Chryslera Vipera (viper to po polsku żmija) opisaliśmy w „Auto Świecie” pod koniec 1996 r. Niestety, nie mieliśmy tego bolidu w redakcyjnym teście, korzystaliśmy jedynie z uprzejmości kolegów z niemieckiego „Auto Bilda”. Viper wywoływał skrajne emocje – nawet w Niemczech, gdzie po autostradach bez ograniczeń prędkości pędziły Porsche, Ferrari czy Lamborghini. Pierwsze egzemplarze pojawiły się w USA w 1992 r. Specjaliści z Detroit poszli na łatwiznę: wzięli ogromny, 8-litrowy silnik V10 o mocy 400 KM z ciężarówki, nieco go przerobili i włożyli do opływowej karoserii.
Viper osiągał prędkość ok. 300 km/h, a do „setki” potrzebował 4 s. To wszystko działo się w kraju, w którym za przekroczenie 100 km/h na autostradzie groził wysoki mandat, a jazda z prędkością 150 km/h mogła skończyć się więzieniem. Vipery ścigały się więc na torach albo stały w garażach kolekcjonerów, ciesząc ich wzrok i wywołując zazdrość u kolegów. W 1996 r. pojawiła się wersja GTS z charakterystycznymi dwoma pasami biegnącymi przez całe auto, od przedniego zderzaka przez maskę i dach aż do tylnego zderzaka.
Silnik podkręcono do 450 KM. Moc i moment były tak wysokie, że Viper zrywał przyczepność tylnych kół podczas przyspieszania zarówno na drugim, jak i trzecim, czwartym, a nawet piątym biegu! Vipery produkowano w latach 1992-2010, a potem, w małych seriach, w latach 2013-15. Moc silnika przekraczała często 600 KM. W grudniu 2016 r. ogłoszono, że ostatnie egzemplarze powstaną w 2017 r. Chętnych na pewno będzie wielu, a ostatnie modele szybko zyskają na wartości. Kto chciałby mieć w Polsce takie kolekcjonerskie auto, musi liczyć się z wydatkiem ok. 700 000 zł.
Naszym zdaniem
Chrysler Viper (lub Dodge Viper) to ekstremalne sportowe auto dla kierowcy, który umie poradzić sobie z wysoką mocą i tylnym napędem. W Europie Vipery występują śladowo. Używanego auta najlepiej szukać w USA, ale uwaga – nowa akcyza będzie zabójczo wysoka!