- Dwie nowości w modelu Tucson – usportowiona odmiana N Line oraz tzw. miękka hybryda 48 V z silnikiem 1.6 CRDi
- Tucson N Line zyskał nie tylko bojowy wygląd ale także zmienione zawieszenie i układ kierowniczy
- Tucson N Line będzie dostępny z dwoma najmocniejszymi silnikami, czyli benzynowym 1.6 T-GDI (177 KM) i dieslem 2.0 CRDi (185 KM)
N Line brzmi niemal tak samo jak Lite w przypadku popularnych smartfonów z najwyższej półki. W sumie zatem możemy liczyć na zobowiązującą nazwę i bardziej bojowy wygląd. Zasadniczo próżno jednak wyczekiwać osiągów na miarę mocnego GTI. Na to jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Na szczęście w przypadku modelu Tucson N Line nabywca może oczekiwać ciut więcej niż tylko bojowego wyglądu idealnego do przysłowiowego POM, czyli powolnego objazdu miasta.
Hyundai obiecuje bowiem jeszcze dwa istotne elementy - zmodernizowane zawieszenie i układ kierowniczy. W praktyce oznacza to udoskonalone wspomaganie kierownicy i korekcję zawieszenia, by zyskać nieco więcej sportowych wrażeń w trakcie jazdy. Korekcja to nic innego jak zwiększenie sztywności sprężyn – o 5 proc. z tyłu i o 8 proc. z przodu. Wspomaganie układu kierowniczego zyskało zaś nowe oprogramowanie, by zapewnić kierowcy „bardziej bezpośrednie, liniowe wyczucie prowadzenia”. Póki co pozostaje wierzyć na słowo i poczekać na pierwsze jazdy.
Zanim jednak doczekamy się jazd pozostaje bliżej przyjrzeć się zmianom w stylistyce. Tucson N Line z pewnością będzie się wyróżniać na ulicy – szczególnie na tle ugrzecznionych pozostałych wersji koreańskiego SUV. Trudno przeoczyć bardziej bojowo wyglądające zderzaki i ciemny grill z siatkowym wypełnieniem. Do kompletu Hyundai dokłada 19 calowe felgi aluminiowe w ciemnej tonacji oraz sporo czarnych dodatków. Wśród nich są błyszczące obudowy lusterek, spojler, wkłady przednich reflektorów oraz ramki szyb.
Nie obeszło się bez zmian w kabinie. W standardzie są aluminiowe nakładki na pedały czy sportowe fotele wykończone skórą i zamszem. Wprawne oko wychwyci jeszcze czerwone szwy na kierownicy oraz siedzeniach i logo N na kilku elementach.
Pod maską próżno szukać rewolucji – mamy zatem bardziej atletycznie wyglądający samochód z silnikami bez zmian. Tucson N Line będzie bowiem dostępny z najmocniejszymi silnikami, czyli benzynowym 1.6 T-GDI o mocy 177 KM (znany m.in. z mniejszej Kony) oraz dieslem 2.0 CRDi o mocy 185 KM.
Przy okazji wraz z premierą N Line Hyundai rozszerzył gamę tzw. miękkich hybryd. Wspomagający układ 48 V (akumulator litowo-jonowy 0,44 kW/h, rozrusznik MHSG, falownik i konwerter niskiego napięcia) będzie dostępny nie tylko z największym dieslem, ale także z mniejszym 1.6 CRDi o mocy 136 KM. Hyundai obiecuje redukcję zużycia paliwa do 7 proc. Też pozostaje wierzyć na słowo i czekać na pierwsze jazdy.