Sejmu można zatem skorygować wysokość kar za poszczególne wykroczenia (np. wyznaczyć niższą kwotę za nieprawidłowe parkowanie, a wyższą za nieprawidłowe przewożenie dzieci w pojeździe – lub odwrotnie), jednak ograniczeniem są maksymalne stawki kar nakładanych w drodze mandatu przewidziane przez ustawę: 500 zł za pojedyncze wykroczenie i nie więcej niż 1000 zł za zbieg wykroczeń. Oznacza to, że nie da się w prosty sposób podwyższyć stawek np. za przekroczenie prędkości.

W art. 96 par. 1 Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia czytamy:

Nieco wyższe stawki dotyczą przewozów drogowych oraz m.in. wykroczeń związanych z prawem pracy, niemniej podstawowa maksymalna stawka mandatu, która dotyczy m.in. pieszych, rowerzystów czy kierowców wynosi 500 zł. Jeśli zachodzi potrzeba surowszego ukarania kierowcy, policjant musi zrezygnować z ukarania sprawcy wykroczenia mandatem i skierować zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia do sądu. Ten może nałożyć na sprawcę grzywnę w wysokości do 5000 zł.

W tej sytuacji zmiana stawek mandatów oznacza konieczność zmiany ustawy Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia. Autorem projektu może być rząd, to jednak Sejm musi wziąć na siebie odpowiedzialność za uchwalenie podwyżki. Czy to się uda wobec braku jednomyślności w koalicji rządzącej – nie wiadomo. Warto przypomnieć, że jeszcze niedawno Ministerstwo Sprawiedliwości storpedowało pomysł Ministerstwa Infrastruktury, aby karać piratów drogowych 3-miesięcznym zatrzymaniem prawa jazdy za przekroczenie dozwolonej prędkości o ponad 50 km/h poza obszarem zabudowanym. Ministerstwo Sprawiedliwości sugerowało, że np. na autostradzie karana w ten sposób powinna być jazda z prędkością co najmniej 280 km/h!

Jeszcze jeden projekt w Sejmie - nie będziesz mógł odmówić przyjęcia mandatu!

Tymczasem o wiele bardziej groźny, nie tylko dla piratów drogowych, lecz także np. da osób protestujących na ulicach, jest poselski „projekt ustawy o zmianie ustawy – Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia”, który wpłynął do Sejmu 8 stycznia 2021 r. Projekt przewiduje, że obwiniony nie będzie mógł odmówić przyjęcia mandatu (obecnie taka decyzja powoduje, że sprawa trafia do sądu i to sąd stwierdza o winie i karze obwinionego). Według projektu nałożony mandat stanie się prawomocny w ciągu 7 dni od nałożenia, co jednocześnie oznacza obowiązek jego zapłaty. W ciągu tych 7 dni ukarany mógłby odwołać się do sądu i nawet złożyć wniosek o wstrzymanie wykonania kary do momentu rozstrzygnięcia sprawy, niemniej gdyby sąd w ciągu tych 7 dni nie zdążył przychylić się do wniosku, karę trzeba by zapłacić.

Przykład: pieszy został omyłkowo ukarany mandatem za przekroczenie prędkości. Może on odwołać się od mandatu i udowodnić, że w danej chwili nie kierował pojazdem, jednak niezależnie od tego, czy prawidłowo się odwoła, czy też nie, mandat staje się prawomocny w ciągu 7 dni od nałożenia i jest wymagalny. Sąd może – na wniosek ukaranego – wstrzymać wykonanie kary do czasu rozstrzygnięcia postępowania, ale jest mało prawdopodobne, że zdąży. Na pewno nie zdąży, jeśli odwołanie wpłynie 7 dnia od ukarania. Po upływie 7 dni od wystawienia mandatu odwołanie się do sądu nie będzie już możliwe.

Oto fragmenty projektu ustawy:

A jeśli ktoś odmawia odbioru mandatu?

I jeszcze – w ciągu 7 dni – obwiniony miałby obowiązek przedstawić wszystkie dowody potwierdzające swoją niewinność. To jednak rewolucyjna zmiana zasad, gdy obwiniony ma obowiązek udowadniać niewinność. Dziś jeszcze jest odwrotnie – to oskarżyciel ma obowiązek udowodnić obwinionemu, że ten popełnił wykroczenie.

Wyższe stawki mandatów? Nie od razu!

Od pomysłu do projektu droga daleka, nawet jeśli przedstawiciele rządu twierdzą, że sprawy dopinają właśnie na ostatni guzik. Nie jest prosta też droga od gotowego projektu o zmianie ustawy do obowiązującego prawa. Przykładowo cytowany wyżej projekt likwidujący możliwość odmowy przyjęcia mandatu, choć to projekt poselski, doczekał się opinii wielu instytucji, w tym Sądu Najwyższego. Opinie te nie są, delikatnie mówiąc, mało pozytywne, zaczynając od wskazania, że niewłaściwie sformułowany jest tytuł projektu ustawy, na niezgodnościach z ustawą zasadniczą kończąc. To, że ustawa zasadnicza w praktyce jest coraz mniejszą przeszkodą w uchwalaniu kontrowersyjnego prawa, to już inna historia.