Znacznie większych emocji od nieziemskich osiągów potrafi bowiem dostarczyć wyrównana walka z innymi kierowcami. Gdy cała stawka dysponuje porównywalnymi samochodami, o sukcesie decyduje wybranie idealnego toru jazdy na zakrętach oraz umiejętność opóźniania hamowania.

Dzięki firmie Kia od trzech lat Tor Poznań jest świadkiem emocjonującej rywalizacji. Ambitny projekt wystartował w 2006 roku pod nazwą Picanto Lotos Cup. Koreańska firma przygotowała dla zawodników kilkanaście identycznych Picanto i oferowała je po przystępnej cenie. Miejski samochodzik okazał się poważną wyścigową bronią. W jego kabinie zamontowano solidną klatkę bezpieczeństwa, kubełkowy fotel oraz sześciopunktowe pasy. Komputer sterujący pracą litrowego silnika otrzymał nowe oprogramowanie, zmodyfikowano układ dolotowy, a także przerobiono wydech.

W pozbawionej tapicerki kabinie jest wyjątkowo głośno. To zasługa nie tylko groźnie powarkującego silniczka. Wyraźnie słychać także tłuczenie o podwozie kamyków wypadających spod kół. Jeszcze więcej atrakcji czeka po wypadnięciu z toru. Niewielkie auto zaczyna podskakiwać, a kakofonia dźwięków daje jasno do zrozumienia, że żarty się skończyły. Zaciętość rywalizacji sprawia, że często na trawie ląduje kilka wyścigówek na raz. Wówczas najlepszej sytuacji jest prowadzący grupkę nieszczęśników. Nie musi zmagać się z kurzem, gdy zawody odbywają się na suchym torze i nie ma obłoconej szyby, gdy walka przebiega na mokrej nawierzchni. Kto powróci na tor w jednym kawałku, zazwyczaj ma kolejny problem. Bezkompromisowa walka o każdy kilogram sprawia, że niewielu zawodników napełnia zbiorniczek płynu spryskiwaczy…

Przyśpieszenie jakie można wydusić z Picanto nie rzuca na kolana, ale także nie daje powodów do narzekań. Na torze w Poznaniu mała Kia potrafi rozpędzić do 155 km/h. Prawdziwe emocje czekają jednak na zakrętach. Dzięki utwardzonemu zawieszeniu wóz doskonale trzyma się drogi. Prędkość z jaką uda się pokonać dany wiraż w dużej mierze zależy od odwagi kierowcy. Seryjne opony Pirelli zaskakująco dobrze radzą sobie ze stosunkowo niewielką mocą auta, a przy tym nie zużywają się szybko. Zostały wybrane, by do maksimum obniżyć koszty startów w Pucharze.

Kia chciałaby, żeby w przyszłym roku rywalizacja Picanto przeniosła się na tory rallycrossowe. Zmagania na krótkim, szutrowo-betonowym torze powinny pomóc w jeszcze dalszym zredukowaniu kosztów startów. Jednak już teraz wiadomo, że część zawodników chce nadal ścigać się w tradycyjnych wyścigach. Niewykluczone, że bez pomocy firmy uda się im stworzyć klasę w której będą mogli rywalizować.

Zniknięcie najmniejszego modelu Kia z torów byłoby sporym ciosem dla polskich wyścigów. Wówczas rywalizacja w Kielcach oraz Poznaniu ograniczyłaby się bowiem do zmagań w pucharze cee’d Lotos Cup oraz walki kilku innych klas, które skupiają łącznie kilkanaście aut.

Wspomniany cee’d Lotos Cup dla wielu zawodników okazał się naturalnym krokiem naprzód po dwuletniej rywalizacji za kierownicą Picanto. Wyścigowy pro_cee’d ma pod maską około 150 KM, co w zupełności wystarcza, by sprawnie napędzać samochód pozbawiony mat wygłuszających, tapicerki oraz plastikowego wykończenia. Na ich miejscu pojawiła się klatka bezpieczeństwa, fotel z charakterystycznymi "uszami", wielopunktowe pasy oraz karbonowe wykończenie drzwi.

Kubełkowe siedzenie zostało przykręcone niemal na wysokości podłogi. W efekcie nawet najwyżsi nie są w stanie dostrzec choćby fragmentu maski. Jazdy nie ułatwiają również mocno nachylone słupki oraz siatka w szybie kierowcy. Na szczęście po krótkiej walce o przyzwyczajenie się do ograniczonej widoczności można bez trudu jeździć na wyczucie.

Ostatnie zawody w Poznaniu pokazały, że cee’d może połykać kolejne metry trasy naprawdę szybko. Szczególną niespodzianką był wynik wyścigu długodystansowego, gdzie Kia okazała się lepsza od… Ferrari!