• Wojna w Ukrainie wywindowała ceny niklu do poziomu sprzed 11 lat, cena litu wzrosła dwukrotnie od końca ubiegłego roku
  • Wyższe koszty surowców przekładają się na wyższe ceny baterii, a tym samym samochodów elektrycznych
  • Najtańsza Tesla Model 3 od grudnia 2020 r. zdrożała już o 18 proc., Elon Musk nie zapowiada już obiecanego auta elektrycznego w cenie ok. 25 tys. dolarów
  • Atak Rosji na Ukrainę — tu znajdziesz najnowsze informacje

Czy napaść Rosji na Ukrainę może spowodować, że auta elektryczne nie tylko nie zaczną tanieć, ale mogą stać się jeszcze droższe? Choć wydaje się to absurdalną zależnością, to faktycznie może tak się stać. Wszystko dlatego, że jak wskazuje w swojej analizie Reuters, rosnące koszty surowców takich jak np. nikiel czy lit, spotęgowane rosyjską inwazją, mogą spowolnić, a nawet odwrócić długoterminowy trend spadku cen baterii, które są najdroższym elementem aut elektrycznych. A to z kolei, jak dodał cytowany przez Reutersa Gregory Miller, analityk z Benchmark Mineral Intelligence, może utrudnić rozpowszechnienie tego źródła napędu.

Jeśli średnie ceny ogniw litowo-jonowych rzeczywiście wzrosną, byłby to pierwszy taki przypadek rok do roku. A biorąc pod uwagę wszelkie fakty, nie można tego wykluczyć. Z analizy opublikowanej przez Reutersa wynika, że konflikt w Ukrainie wywindował ceny niklu do poziomu ostatnio notowanego 11 lat temu. Niestety, to nie koniec złych wieści dla producentów aut, a w efekcie dla końcowych klientów. Ze względu na duże zapotrzebowanie, któremu nie są w stanie zaradzić dostawcy, od końca roku ponad dwukrotnie wzrosły również ceny litu. A surowce stanowią nawet 70-80 proc. ceny baterii.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Wyższa cena aut elektrycznych = mniej chętnych do ich zakupu

Nie od dziś wiadomo, że głównym powodem, dla którego auta elektryczne na razie nie mają szans na szerokie upowszechnienie, jest ich wysoka cena. Międzynarodowa Agencja Energii podała, że w ubiegłym roku pojazdy elektryczne stanowiły 9 proc. wszystkich sprzedanych pojazdów na świecie. Według firmy konsultingowej AlixPartners w 2030 r. odsetek ten powinien wzrosnąć do 24 proc. Ale jak pokazało badanie przeprowadzone w 2021 r. przez OC&C Global Speedometer, ponad połowa klientów nie jest gotowa zapłacić z góry dodatkowych 500 dolarów, aby stać się właścicielem samochodu elektrycznego, i to mimo niższych kosztów operacyjnych. Tym samym producenci "elektryków" mogą stanąć przed nie lada problemem, bo obecnie głównymi nabywcami tego typu pojazdów są bogaci klienci, a oni nie zapewnią efektu skali.

Podwyżki cen wielu aut już stały się faktem. Tesla Model 3, najtańszy model amerykańskiego producenta, od grudnia 2020 r. zdrożał już o 18 proc. i obecnie kosztuje niemal 45 tys. dolarów. To efekt kłopotów z łańcuchem dostaw. Ponadto Elon Musk już w styczniu br. zapowiedział wycofanie się z obietnicy z 2020 r., zgodnie z którą miał zostać opracowany samochód w cenie ok. 25 tys. dolarów. Inni producenci, tacy jak Rivian i Lucid Group, jeszcze nie poszli tą drogą — ten pierwszy wycofał się z próby podniesienia cen elektrycznych SUV-ów i pickupów dla już złożonych zamówień z obawy o ich możliwe anulowanie, a drugi rozważa taką możliwość, chcąc zrównoważyć wyższe koszty powstałe w łańcuchu dostaw.