- Audi 80 B3: współczynnik oporu powietrza to zaledwie 0,29
- Auto produkowano do 1991 roku
Gdy w 1986 roku zaprezentowano Audi 80 B3, wiele osób zastanawiało się: co to ma być? Samochód czy kostka mydła? Żadnych chromów, żadnych kantów, a do tego bez rynienek przeciwdeszczowych. Ogromne szyby niemal spoczywają na głowach pasażerów. Dach był na tyle niewielki, że złośliwcy twierdzili, iż w kolejnej generacji będzie miał już wielkość kartki A4 (wówczas nie mieli pojęcia, że następca Audi 80 tak właśnie zostanie nazwany).
Dzisiaj już wiemy, że samochód okazał się wyjątkową konstrukcją, która ma dwa oblicza. Na początek to, co projektantom udało się zrobić dobrze. Przykładowo współczynnik oporu powietrza, wynoszący Cx 0,29, okazał się wyjątkowo niski (choć jednocześnie w 1986 roku nie był już sensacją, bowiem Opel Omega A, debiutujący w podobnym czasie, osiągał lepszy wynik (0,28), a Audi 100, które pokazano cztery lata wcześniej, również imponowało świetnym rezultatem – 0,30.
Audi 80 B3: prawdziwa nowoczesność lat 80.
Inżynierowie Audi odpowiedzialni za zawieszenie, układ napędowy i silnik też zaprojektowali wszystko jak należy. Dzięki temu wiele elementów poprawiło się w stosunku do poprzednika. Pomimo prostej tylnej osi B3 okazuje się bezpieczne w prowadzeniu. Pięciobiegowa skrzynia może być przełączana dokładnie, łatwo i ma dość krótkie drogi prowadzenia dźwigni, nawet według dzisiejszych standardów, a czterocylindrowe silniki są ciche i ekonomiczne.
Jeżeli chodzi o dane techniczne, to nie pomyliliśmy się – auto rzeczywiście ma benzynowy silnik. Błędu nie ma także w informacji, że z pojemności 1,8 litra uzyskano moc 75 KM, która jest osiągana przy 4500 obr./min. Taki niewysilony motor ma szansę przetrwać niemal wieczność. Co istotne, zestopniowanie skrzyni biegów sprzyja spokojnemu podróżowaniu autostradą. Na równej drodze strzałka szybkościomierza potrafi dotrzeć do 180 km/h, a pod koniec długiego zjazdu – nawet do liczby 210.
Audi 80 B3: maksymalne w tamtym czasie zabezpieczenie antykorozyjne.
Z obecnego punktu widzenia użytkowników tego auta Audi było ekspertem w dziedzinie poszycia nadwozia. Specjaliści z Ingolstadt ocynkowali je w całości. Zewnętrzne blachy zabezpieczono elektrolitycznie, bardziej skomplikowane elementy zanurzono w kąpieli KTL, a inne, mniej widoczne podzespoły poddano cynkowaniu ogniowemu. Można było śmiać się rdzy prosto w twarz. Ponadto wnęki progów zostały zalane gorącym woskiem, części podłogi pokryto specjalną powłoką, a cienkie szwy trwale uszczelniono elastycznym PCV. Układ wydechowy wykonano z drogiej nierdzewnej stali. Ogólnie wszelkiego rodzaju zabezpieczenia antykorozyjne ważyły o około 30 kg więcej niż w przypadku modelu B1. Dzisiaj wiemy, że to uratowało samochód przed całkowitym zniknięciem z dróg.
Ferdinand Piëch – był wtedy dyrektorem ds. rozwoju Audi i chciał, żeby marka dogoniła BMW i Mercedesa. W latach 80. oznaczało to przede wszystkim podwyższenie jakości. Wysoka jakość wynikała z męczących testów. Drzwi były 20 tys. razy silnie zamykane – wspomina Johann Niederlechrer, ówczesny inżynier Audi w dziale odpowiedzialnym za funkcjonalność karoserii. Doktor Piëch miał także znacznie bardziej wymagające kryteria testowania i zatwierdzania. Na przykład testy wytrzymałościowe zostały rozszerzone do algierskiej Sahary, Kalahari, a także do Doliny Śmierci, Laponii czy Chin.
Audi 80 B3: funkcjonalność mogłaby być nieco lepsza
Niechlubnym wyjątkiem w perfekcyjnym zespole projektantów B3 są ludzie z tak zwanej grupy Package. To ludzie, którzy tak przesuwają poszczególne elementy pojazdu, że każdy z nich idealnie pasuje, a w dodatku udaje się jak najlepiej wykorzystać przestrzeń w samochodzie. Jednak w przypadku B3 zrobili wszystko źle. Auto stało się najbardziej niepraktycznym czterodrzwiowym modelem na świecie. Audi 80 B3 ma zbyt długi przedział silnikowy, krótkie tylne drzwi, nieprzyjemnie strome oparcie tylnej kanapy (w dodatku nie można jej złożyć ze względu na usytuowanie zbiornika paliwa), a bagażnik to dziwnie ukształtowana jaskinia o pojemności 401 l – znacznie mniejsza niż w poprzedniku. Jakby tego było mało, część objętości kufra zajmuje pionowo ustawione koło zapasowe.
Oczywiście, po dopuszczeniu auta do sprzedaży projektanci pod kierunkiem Hartmuta Warkußa świętowali wówczas tak, jakby zrobili wszystko doskonale. Projekt tego auta zaproponował też Giorgetto Giugiaro, ale został on odrzucony. Niemniej jednak chwalił samochód seryjny: Najlepszy projekt w ostatnich latach, udane połączenie blachy oraz szkła.
Ulrich Kern z Haus Industrieform w Essen zgadza się: Wszystko jest proste, jasne i przemyślane. Moment! To nie do końca prawda. Przecież w rzeczywistości nie wszystko okazało się takie idealne. Mocne nachylenie ścian bocznych ogranicza przestrzeń we wnętrzu, a poza tym podczas otwierania drzwi w deszczu czy też zaśnieżonego auta do środka dostaje się deszcz lub śnieg – krytykował nawet były projektant Audi Othmar Wickenheiser, w zasadzie wielki fan formy Audi 80 B3. Z kolei stromo poprowadzona tylna szyba sprawiła, że nie dało się mocniej otworzyć klapy bagażnika.
Wszystko się zgadza, ale jest też druga, korzystniejsza strona takiej stylistyki. Dzisiaj pomimo kilkudziesięcioletniego stażu auto nadal prezentuje się nowocześnie. Żaden inny klasyk nie może pochwalić się taką zaletą.