• 1 kWh energii elektrycznej kosztuje od 30 groszy do 2,7 zł
  • Ładowanie pustych baterii z sieci 230 V trwa od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin
  • Jazda autem na prąd opłaci się po zainstalowaniu własnej stacji ładowania we własnym garażu

Samochód elektryczny klasy kompaktowej (Volkswagen e-Golf, Nissan Leaf) zużywa 18-20 kWh energii elektrycznej na przejechanie 100 km w mieście. Tyle samo zużyje BMW i3, którym jeździmy swobodnie bez nastawiania się na oszczędzanie, nieco mniej (ok. 15 kWh/100 km) Hyundai Kona, który jednocześnie może pochwalić się imponującym zasięgiem rzędu 400 km. Malutki Smart zużyje 13 kWh/100 km.

Samochód elektryczny - ładowanie w domu jest tanie

Ładowanie samochodu elektrycznego w garażu prywatnego domu, właściwie niezależnie od taryfy, wychodzi tanio: w taryfie nocnej zaledwie ok. 30 groszy za 1 kWh. Niestety, przez noc nie naładujemy pustych akumulatorów do pełna. Ładowanie baterii z domowego gniazdka trwa tym dłużej, im większa jest pojemność baterii. Bezpieczny długotrwały pobór energii z gniazdka 230 V kształtuje się na poziomie 1,5 kW (mniej więcej tyle zwykle pobiera samochód elektryczny), a zatem ładowanie pustych baterii Hyundaia Kony o pojemności 64 kWh trwa mniej więcej dwie doby. Lepiej więc zapomnieć o taryfie nocnej i ładować się zawsze, gdy auto jest w domu, zgodnie z taryfą całodobową (ok. 60 groszy za 1 kWh). Policzmy: 20 kWh po 60 groszy to 12 zł - za tę kwotę przejedziemy 100 km. To mniej więcej równowartość 2,5 litra oleju napędowego. Tanio, ale pełną funkcjonalność samochodu na prąd zapewnia dopiero dostęp do stacji szybkiego ładowania.

Samochód elektryczny - ładowanie droższe niż szybsze

Szybkie ładowanie prądem stałym ze stacji o mocy 50 kW umożliwia pobranie w ciągu godziny energii na przejechanie ponad 200 km (o ile samochód elektryczny ma możliwość skorzystania z tak szybkiego ładowania). Jednorazowe ładowanie prądem stałym na stacji GreenWay Polska kosztuje 2,69 zł za 1 kWh. Jeśli podpiszemy umowę z operatorem tych ładowarek, cena spada do 2,19 za 1 kWh, ale dodatkowo naliczana jest opłata 40 groszy za każdą minutę postoju ponad 40 minut. Policzmy: 2,19 zł x 20 - wychodzi tyle, ile kosztuje prawie 9 litrów benzyny - czyli kompletnie się nie opłaca.

Stacje ładowania - czy to się opłaca?

Każda firma, która oferuje dostęp do stacji szybkiego ładowania, dokłada do interesu. Wynika to z faktu, iż prywatny odbiorca energii, który pobiera prąd z sieci Operatorów Systemu Dystrybucyjnego (OSD), płaci za sam fakt, że ma prawo do poboru prądu o określonej mocy. Jeśli umówi się z dostawcą na 50 kW, to sama opłata za prawo pobrania tej energii wynosi ok. 3 tys. zł miesięcznie. Oprócz tego musi zapłacić za sam prąd - ok. 1,07 zł za 1 kWh (firmy płacą drożej niż gospodarstwa domowe, a ceny energii stale rosną).

Statystycznie dziś jeden punkt szybkiego płatnego ładowania obsługuje w Polsce mniej niż jeden samochód elektryczny dziennie. Jeśli doliczyć koszt obsługi systemu, najem powierzchni, serwis, amortyzację sprzętu, wychodzi... ponad 9 zł za dostarczoną kilowatogodzinę (!) – w każdym razie tyle deklaruje GreenWay. Jak na tym zarobić? Można czekać, aż rynek się rozwinie i samochody będą ładować się jeden za drugim. A jeśli nie? Budowa stacji i przyłączy odbywa się w dużej mierze na koszt Unii Europejskiej. Po 5 latach prawie nieużywany sprzęt można zwinąć i... wsadzić na TIR-y, wywieźć za granicę i sprzedać.

Koszty operatora publicznej szybkiej stacji ładowania w przeliczeniu na jedną kilowatogodzinę energii dostarczonej do auta
Koszty operatora publicznej szybkiej stacji ładowania w przeliczeniu na jedną kilowatogodzinę energii dostarczonej do auta

Na razie GreenWay Polska obniżył moc ładowarek przypiętych do sieci OSD do 40 kW - podpadają one dzięki temu pod niższą stawkę za przydział energii. Ładowarki o pełnej mocy działają tam, gdzie można się podpiąć pod innego odbiorcę, np. operatora galerii handlowej. Tymczasem - z technicznego punktu widzenia - nawet 150 kW przydziału na stację szybkiego ładowania to wartość co najwyżej wystarczająca.

Samochód elektryczny - ładowanie za darmo

Parę firm postawiło darmowe ładowarki w celach promocyjnych - np. sieć sklepów Lidl. Ładowarki te dostępne są w godzinach pracy sklepów, przykładowo na ul. Modlińskiej w Warszawie jednorazowo mogą podpiąć się pod ładowarkę nawet 3 samochody elektryczne, ale tylko jeden naraz może ładować się szybko - prądem stałym. Czasem stacja stoi pusta, ale częściej jest zajęta np. przez taksówkarza z hybrydową Toyotą. Raz musisz poczekać pół godziny, a innym razem musisz poszukać innego kabla - chętnych na darmowy prąd nie brakuje.

Darmowo naładujemy się (w okresie promocji) na jednej ze stacji Lotosu (jest ich 12, ale nie wszystkie oferują szybkie ładowanie) i Orlenu (tych stacji ma być do końca roku 50, ale na razie jest jedna). Pozostają nieliczne punkty ładowania wystawiane przez dostawców prądu - w sumie szybkich publicznych ładowarek jest w Polsce ok. 150, podczas gdy np. w Niemczech - ponad 25 tysięcy, w Holandii - 36 tysięcy, we Francji - 25 tysięcy...

Samochód elektryczny - stacja domowa ma sens

Obecnie w miarę komfortowe używanie samochodu elektrycznego (oczywiście w granicach jego zasięgu) zastrzeżone jest dla właścicieli domów, którzy gotowi są zainwestować w tzw. Wallboxa. To domowa stacja ładowania, do której doprowadza się solidny kabel, w praktyce maksymalny prąd ładowania to 11 kW, ale może to być np. 7 kW - wszystko zależy od tego, jaki mamy lub możemy mieć przydział energii. Mając taką domową stację w ciągu kilku nocnych godzin można podładować auto w sensownym zakresie. A jeśli mieszkasz w bloku? Zapomnij o aucie na prąd, wróć do tematu za 2-3 lata - może coś się zmieni.