Starsi czytelnicy zapewne pamiętają jeszcze czasy, kiedy to na przykład przy okazji co drugiego tankowania trzeba było otworzyć maskę, sprawdzić i ewentualnie uzupełnić poziom oleju silnikowego. Tyle że w ciągu ostatnich lat myśl techniczna przyspieszyła i dziś na atrakcje tego typu powinni być narażeni w zasadzie wyłącznie miłośnicy aut sportowych i klasyków. Tak przynajmniej mówi teoria.

W praktyce wygląda to o wiele gorzej. Niby silniki "cywilnych" samochodów (konstruowane z myślą o codziennej jeździe, a nie na tor wyścigowy – o tym dalej) nie powinny zużywać więcej niż kilka mililitrów na 1000 km, a to z kolei oznacza, że nawet przy długim interwale między wymianami (30-35 tys. km/2 lata) nie będą potrzebne dolewki. Mimo to właściciele niektórych modeli nie powinni się wypuszczać w trasę bez zapasowej butelki oleju w bagażniku. Dlaczego tak się dzieje?

Mówiąc szczerze, też nas to trochę dziwi. Nowoczesne silniki są pasowane bardzo ciasno, a do ich projektowania wykorzystuje się komputery i niezwykle zaawansowaną technikę. Mimo to wady konstrukcyjne mnożą się jak – nie przymierzając – oferta dalekowschodnich SUV-ów. Najwięcej wpadek w ciągu ostatnich lat dotyczyło pierścieni tłokowych i uszczelniaczy zaworowych. Gdy dochodzi do zużycia któregoś z tych elementów, do komór spalania dostaje się olej i następnie zostaje tam "przepalony" razem z mieszanką paliwowo-powietrzną. Kończy się to tym, że poziom oleju na bagnecie (niektóre auta – np. BMW E90 z silnikami benzynowymi – pozbawiono tego luksusowego dodatku) błyskawicznie spada, a samochód w trakcie przyspieszania lub podczas porannego rozruchu zostawia za sobą gęstą chmurę gryzącego niebieskiego dymu.

Pozostałe usterki powodujące nadmierne zużycie oleju silnikowego (np. nieszczelna turbosprężarka) podsumowaliśmy w ramce powyżej. Osobny rozdział stanowią normy zużycia oleju podawane przez niektórych producentów. Weźcie do ręki pierwszą lepszą instrukcję obsługi – duża jest szansa na to, że znajdziecie tam zapis dopuszczający spalanie środka smarnego na poziomie 0,5-1 l na tysiąc kilometrów.

Jednym słowem – bzdura. Tyle to może brać niezwykle luźno spasowany silnik, przeznaczony do wyczynowej jazdy torowej, ewentualnie – motor Wankla, który jednak mało kto (poza np. Mazdą) dziś już stosuje. Umieszczenie takiego zapisu w instrukcji ma na celu tylko jedno – utrudnienie wam, kierowcom, składania jakichkolwiek reklamacji gwarancyjnych. Poza tym jednostka przepalająca takie ilości oleju nie może spełnić norm czystości spalin, według których została homologowana. W sumie nic dziwnego, bo w takim wypadku to już pojazd... dwupaliwowy.

Sprawny, szczelny i rozsądnie traktowany silnik spalinowy musi brać drobne ilości oleju. Przyjmijmy, że zdroworozsądkowa wartość to nie więcej niż 0,15 l/1000 km – gdy zużycie na dłuższą metę jest wyższe, warto zajrzeć do warsztatu.

Ważne: w trudnych warunkach (np. długotrwała jazda autostradą) apetyt na olej może wzrosnąć. Wysokie spalanie oleju grozi zatarciem jednostki, ma niekorzystny wpływ na katalizator, a w cylindrach i układzie dolotowym odkładają się złogi nagaru i olejowego błota. Cierpi też osprzęt (m.in. zawór EGR), a w benzyniakach przedwcześnie zużywają się świece.

Uszczelka miski: wymiana z reguły jest tania, podczas naprawy usuwa się resztki starej uszczelki. Miska może być też skorodowana lub uszkodzona mechanicznie. Foto: Auto Świat
Uszczelka miski: wymiana z reguły jest tania, podczas naprawy usuwa się resztki starej uszczelki. Miska może być też skorodowana lub uszkodzona mechanicznie.

Najprościej – rzecz jasna – wykrywa się wycieki, zwłaszcza gdy auto stoi zawsze w tym samym miejscu. Plastikowe osłony silnika mogą nieco utrudnić sprawę, ale jeśli nieszczelność jest duża, to olej i tak wydostanie się na zewnątrz. Za znikanie oleju opowiadają też turbosprężarka – np. zużycie uszczelniaczy, ryzyko rozbiegania diesla – oraz wadliwie działająca odma olejowa. Wycieki często pochodzą spod pokrywy zaworów (tzw. klawiatura). Łatwo zauważyć je po zdemontowaniu górnej osłony.

Jedną z częstszych przyczyn znikania oleju z silnika są uszkodzone uszczelniacze zaworowe: usterkę najłatwiej zauważyć podczas rozruchu na zimno – auto puszcza chmurę niebieskiego dymu, a po chwili spaliny odzyskują normalną barwę.

Często w silnikach o dużym przebiegu za spalanie oleju przez silnik odpowiadają uszkodzone pierścienie: niebieski dym przy obciążeniu. Uwaga: nie zawsze da się wymienić pierścień, często trzeba kupić nowy tłok.

W przypadku awarii uszczelniacza wału olej ubywa powoli, a sam wyciek może być niewidoczny pod samochodem.

Olej z silnika ucieka również poprzez uszkodzoną uszczelkę miski olejowej. Jej wymiana z reguły jest tania. Miska olejowa może być również uszkodzona mechaniczne lub skorodowana.

Pomiaru dokonuje się na ciepłym silniku, kilka minut po zakończeniu jazdy, auto powinno stać na płaskim, równym terenie. Uwaga: elektroniczne wskaźniki są pomocne, ale często pokazują... co chcą! Jeśli poziom oleju szybko spada, a macie do czynienia z „luźnym” silnikiem, możecie zacząć od wymiany oleju na gęstszy, np. 10W-50 (lub 60) zamiast 5W-40.
Prawidłowy poziom - mechanicy radzą, żeby poziom oleju utrzymywać w okolicy 2/3 skali. Podczas odczytu bagnet trzymajcie w miarę stabilnie i poziomo, w przeciwnym razie wynik może być zafałszowany. Foto: Auto Świat
Pomiaru dokonuje się na ciepłym silniku, kilka minut po zakończeniu jazdy, auto powinno stać na płaskim, równym terenie. Uwaga: elektroniczne wskaźniki są pomocne, ale często pokazują... co chcą! Jeśli poziom oleju szybko spada, a macie do czynienia z „luźnym” silnikiem, możecie zacząć od wymiany oleju na gęstszy, np. 10W-50 (lub 60) zamiast 5W-40. Prawidłowy poziom - mechanicy radzą, żeby poziom oleju utrzymywać w okolicy 2/3 skali. Podczas odczytu bagnet trzymajcie w miarę stabilnie i poziomo, w przeciwnym razie wynik może być zafałszowany.
Marka/model średnie zużycie w l/1000 km
Skoda Superb 2.0 TSI 0,06
BMW 528i 0,05
Ford Focus 1.0 0,04
Audi A6 Avant 2.0 TDI 0,03
Mini Cooper SD 0,03
Opel Meriva 1.7 CDTI 0,03
Subaru XV 2.0D 0,03
Audi Q3 2.0 TDI 0,02
Honda Jazz 1.3 i-DSI 0,02
Mercedes A 180 0,02
Mercedes GLK 220 CDI 0,02
VW Golf 1.4 TSI 0,02
Ford C-Max 2.0 TDCi 0,01
Mercedes E 350 CDI 0,01
Seat Alhambra 2.0 TDI 0,01
Suzuki Kizashi Sp. 2.4 0,01
VW up! 1.0 0,01
Kia Rio 1.4 CVVT 0
Mazda CX-5 2.2 0
Volvo V60 D2 0

Ale niektórzy producenci, dopuszczający zużycie na poziomie 1 l/1000 km, powinni chyba się chyba popukać w czoło... Podczas kontroli poziomu nie ufajcie elektronice, używajcie bagnetu. Jeśli chodzi o wymianę, to lepiej zapomnijcie o interwałach rzędu 30-35 tys. km!