Niestety, choć jesteśmy coraz bogatszym społeczeństwem, nadal tylko nieliczni sprzedają swoje używane dotychczas pojazdy tylko dlatego, że im się już znudziły. Zwykle powody są inne – auto powoli staje się skarbonką, wymaga kolejnych napraw lub inwestycji, więc lepiej przerzucić ten problem na kogoś innego. Czasem w podjęciu decyzji o sprzedaży auta pomaga nawet życzliwy mechanik, doradzający, że lepiej będzie samochód sprzedać, niż dalej do niego dokładać.
Czasem jest też tak, że wprawdzie autu nic szczególnego jeszcze nie dolega, ale w związku z planowaną sprzedażą dotychczasowy właściciel postanawia ograniczyć swoje wydatki do minimum.
Nowe opony? Akumulator? Po co? Niech zapłaci za to nowy nabywca, przecież taki wydatek i tak się nie zwróci. A co jeśli traficie na sprzedawcę, który może się pochwalić świeżymi rachunkami za naprawy, obsługę czy montaż dodatkowych elementów? To też nie jest żadna gwarancja pewnego zakupu!
Był serwisowany. Ale jak?
Czasem po prostu samochód jest już w takim stanie, że bez wykonania podstawowych napraw nie da się go sprzedać, bo np. nie działają hamulce, na każdej nierówności słychać wyraźnie, z ilu luźno ze sobą połączonych części składa się zawieszenie, a z paska rozrządu zwisają już strzępy. Niestety, w takiej sytuacji mechanik naprawiający auto często zadaje właścicielowi pytanie: robimy dla siebie czy na sprzedaż?
W tym drugim przypadku z reguły o wszystkim decyduje cena – robione jest tylko to, co rzeczywiście konieczne i to stosując tylko najtańsze części. Nowe opony w używanym aucie? Lepiej sprawdźcie, jakiej są marki – czy to przypadkiem nie najtańszy azjatycki chłam?
Szczególnie ostrożnie należy podchodzić do aut, w przypadku których sprzedawcy zachwalają świeżo zamontowaną instalację gazową. W takiej sytuacji trzeba się liczyć z tym, że po montażu okazało się, że instalacja nie chce poprawnie współpracować z silnikiem lub że ktoś, montując najtańszą instalację, próbuje uatrakcyjnić paliwożernego grata.
Galeria zdjęć
Na wstępny przegląd lepiej jechać z autem jeszcze przed dobiciem targu. To pomaga uniknąć rozczarowań.
Dla nieuczciwego handlarza podrobienie książki serwisowej to żaden problem. Puste blankiety i pieczątki warsztatów można nawet zamówić przez internet. Jeśli nie da się zweryfikować historii serwisowej w warsztatach, które miały obsługiwać auto, lepiej wybrać opcję zerową – po zakupie zrobić duży przegląd obejmujący wymianę starzejących się płynów eksploatacyjnych (m.in. olejów w silniku i przekładniach, płynu hamulcowego i chłodniczego), świec, a przede wszystkim paska rozrządu. Uwaga! Nawet jeśli dokumentacja jest autentyczna, sfałszowany może być przebieg i np. zbliża się albo już wręcz minął termin planowego przeglądu.
Wymiana oleju i filtrów to jedna z tych czynności, które niemal zawsze należy wykonać po zakupie używanego samochodu. Uwaga! Do oleju warto zajrzeć jeszcze przed sfinalizowaniem transakcji. Sygnałem ostrzegawczym jest jego gęsta, smolista konsystencja. Może ona wynikać z dwóch powodów: albo olej był bardzo długo niewymieniany, albo ktoś dodał do niego zagęszczacza po to, żeby zamaskować objawy zużycia silnika, czyli hałasy i dymienie na niebiesko. Po wymianie takiego oleju na środek smarny o prawidłowych parametrach świeżo upieczony właściciel może przeżyć rozczarowanie, bo ujawnią się ukryte wady jednostki, a bez wymiany silnik się zatrze. Olej silnikowy: wymieniamy zawsze z filtrem, przy czym jakość filtra jest niemal tak samo ważna jak jakość środka smarnego. W niezależnym serwisie za 4 litry markowego oleju 5W-30 wraz z przyzwoitym filtrem i wymianą zapłacić trzeba ok. 200 zł, olej mineralny będzie znacznie tańszy, ale nie nadaje się do nowoczesnych silników. Olej w skrzyni biegów: nawej jeśli wielu producentów aut twierdzi, że jest inaczej, olej w skrzyniach automatycznych trzeba wymieniać, z reguły co 60 tys. km. W zależności od rodzaju automatu, wymaganego do niego oleju i filtrów może to kosztować od 350 zł do nawet ponad 2 tys. zł! W manualach oleje coraz częściej wymienia się tylko w przypadku eksploatacji w trudnych warunkach. Olej w mostach napędowych: w autach z tylnym napędem oraz z napędem 4x4 wymagane są też wymiany oleju w mostach napędowych i ewentualnie w przekładni rozdzielczej. Płyn chłodzący i hamulcowy: standardowo oba te płyny wymienia się co dwa lata.
Niewymieniony w porę rozrząd może doprowadzić do zniszczenia silnika. Przed zakupem auta warto sprawdzić, ile kilometrów zostało do kolejnej planowej wymiany paska rozrządu i ile taka usługa będzie kosztowała. W niektórych popularnych modelach to bardzo poważny wydatek, sięgający kilku tys. złotych, bo nie dość, że napęd rozrządu składa się z wielu rolek, napinaczy i pasków, to jeszcze dostęp do niego jest bardzo trudny. Często sprzedawcy aut używanych zachwalają wersje z rozrządem napędzanym łańcuchem, twierdząc, że wystarcza on na całe życie auta. To nieprawda! Łańcuchy, choć nie mają zwykle ustalonych interwałów wymian, też się zużywają i wymienia się je wtedy, gdy pojawią się tego objawy.
W używanym aucie opony lepiej dokładnie sprawdzić. Liczy się nie tylko głębokość bieżnika (dopuszczalne 1,6 mm to za mało, żeby bezpiecznie jeździć), ale też to, czy jest on równomiernie zużyty, wiek opon (powyżej 6 lat wyraźnie wzrasta ryzyko, że guma jest już sparciała). Auto ma nowe gumy? Lepiej sprawdzić, czy to markowe ogumienie, czy najtańsze „chińczyki”, które założono tylko po to, żeby auto dobrze wyglądało. 4 nowe, markowe opony w 4-5 razy rozmiarze 195/65 R 15 kosztują z montażem ok. 800 zł. Komplet dużych runflatów czy opon do terenówki może być 4-5 razy droższy.
W przypadku starszych aut, które od dawna jeżdżą na gazie, lepiej sprawdzić, czy przypadkiem nie kończy się legalizacja zbiornika LPG. Standardowo jest ona wystawiana na 10 lat (od daty produkcji zbiornika, a nie od momentu montażu instalacji). Po tym czasie butlę można ponownie zalegalizować (o ile ma wymaganą dokumentację i jest sprawna) lub wymienić na nową. W obydwóch przypadkach trzeba wydać na to z reguły 400-700 zł.
Pół biedy, jeśli do wymiany są tylko standardowe tłumiki. Do większości modeli dostępne są zamienniki z różnych półek. Gorzej i drożej będzie, jeśli okaże się, że zużyty jest katalizator lub filtry cząstek stałych – wtedy wydatki mogą iść w tysiące. Usunięcie tych elementów jest wprawdzie tańsze, ale też nielegalne, a przy okazji może spowodować problemy techniczne.
Jeśli sprzedawca poinformuje was, że klima działa, ale jest nienabita, to wiedzcie, że coś się dzieje. Dobicie i odgrzybienie klimatyzacji to koszt 100-200 zł, ale usunięcie nieszczelności i naprawę sprężarki klimatyzacji liczy się już w tysiącach złotych. Ze sprawnego układu może powoli ubywać czynnika, ale jeśli jest pusty, zwykle oznacza już poważną awarię. W przypadku starszych aut koszty naprawy mogą nawet zbliżyć się do wartości samochodu.
W przypadku auta używanego zarejestrowanego w Polsce opłaty urzędowe wynoszą 180,50 zł – można je obniżyć o 80 zł, pozostawiając stare tablice (możliwe tylko wtedy, gdy auto było zarejestrowane w tej samej gminie, w której mieszkacie). W przypadku auta sprowadzonego (po opłatach) koszt rejestracji wynosi 256 zł.
Polisa OC automatycznie przechodzi na nowego nabywcę auta. Problem w tym, że takie „darowane” ubezpieczenie nie zawsze oznacza mniej wydatków. Po pierwsze sprawdźcie, czy poprzedni właściciel opłacił OC jednorazowo, czy rozłożył płatność na raty. W drugim przypadku płatność kolejnych składek (o ile sprzedawca zgłosi sprzedaż ubezpieczycielowi) przechodzi na nowego właściciela – warto sprawdzić, czy inny ubezpieczyciel nie da lepszych warunków. Po drugie, nawet jeśli OC jest opłacone, ubezpieczyciel ma prawo dokonać rekalkulacji – dopłaty mogą być większe niż koszt nowej polisy!
Nawet w przypadku całkiem sprawnego auta używanego gruntowny przegląd obejmujący wymianę podstawowych elementów eksploatacyjnych może kosztować kilka tysięcy złotych! To dlatego przed zakupem lepiej odżałować kilkaset złotych na wizytę w warsztacie, sprawdzenie auta i przygotowanie szczegółowego kosztorysu tego, co jest do zrobienia.