- Kierowca Volkswagena Passata zlekceważył znak B-2 i od razu został zauważony przez policję
- Mężczyzna prowadził swoje auto pod prąd, stwarzając realne zagrożenie dla innych uczestników ruchu
Kierowcy dzień w dzień łamią przepisy, co nie jest dla nas czymś wyjątkowym. Niektóre zachowania jednak mocno się zapisują w pamięci i natychmiast zwracają uwagę, bo są wyjątkowo niebezpieczne. Właśnie to można powiedzieć o zachowaniu kierowcy Volkswagena Passata, który w Gdańsku zignorował znak B-2 "zakaz wjazdu", stwarzając ogromne zagrożenie.
Kierowca zignorował znak B-2
Bezprecedensowe zachowanie kierowcy na ul. Klinicznej w Gdańsku zostało szybko zauważone przez funkcjonariuszy policji podróżujących nieoznakowanym pojazdem. Mężczyzna, prowadząc swoje auto pod prąd, ignorował regulacje drogowe i stwarzał realne zagrożenie dla innych uczestników ruchu.
- Przeczytaj także: Inspektorzy ITD ustrzelili podwójnego hat tricka. Na miejsce aż przyjechała policja
Dostał aż 5000 zł mandatu, a i tak miał szczęście
Wbrew pierwszym przypuszczeniom, 30-latek był trzeźwy podczas zatrzymania. Jego motywy pozostają niejasne, lecz konsekwencje jego działań są już wyraźne. Policjanci nałożyli na niego surową sankcję finansową.
Mężczyzna został ukarany mandatem w wysokości 5000 zł oraz otrzymał 8 punktów karnych. Jest to maksymalna kara, jaką mogą wymierzyć funkcjonariusze na miejscu wykroczenia. W świetle możliwych konsekwencji kierowca może jednak uznać się za szczęściarza.
Gdyby sprawa trafiła do sądu, kierowca VW Passata mógłby zostać obciążony karą sięgającą nawet 30 tys. zł. Tym razem jednak interwencja zakończyła się na miejscu, ale przestroga pozostaje – nieodpowiedzialna jazda bardzo dużo kosztuje.
- Przeczytaj także: Nowy znak A-30. Takiego kierowcy jeszcze nie widzieli. To nie żart