- Już na papierze robi wrażenie – 626 KM i 900 Nm! Maksymalna prędkość – 333 km/h.
- Na pokonanie słynnego odcinka na górze Pikes Peak (to ponad 150 zakrętów) Bentley potrzebował 10 minut i 18,488 s
Wystarczyło 10 minut i 18 sekund (a ściślej 10 minut i 18,488 s). Tyle czasu potrzebował Bentley (za kierownicą Rhys Millen) na pokonanie słynnego odcinka na górze Pikes Peak (to ponad 150 zakrętów) ustanawiając nowy rekord. To aż o 8,4 s lepiej od dotychczasowego rekordu!
Wyczyn trzeba było zatem odpowiednio uhonorować. Stąd decyzja szefostwa marki o stworzeniu unikalnej limitowanej edycji luksusowego coupe. Co więcej, przysłowiowo upieczono dwie pieczenie na jednym ogniu. Bentley świętuje bowiem nie tylko rekordowy przejazd, ale także setne urodziny (stąd opcjonalna kratka 100 w przedniej części auta).
Ekskluzywna seria skrywa pod maską ten sam silnik, który napędzał rekordzistę (a jakże mogło być inaczej?). To potężne dobrze znane W12, czyli 12-cylindrowy silnik benzynowy z dwoma turbosprężarkami. Już na papierze robi wrażenie – 626 KM i 900 Nm! Jakie to ma przełożenie na osiągi? Sprint 0-100 km/h odbywa się w czasie krótszym niż wielu kierowców potrzebuje na zapięcie pasów bezpieczeństwa – to ledwie 3,7 s. Maksymalna prędkość – 333 km/h.
Limitowana edycja zyskała elementy z włókna węglowego, lakier Radium Mulliner (zachowano kolorystykę auta startującego w Pikes Peak), błyszczące czarne 22 calowe felgi Mulliner Driving oraz zielone zaciski hamulcowe i opony Pirelli P Zero Color Edition. W kabinie nie zabrakło Alcantary z kontrastowymi przeszyciami oraz tak znienawidzonego lakieru w kolorze fortepianowej czerni. Nie mogło także zabraknąć jednego charakterystycznego detalu. Pasażer ujrzy przed sobą pamiątkową grafikę z trasą przejazdu. To tak na wszelki wypadek, by nikt nie zapomniał po co powstała limitowana seria.
O cenach, póki co ani słowa w oficjalnych materiałach producenta. Znany jest za to przybliżony termin składania zamówień – grudzień 2019 roku.