• Kierowcy dwóch Ferrari zorganizowali sobie wyścig na autostradzie A1
  • Jechali bez wyobraźni, narażając innych kierowców na niebezpieczeństwo
  • Niewiele brakowało, by jeden z nich doprowadził do wypadku przy 140 km/h

Tragiczne wypadki na polskich drogach niczego nie uczą, czego dowodem są kolejne nagrania szalejących kierowców. Publiczne drogi traktują jak tory wyścigowe, a swoją brawurą narażają na wypadek przede wszystkim innych kierowców.

Kierowcy dwóch Ferrari pędzili bez opamiętania

Kolejne takie nagranie wypłynęło na kanale "Stop Cham" na YouTube. Świadek zdarzenia podał, że sytuacja miała miejsce 22 lipca br. na autostradzie A1. Z opisu filmu można się dowiedzieć, że nagrywający poruszał się z prędkością 140 km/h i znajdował się na lewym pasie, którym wyprzedzał wolniej jadące pojazdy.

Nagle w lusterku wstecznym zobaczył szybko zbliżający się pojazd, który świecił w jego stronę światłami drogowymi (tzw. długimi), więc postanowił zjechać na prawy pas. W tym momencie ukazało się Ferrari SF90 wjeżdżające z pasa awaryjnego w to samo miejsce, w które zjeżdżał nagrywający. Kierowca auta z kamerą musiał się ratować odbiciem kierownicy w lewo, by uniknąć zderzenia.

To nie był jednak koniec wyczynów, jakie podczas tej podróży widział nagrywający. Kilka chwil później jego kamera pokładowa zarejestrowała podobny obrazek z drugim, również pomarańczowym Ferrari. Włoski supersamochód także poruszał się pasem awaryjnym, wyprzedzając samochody stłoczone na obu pasach. I choć kolor aut jest taki sam, to jest to inny pojazd – model 296 GTB.

Ścigali się na publicznych drogach?

Kierowcy prawdopodobnie urządzili sobie wyścig, choć nie jest to potwierdzone. Trudno jednak uwierzyć, że mogło być inaczej, skoro na tej samej drodze pojawiły się dwa egzotyczne samochody jadące w ten sam niebezpieczny sposób. Jedno auto miało tablice rejestracyjne z Czech, a drugie z Polski.

Takie obrazki na drogach niestety nie są rzadkością. Już po wypadku na A1 informowaliśmy, że kierowcy szybkich samochodów sprawdzają osiągi swoich mocnych aut na publicznych drogach. Tutaj mamy przykład kolejnego takiego zachowania.