• Ministerstwo Sprawiedliwości chce, aby za przekroczenie prędkości na autostradzie zabierać prawo jazdy tylko tym kierowcom, którzy przekroczą prędkość 280 km/h
  • Na drodze szybkiego ruchu prawo jazdy zatrzymywane byłoby tylko jadącym ponad 240 km/h
  • Ministerstwo Sprawiedliwości chce dla pieszych zakazu korzystania m.in. ze smartfonów podczas przechodzenia przez jezdnię

O tym, że projekt zmian w Prawie o ruchu Drogowym, którego autorem jest Ministerstwo Infrastruktury, a które zapowiadał premier Morawiecki w swoim expose jeszcze w ubiegłym roku, budzi liczne kontrowersje, pisaliśmy kilkukrotnie. Przypomnijmy, wprowadza ono trzy istotne zmiany w przepisach drogowych, a są to:

  1. pierwszeństwo pieszych już w fazie wchodzenia na przejście,
  2. ograniczenie prędkości na obszarze zabudowanym do 50 km/h przez całą dobę,
  3. zatrzymywanie praw jazdy na 3 miesiące tym, którzy przekroczą dozwoloną prędkość o 50 km/h bez względu, gdzie do tego wykroczenia dojdzie (dziś tylko na obszarze zabudowanym).

Pierwszeństwo pieszych – wielu jest przeciw

Pisaliśmy o tym, że projektowane przepisy wzbudziły m.in. protesty tramwajarzy, którzy argumentują, że tramwaj nie jest w stanie zatrzymać się niemal w miejscu tak jak samochód i w związku z tym nadmierne uprzywilejowanie pieszych doprowadzi do jeszcze większej liczby wypadków (z udziałem tramwajów). Okazuje się jednak, że to nie jedyny poważny problem – być może przesądzające o wstrzymaniu projektu jest stanowisko Ministerstwa Sprawiedliwości, które już w marcu sygnalizowało, że nie zgadza się na sankcję w postaci zatrzymywania praw jazdy za przekroczenia prędkości o ponad 50 km/h poza obszarem zabudowanym. W liście Ministerstwa Sprawiedliwości skierowanym do Rafała Webera – sekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury, czytamy:

„Zastrzeżenia budzi również art. 1 pkt 4 projektu (…) oraz art 2 projektu (…) w zakresie, w jakim przewidują zatrzymanie prawa jazdy w sytuacji przekroczenia dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h. Rozwiązanie takie wskazuje bowiem na dość dużą dysproporcję pomiędzy przekroczeniem prędkości na obszarze zabudowanym oraz poza tym obszarem, w korelacji do prędkości dopuszczalnej. W obszarze zabudowanym, gdzie przekroczenie prędkości pociąga za sobą dużo większe niebezpieczeństwo, do zatrzymania prawa jazdy na podstawie art. 135 ust. 1 pkt 1a lit a Prawa o ruchu drogowym dojdzie w sytuacji przekroczenia dwukrotności prędkości dopuszczalnej, a zatem 100 km/h, tj. o ponad 100%. Natomiast przekroczenie o więcej niż 50 km/h dopuszczalnej prędkości na autostradzie czy dwujezdniowej drodze ekspresowej stanowi odpowiednio przekroczenie o niespełna 36% i niespełna 42% (…). należałoby zniwelować wykazaną już dysproporcję pomiędzy przekroczeniem, a prędkością dopuszczalną tak, aby objąć nią tylko te najbardziej drastyczne przekroczenia i przyjąć je w każdym przypadku ponad dwukrotnego przekroczenia prędkości dopuszczalnej”.

W skrócie: zdaniem Zbigniewa Ziobry na dwujezdniowej drodze szybkiego ruchu podstawą zatrzymania prawa jazdy powinna być jazda z prędkością co najmniej 241 km/h, a na autostradzie – 281 km/h. Na „zwykłej” drodze poza miastem – „tylko” 181 km/h.

I jeszcze jedna „szpila” pod adresem MI autorstwa Ministerstwa Sprawiedliwości: „Nie bez znaczenia jest również to, że na obszarze niezabudowanym nierzadko występuje nieaktualne lub niepotrzebne oznakowanie znacznie ograniczające administracyjnie ustaloną prędkość (...)”.

Bezwzględne pierwszeństwo pieszych na przejściu? Minister Ziobro ma inny pomysł!

Co do sytuacji pieszych na przejściu, Ministerstwo Sprawiedliwości proponuje dodanie następujących przepisów:

Blokada zmian – o co w tym chodzi?

Zdaniem rozmówców „Rzeczpospolitej” największą kością niezgody pomiędzy ministerstwami jest przepis o zatrzymywaniu praw jazdy za przekroczenie prędkości (choć z pisma wysłanego przez MŚ do MI wynika, że zapowiadane przez premiera Morawieckiego pierwszeństwo pieszych na przejściach też nie ma pełnej akceptacji). Chodzi o to, że elektrorat Solidarnej Polski mieszkający na wsi jest silnie uzależniony od samochodu, zaś wizja utraty prawa jazdy choćby tylko na 3 miesiące, budzi opór.

Foto: Auto Świat

Moim zdaniem...

...rząd ma dostęp do statystyk, z których wynika, kto (statystycznie) najczęściej i w jakich warunkach, a także w jakich regionach kraju przekracza dozwoloną prędkość, i o ile. Przecież jeszcze kilka miesięcy temu, gdy aktualny wydawał się lipcowy termin wprowadzenia opisywanych zmian w Kodeksie drogowym, Ministerstwo Infrastruktury podawało nawet liczby – ilu kierowców do końca roku straci prawo jazdy (40 tys.). Zapewne – czego oficjalnie nikt nie przyzna – wśród potencjalnych „ofiar” nowych przepisów jest wielu wyborców Solidarnej Polski. Jednak tego typu „inżynieria prawna” – uzależnianie wprowadzenia sankcji za drastyczne wykroczenia drogowe od tego, kto te wykroczenia popełnia i czy nas lubi, wydaje się nieporozumieniem. Ponad 190 km/h, nawet na autostradzie, to już naprawdę poważna prędkość – jeśli ktoś daje się na takim wykroczeniu przyłapać, to znaczy, że nie jest bezpiecznym kierowcą, może ma zły dzień, powinien w każdym razie ponieść tego konsekwencje. 280 km/h to z kolei prędkość w praktyce nieosiągalna – tego typu sankcja zamiast poskramiać piratów drogowych, jeszcze zachęca do wciśnięcia gazu i drastycznego łamania prawa. Trochę dziwne, że takie pomysły ma „naczelny szeryf RP”.