Urok koronacji polega na jej niedostępności. Zaraz po tym, jak wejdzie się do tego złotego coupé, czuć w żyłach błękitną krew. Na Jego Królewską Mość oczekuje 2,6-litrowy silnik, a miękkie zawieszenie z lekkością fali pozwala na swobodne pokonywanie krętych odcinków dróg krajowych. Podczas jazdy nie słychać nic poza syczeniem opon na mokrym asfalcie.
Kierowca, odprężony jak po trzech butelkach sake, siedzi na fotelach pokrytych winylem, dokoła otaczają go największe skarby Azji – chrom, dużo sztucznego tworzywa oraz mnóstwo blachy pomalowanej w metalicznym kolorze – a w ręce trzyma imitację drewna.
Jazda jednym z pierwszych prestiżowych modeli Toyoty przenosi w dawno zapomniane czasy, czyli do początku lat 70. dwudziestego wieku, gdy jedzenie surowej ryby owiniętej wodorostami nie było jeszcze w modzie, a ówczesna młodzież w pokojach słuchała Deep Purple – zresztą muzykę puszczano z winylowych płyt na gramofonach pochodzących właśnie z Japonii.
W Crownie z radia marki Pioneer nie uzyska się czystego dźwięku, tym bardziej że pierwszy właściciel zrezygnował z kasetowego odtwarzacza. Z przodu 6-cylindrowy silnik nuci monotonną melodię. Wówczas w Niemczech o samochodzie nikt jeszcze nie słyszał. Wprawdzie taki model w tym państwie oferowano już od 1971 r., ale wtedy nie można było jeszcze kupić topowej wersji z 6-cylindrowym silnikiem.
W Szwajcarii, Belgii czy Holandii było inaczej, ale tam nie sprzedawano przecież rodzimych modeli klasy wyższej. Mimo że jakości wykończenia nie można uznać za mocną stronę pojazdu, plastiki były miękkie, siedzenia wygodne, a odstępy pomiędzy poszczególnymi blachami – niewielkie. W tamtych czasach samochody produkowane w Kolonii lub Rüsselsheim nie były wcale lepsze pod tym względem. Miały już natomiast bardziej precyzyjne układy kierownicze, dopracowane automatyczne skrzynie biegów oraz sztywniej zestrojone zawieszenie. No i oczywiście do wykończenia ich nadwozi nie stosowano aż tylu ozdób.
Dzisiaj dostrzegamy, w jak wielu miejscach nadwozie Crowna czwartej generacji zostało upiększone chromami oraz koronami. Trudno je wszystkie zliczyć, bo są niemal wszędzie – na osłonie chłodnicy, w okolicy świateł pozycyjnych, z tyłu na bokach, a także na klapie wlewu paliwa pomiędzy tylnymi światłami.
Mimo wszystko Crown nie stał się najwyżej cenionym modelem w palecie Toyoty, bo przecież powyżej niego była jeszcze prezydencka limuzyna Century. Coupé, takie jak na naszych zdjęciach, było produkowane tylko przez trzy lata – od 1971 do 1974 roku. Tymczasem w Niemczech Crowna oferowano od 1980 roku i nabyła go pewna liczba egzaltowanych emerytów, którzy równie dobrze mogliby kupić Datsuna Laurela.
Później Toyota wprowadziła Camry, Celicę i Corollę. Następnym krokiem do zdobycia nowych klientów był Lexus. Gdy ponownie zaczyna padać deszcz, zatrzymujemy się na poboczu drogi, dźwignię automatycznej skrzyni ustawiamy w pozycji „P” (jak parking) i przekręcamy kluczyk w stacyjce. Następnie naciskamy klawisz z napisem „push” i w ten sposób możemy zwolnić kluczyk, który teraz da się swobodnie wyjąć ze stacyjki.
Zakup Crowna pozwala się trochę poczuć jak koronowana głowa. Co z tego, że jeżdżąc tym samochodem, wstępujemy w królestwo kiczu, reprezentowane przez japońskie auta z lat 70. dwudziestego wieku? Ważniejsze jest to, że podróżujemy wyjątkowym modelem, a przecież królowie też są wyjątkowymi osobami...
Toyota Crown - Plusy/Minusy
Z japońskimi klasykami z lat 70. dwudziestego wieku bywa podobnie, jak z barokowymi meblami – nie ma ich zbyt wiele na rynku, niewielu jest też takich, którzy ich szukają, a ci, którym uda się znaleźć i kupić takie okazy, są bardzo szczęśliwi.
Toyota Crown – podobnie jak inne japońskie modele – nie sprawia zazwyczaj technicznych problemów, poza tym jest mało paliwożerny i niezbyt drogi w utrzymaniu. Nieciekawa stylistyka oraz słabe materiały to norma w ówcześnie produkowanych seryjnie japońskich samochodach. Największymi rynkami zbytu dla tego modelu były Japonia oraz Ameryka.
Jeżeli lubisz stare amerykańskie samochody, to powinieneś zainteresować się Toyotą Crown, ponieważ oddaje ona charakter tamtych pojazdów, a jednocześnie nie jest tak paliwożerna, jak auta produkowane w USA.
Toyota Crown - Części zamienne
Pod tym względem sytuacja nie wygląda dobrze. U producenta i dilerów nie ma co szukać, bo albo nie mają części, albo sprzedadzą czasem coś niechętnie. Warto natomiast rozejrzeć się u prywatnych miłośników tego modelu w Szwajcarii, krajach Beneluksu czy w Skandynawii, ponieważ ponownie zaczynają się pojawiać podzespoły do Crowna – dobre i w przystępnych cenach. Początkujący kolekcjonerzy powinni zdobywać kontakty w realu, a nie w internecie.
Toyota Crown - Sytuacja rynkowa
Wprawdzie ceny zakupu tego samochodu potrafią być korzystne, to jednak w porównaniu z poprzednimi latami i tak znacznie wzrosły. Toyota Crown w wersji hardtop coupé kosztuje prawie 10 000 euro. Sedany również są dobre, a jednocześnie mniej kosztują. Tyle tylko, że najpierw trzeba znaleźć taki samochód. Oczywiście, trzeba go szukać w całej Europie.
Toyota Crown - Polecamy
Trudno powiedzieć, której wersji tego samochodu najlepiej poszukać – szczególnie gdy chodzi o Crowna z początku lat 70. dwudziestego wieku. Lepsza jest oferta modelu S110 z początku lat 80., czyli z czasu, gdy Crown trafił do sprzedaży w Niemczech. Niestety, niewiele tych aut jest w dobrym stanie, a te, które są oceniane na stan 3, kosztują około 3500 euro. Dlatego też każdy znaleziony egzemplarz jest wart rozważenia.
Galeria zdjęć
Urok koronacji polega na jej niedostępności. Zaraz po tym, jak wejdzie się do tego złotego coupé, czuć w żyłach błękitną krew. Na Jego Królewską Mość oczekuje 2,6-litrowy silnik, a miękkie zawieszenie z lekkością fali pozwala na swobodne pokonywanie krętych odcinków dróg krajowych. Podczas jazdy nie słychać nic poza syczeniem opon na mokrym asfalcie.
Zakup Crowna pozwala się trochę poczuć jak koronowana głowa. Co z tego, że jeżdżąc tym samochodem, wstępujemy w królestwo kiczu, reprezentowane przez japońskie auta z lat 70. dwudziestego wieku?
Po zajrzeniu do wnętrza można poczuć się zdezorientowanym, bo samochód wygląda jak auto amerykańskie z lat 60. dwudziestego wieku, a tymczasem jest młodszy i pochodzi z Japonii.
Silnik o pojemności 2,6 litra i z sześcioma cylindrami w rzędzie. Taki widok pod maską nie był niczym niezwykłym dla Europejczyków w latach 70.
Toyota Crown zawsze była rzadkością w Europie. Na zdjęciu – wersja hardtop bez środkowego słupka. Złoty kolor nadwozia idealnie pasuje do nazwy tego modelu
Kierowca, odprężony jak po trzech butelkach sake, siedzi na fotelach pokrytych winylem, dokoła otaczają go największe skarby Azji – chrom, dużo sztucznego tworzywa oraz mnóstwo blachy pomalowanej w metalicznym kolorze – a w ręce trzyma imitację drewna.
Pocieszna korona przy przednim kierunkowskazie.
Dzisiaj dostrzegamy, w jak wielu miejscach nadwozie Crowna czwartej generacji zostało upiększone chromami oraz koronami. Trudno je wszystkie zliczyć, bo są niemal wszędzie – na osłonie chłodnicy, w okolicy świateł pozycyjnych, z tyłu na bokach, a także na klapie wlewu paliwa pomiędzy tylnymi światłami. Mimo wszystko Crown nie stał się najwyżej cenionym modelem w palecie Toyoty, bo przecież powyżej niego była jeszcze prezydencka limuzyna Century.
Patrząc na (nie)dostępność tego modelu w dzisiejszych czasach, nazwa jest idealna – przecież podobnie jak królewska korona, także i auto produkcji Toyoty należy się jedynie nielicznym. Tyle tylko, że z innego powodu
Każdy, kto lubi egzotyczne klasyki, a jednocześnie zbyt szybko nie zraża się długimi poszukiwaniami, powinien zainteresować się Toyotą Crown.
Wlew paliwa umieszczono pomiędzy tylnymi światłami.
Ważniejsze jest to, że podróżujemy wyjątkowym modelem, a przecież królowie też są wyjątkowymi osobami...
Coupé, takie jak na naszych zdjęciach, było produkowane tylko przez trzy lata – od 1971 do 1974 roku. Tymczasem w Niemczech Crowna oferowano od 1980 roku i nabyła go pewna liczba egzaltowanych emerytów, którzy równie dobrze mogliby kupić Datsuna Laurela. Później Toyota wprowadziła Camry, Celicę i Corollę. Następnym krokiem do zdobycia nowych klientów był Lexus.
Jazda jednym z pierwszych prestiżowych modeli Toyoty przenosi w dawno zapomniane czasy, czyli do początku lat 70. dwudziestego wieku, gdy jedzenie surowej ryby owiniętej wodorostami nie było jeszcze w modzie, a ówczesna młodzież w pokojach słuchała Deep Purple – zresztą muzykę puszczano z winylowych płyt na gramofonach pochodzących właśnie z Japonii. W Crownie z radia marki Pioneer nie uzyska się czystego dźwięku, tym bardziej że pierwszy właściciel zrezygnował z kasetowego odtwarzacza. Z przodu 6-cylindrowy silnik nuci monotonną melodię.
Mimo że jakości wykończenia nie można uznać za mocną stronę pojazdu, plastiki były miękkie, siedzenia wygodne, a odstępy pomiędzy poszczególnymi blachami – niewielkie. W tamtych czasach samochody produkowane w Kolonii lub Rüsselsheim nie były wcale lepsze pod tym względem. Miały już natomiast bardziej precyzyjne układy kierownicze, dopracowane automatyczne skrzynie biegów oraz sztywniej zestrojone zawieszenie. No i oczywiście do wykończenia ich nadwozi nie stosowano aż tylu ozdób.