- Na uniwersalny moduł automatycznego wzywania pomocy przeznaczony do starszych aut trzeba będzie jeszcze poczekać w Polsce – Bosch na razie startuje z opcją dla klientów w Niemczech
- Silniki benzynowe mogą osiągnąć w realnych warunkach pracy emisję cząstek stałych niższą nawet o 70 proc. od limitu normy Euro 6d TEMP
- Bosch chwali się ogromnym portfelem zamówień na rozwiązania w zakresie elektromobilności (szacowana wartość to obecnie aż 13 miliardów euro)
O skandalu z dieslem tak łatwo zapomnieć się nie da. W Boschu uznano, że afera nie jest jednak powodem do tego, by np. diesel na dobre znalazł się na cenzurowanym. Podobnie w przypadku silników benzynowych. Jak widać w dobie elektrycznej rewolucji zachowano dość trzeźwe spojrzenie. Bosch bowiem prognozuje, że nawet w 2030 roku trzy z czterech wyprodukowanych pojazdów będą wyposażone w napęd konwencjonalny. Mimo zaklinania rzeczywistości społeczeństwo nie przesiądzie się z marszu tylko do elektryków.
Diesel i benzyna wciąż mają przyszłość
Istotną kwestią jest jedno – czym jest napęd konwencjonalny według Boscha. Tu na szczęście niespodzianek nie ma. To wciąż silnik benzynowy, diesel oraz różne warianty hybryd plug-in lub odmian wspomaganych instalacją 48V. Wszystkie wciąż mają przyszłość. Bosch deklaruje, że dzięki najnowszym układom oczyszczania spalin silniki benzynowe mogą osiągnąć w realnych warunkach pracy emisję cząstek stałych niższą nawet o 70 proc. od limitu normy Euro 6d TEMP. Na tym nie koniec.
Niemcy intensywnie pracują nad ograniczeniem emisji cząstek stałych także podczas hamowania pojazdu. Stąd m.in. tarcza hamulcowa iDisc (korzysta już z niej Porsche), która emituje nawet do 90 proc. mniej pyłu niż standardowe tarcze dostępne na rynku. W przypadku elektryka z systemem hamowania regeneracyjnego emisja spada nawet o 95 proc.
Znamienne, że Bosch jednocześnie chwali się ogromnym portfelem zamówień na rozwiązania w zakresie elektromobilności (szacowana wartość to obecnie aż 13 miliardów euro) i podkreśla, że widzi przyszłość w ogniwach paliwowych. Firma zamierza zatem wypuścić nowe napędy elektryczne dla aut osobowych i mniejszych modeli użytkowych, ale jednocześnie deklaruje rozpoczęcie produkcji ogniw paliwowych, które mają być rozwijane z myślą o masowym rynku a nie unikalnych i ekskluzywnych konstrukcjach dla najbardziej zamożnej klienteli.
O bateriach lepiej zapomnieć. Cała para w ogniwa paliwowe
Jednego przy tym możemy być pewni - jeśli wierzyć deklaracjom firmy. Przedstawiciele Boscha wyraźnie podkreślają, że o produkcji akumulatorów do elektryków nie ma mowy. Firma nie zamierza rywalizować pod tym względem z silną konkurencją z Azji, która ma większe doświadczenie. Bosch wierzy w przyszłość ogniw paliwowych nad którymi intensywnie pracuje, by stały się przede wszystkim bardziej opłacalne. A to oznacza, że w interesie koncernu jest pojawienie się na rynku np. wodorowego auta na miarę np. Volkswagena ID.3 czy Nissana Leaf.
Bosch zamierza także popularyzować technikę zautomatyzowanej jazdy. Póki co na potrzeby rynków azjatyckich i amerykańskiego już trwa produkcja systemów poziomu drugiego, co dla kierowców oznacza komfort w postaci możliwości zdjęcia rąk z kierownicy. Bosch nie kryje też ogromnych nadziei związanych z automatyzacją parkingów i zautomatyzowanej jazdy poziomu czwartego. W Stuttgarcie (na terenie muzeum Mercedesa) można już korzystać z usługi automatycznego parkowania (wymagało to specjalnego zezwolenia). Samochód bez kierowcy sam wyszuka i zaparkuje (auto ma być kontrolowane przez infrastrukturę parkingu), a następnie wróci we wskazane miejsce. Pionierskie przedsięwzięcie to dopiero początek. Zadeklarowano bowiem, że do 2021 powstanie co najmniej kilkanaście podobnych parkingów. A wszystko dzięki podłączeniu auta do internetu.
Cyfryzacja i łączność, czyli otwarte standardy
Nie jest tajemnicą, że w samochodach podłączonych do internetu Bosch dostrzega całkiem spore pole do rozwoju (także używanych do których Bosch oferuje nowy uniwersalny moduł automatycznego wzywania pomocy wzorowany na eCall). Dr Markus Heyn, członek zarządu koncernu Bosch podkreślał w rozmowie z Auto Świat, że trudno wyobrazić sobie współczesne auta bez dostępu do sieci i opcji automatycznej aktualizacji. A ta zaś staje się bardzo ważna w przypadku nowoczesnych aut. I nie chodzi jedynie o kwestie poprawy funkcjonalności (chociażby dodanie funkcji komunikacji auta z wyposażeniem inteligentnego domu w ramach otwartych standardów), ale także o łatwiejsze serwisowanie.
Coraz łatwiej bowiem rozwiązywać wykryte problemy poprzez odpowiednią aktualizację oprogramowania. Heyn nie kryje przy tym, że spore nadzieje wiąże się z przyszłą łącznością 5G, która może znacząco odmienić całą branżę motoryzacyjną i realnie wpłynąć na bezpieczeństwo na drogach. Samochody docelowo będą się tak ostrzegać o zagrożeniach jak obecnie kierowcy korzystający z takich ostrzegaczy jak np. Yanosik czy Waze.
Tak długo oczekiwany standard łączności może bowiem znacząco przyspieszyć rozwój technologii wzajemnej łączności pojazdów i infrastruktury Car2Car i V2X. Oczywiście nie sposób zapomnieć o przeszkodach, na które przemysł ma skromny wpływ – politykę. Wojna handlowa między Chinami a USA z pewnością nie sprzyja w kooperacji Boscha z Huawei (nietrudno zgadnąć, że przedstawiciele Boscha wolą zachować dużą wstrzemięźliwość w kwestii komentarzy). Nie sprzyja również chińskim inwestycjom w rozwój sieci 5G m.in. w Europie. I staje się wielkim wyzwaniem dla wielu koncernów. Heyn podkreślał, że nic tak nie sprzyja rozwojowi inwestycji i wprowadzaniu innowacji jak stabilna sytuacja gospodarcza i polityczna.
Dla przeciętnego kierowcy kluczowe staje się jedno. Na rynku będzie przybywać samochodów już wstępnie przygotowanych do łatwego dodawania nowych funkcji. Nietrudno zgadnąć, że wzbogacenie auta np. o łączność z systemem kontroli ogrzewania i klimatyzacji w domu, czy dodanie kolejnego standardu integracji z telefonem albo większej biblioteki nagrań w internetowej chmurze będzie kwestią aktualizacji oprogramowania. Oczywiście nie za darmo. Cóż, nie od dziś wspomina się, że samochody staną się zupełnie nową platformą zakupową.
Własne auto Bosch? No, prawie…
Choć koncern nie ma ambicji, by samodzielnie konstruować całe pojazdy, to jednak nie stroni od ciekawych pomysłów konstrukcyjnych. Stąd wspólny projekt z firmą Benteler, by stworzyć moduł uniwersalnej platformy (gotowej do jazdy), do której można z możliwie dużą swobodą dobrać odpowiednie nadwozie. Jest już nawet pierwszy chętny. To renomowana włoska firma Automobili Pininfarina.
Projekt platformy powstał przede wszystkim z myślą o firmach przewozowych takich jak DiDi, Lyft i Uber, które będą mogły wyróżnić się unikalnymi pojazdami bazującymi na modułowej platformie. Nikt bowiem nie kryje tego, że w przyszłości czeka nas flota pojazdów unikalnych dla poszczególnych przewoźników. Innymi słowy kolekcja na miarę np. słynnych żółtych nowojorskich lub londyńskich taksówek? Czemu nie!
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo