• Kierowcy dalej pokazują brak wyobraźni i jeżdżą z wyjątkowo wysokimi prędkościami
  • Niestety, kolejne nagrania pokazują, że niektórzy prowadzący nie przyswoili sobie lekcji
  • Tragedia na autostradzie A1 i z Renault w Krakowie niczego nie uczą
  • Jazda ponad 200 km/h w mieście w nocy to dalej problem

Sprawa wypadku na autostradzie A1 zbulwersowała Polskę na tyle, że nawet opieszałość stróżów prawa nie przeszkodziła w tym, by znaleźć kierowcę, który w opisywanej sytuacji rozpędził BMW serii 8 do absurdalnej prędkości. Jakiej? Wiadomo, że w momencie uderzenia w Kię miał na liczniku przynajmniej 253 km/h, a wcześniej hamował.

W tej sytuacji doszło do śmierci trzech osób, bo ktoś postanowił zobaczyć, jak szybko może pojechać jego samochód. W sprawdzaniu osiągów nie ma nic złego, ale nie na autostradzie, i nie w nocy. Nie od dziś jednak wiadomo, że to właśnie po zmroku i na szerokich arteriach "szybcy, ale bezpieczni" doprowadzają swoje samochody do granic możliwości.

Żadnym zaskoczeniem nie jest też to, że kolejny wypadek spowodowany przez zdecydowanie nadmierną prędkość, po dwóch tragediach z żółtymi Renault Megane, nie zmienił nic w sposobie myślenia kierowców, którzy pod prawą stopą mają dużo koni mechanicznych. Chyba za dużo jak na ich podejście do jazdy.

Kanał "Stop Cham" opublikował dwa kolejne przykłady nagrane przez innych kierowców, którzy musieli zwolnić miejsca, by przypadkiem szybki kierowca nie musiał dotykać pedału hamulca.

Autostrada A1, poganianie i 200 km/h

29 września do sieci trafiło nagranie, gdzie na autostradzie A1 kierujący musiał zjechać z lewego pasa, bo już z daleka pojawił się inny kierowca jadący ze zdecydowanie zbyt wysoką prędkością. Według amatorskich wyliczeń autora, wyprzedzające go sportowe auto pędziło z prędkością około 190 km/h. On sam jechał w granicach 130 km/h.

Na nagraniu widać, że już z daleka jest "poganiany" długimi światłami, co wyraźnie widać na wiadukcie, który akurat mija. Nagrywający zjeżdża z lewego pasa, a po chwili naszym oczom ukazuje się samochód, który ma permanentnie włączony lewy kierunkowskaz. To też znak charakterystyczny szybkich kierowców, mówiący "z drogi, ja tutaj jadę!".

225 km/h w Gdańsku

Druga sytuacja to już nawet nie autostrada, a Gdańsk, konkretnie Aleja Armii Krajowej. Szeroka trasa, ale z ograniczeniem do 100 km/h. Na wideo widać, że nagrywający porusza się właśnie w okolicach tej prędkości. W pewnym momencie jego lewą stroną wyprzedza go na oko Porsche 911. Z kolejnego amatorskiego obliczenia wychodzi 225 km/h. I nawet jeśli nie są one bliskie prawdy, to widać, jak szybko auto z prędkością 100 km/h jest wyprzedzane.

Za Porsche jedzie jeszcze jedno auto, z włączonym lewym kierunkowskazem i to, mimo że zmienia pas na prawy. Podobny scenariusz jak na widocznym wyżej nagraniu z autostrady A1.

Oświetlenie samochodu nie służy do poganiania

Z tych filmików, a także tragedii na A1, można wywnioskować, że kierowcy bardzo szybkich samochodów trochę źle interpretują, do czego służy oświetlenie ich pojazdów. Warto przypomnieć, że światła drogowe, tzw. długie, służą do oświetlenia drogi, gdy poruszamy się po zmroku. Ewentualnie mogą też służyć do ostrzegania przed zagrożeniem, a nie do poganiania. Choć trzeba przyznać, że auto jadące 200 km/h stanowi spore zagrożenie.

Podobnie jest z kierunkowskazami, które w normalnych warunkach są tak nielubiane przez kierowców szczególnie droższych aut. Przy szybkiej jeździe także nagle znajdują zastosowanie — mają wygonić innych z pasa, na którym jedzie szybki samochód. Warto przypomnieć, że tak naprawdę mają informować o zamiarze zmiany kierunku jazdy, lub pasa.

W Polsce nie ma torów? Pora zmienić płytę

Teksty na temat tego, że w Polsce nie ma torów wyścigowych to tylko wygodne tłumaczenie. Kilka się pojawiło i na nich samochodem typu Porsche 911 albo BMW serii 8 bez trudu można się rozpędzić do ponad 200 km/h. Tu chyba jednak chodzi o to, że na torze nie ma tych "emocji", no i nie można się poczuć jak król szos, który pojedzie szybciej niż 90 proc. innych pojazdów.

Na torze stawka jest bardziej wyrównana, a wyprzedzanie nie jest takie proste. Warto jednak przypomnieć drodzy kierowcy, że wyprzedzanie innych na autostradzie to żaden sukces. Reszta się nie ściga, tylko po prostu chce spokojnie dojechać do miejsca docelowego.