Rząd od dłuższego czasu „majstruje” przy przepisach dotyczących okresowych badań technicznych i pracy diagnostów. Bez wątpienia zmiany są potrzebne, ale muszą być dobrze przemyślane. Niestety, sporo wskazuje, że ostatnie pomysły nie są krokiem w dobrą stronę, o czym ostrzegają diagności, którzy bardziej niż kolejnych obostrzeń co do zakazów reklamowania, oczekują podwyżki stawek okresowych badań.
Przeczytaj też:
Nie wiadomo też, czy wprowadzenie podwójnej opłaty dla spóźnialskich, którzy będą mieli przerwę w ważności badania technicznego dłuższą niż 30 dni, zadziała mobilizująco skoro już dziś po polskich drogach jeździ tyle aut bez przeglądu.
W każdym razie przed nami jeszcze długa droga, głównie mentalna, patrząc na to jak zdezelowane i przerdzewiałe auta nadal można spotkać na polskich drogach (choć trzeba przyznać, że jest już lepiej niż jeszcze kilka lat temu). Poniżej prezentujemy galerię wraków z kronik policyjnych oraz zatrzymanych przez Inspekcję Transportu Drogowego. Brak wyobraźni niektórych kierowców wręcz poraża!
Galeria zdjęć
Daewoo Matiz, a raczej to, co z niego zostało, zwrócił uwagę policjantów, bo nie posiadał tylnego zderzaka, pokrywy bagażnika, pokrywy silnika, tylnych świateł, tablicy rejestracyjnej ani... drzwi.
Na domiar złego 25-letni kierowca, jadący tym wrakiem, był pijany.
Dwa koła zamiast sześciu, niedziałające hamulce i uszkodzone zawieszenie – to nie opis znaleziska na szrocie, ale naczepy poruszającej się po ekspresówce koło Grójca.
Przy lewym i prawym kole na pierwszej, podwieszonej pasami osi naczepy, nie było klocków hamulcowych.
Opony były łysie i popękane, jeden z siłowników układu hamulcowego źle zamontowany, a na jednym z kół po prostu zwisał na przewodach i ciągnął się po asfalcie. Kierowca nie widział jednak w tym nic złego – tłumaczył się, że właśnie kupił naczepę.
Ten Mercedes zatrzymany w Strzelinie kilka dni wcześniej brał udział w kolizji. Młody kierowca zatrzymany na drodze twierdził, że jedzie właśnie na złom... z przebitymi oponami, oderwanym zderzakiem i rozbitymi światłami.
SsangYong Korando bez badań i OC porzucony na torach. Okazało się, że auto nie pojawiło się na stacji diagnostycznej od 9 lat. Tak samo długo nie miało także ubezpieczenia OC.
Kierowca tej ciężarówki dobrze wiedział, że ma niesprawny układ wtryskowy. Wiedział też, że auto nie ma ważnych badań technicznych, mimo to jeździł autem po drogach publicznych. Auto zostawiało za sobą chmurę czarnego dymu.
Ten kompletnie zdemolowany Hyundai jechał obwodnicą Elbląga. Auto miało pogiętą maskę, zbitą szybę przednią i wybitą tylną.
Kierowca tłumaczył się, że jedzie właśnie autem na złomowisko.
Mercedes złapany przez ITD był nie tylko przeładowany o 5 ton (!), ale także kompletnym wrakiem.
Inspektorzy ITD stwierdzili m.in. wycieki płynów eksploatacyjnych, korozję ramy i nadwozia oraz pękniętą szybę czołową i uszkodzone klosze lamp.
NIe lepiej wyglądała kabina samochodu – kara przekroczyła wartość auta.
Ten skorodowany autobus kursował na linii Biała Podlaska – Lublin. Podczas kontroli okazało się, że ma niesprawny układ kierowniczy i hamulcowy, ale...
... największym problemem była korozja. Auto było tak mocno skorodowane, że wpływało to na sztywność konstrukcji.