- Retrofity LED zamontowane zamiast żarówek halogenowych, w większości reflektorów zapewniają znaczną poprawę oświetlenia drogi
- Różnicę między światłami halogenowymi a typowymi światłami w technologii LED widać z daleka
- Standardowe retrofity LED emitują światło o barwie zbliżonej do światła dziennego
- Na rynku są dostępne też LED-y, które emitują światło o barwie zbliżonej do barwy światła emitowanego przez żarówki halogenowe
- Sprawdziliśmy, czy gołym okiem da się zauważyć różnicę między zwykłymi żarówkami a różnymi wersjami markowych retrofitów
- Retrofity LED to nie to samo, co niebezpieczne ksenony
- LED-y, które nie rzucają się w oczy
- Jakie znaczenie ma barwa światła: czy "zimne" LED-y są lepsze od "ciepłych"?
- LED "ciepły" kontra żarówka i LED "zimny"
- W tych autach od razu widać, że to nielegalny retrofit LED
- To wciąż wykroczenie, ale trudniejsze do wykrycia
Polskie służby i instytucje zajmujące się dopuszczaniem pojazdów do ruchu wciąż idą w zaparte. Oficjalne stanowisko: przepisy są jednoznaczne: reflektory montowane w samochodach muszą mieć homologację, a dopuszczalne są w nich tylko takie źródła światła, z jakimi je homologowano. Czyli, jeśli mamy reflektory, które zostały homologowane z żarówkami halogenowymi H4 czy H7, to wolno w nich używać tylko takich żarówek. I nikogo nie interesuje, że od czasu, kiedy daną lampę homologowano, minęło kilka-kilkanaście, a czasem i kilkadziesiąt lat, w ciągu których w dziedzinie samochodowych źródeł światła dokonał się olbrzymi postęp. Jakoś w innych przypadkach rządzący aż tak się nie upierają przy trzymaniu się dawniej obowiązujących zasad i norm. Przykłady?
Samochody kiedyś były konstruowane z myślą o paliwach bez dodatku biokomponentów albo z minimalnym ich dodatkiem? To trudno – teraz niech jeżdżą na paliwie, w którym nawet 10 proc. to biokomponenty, nawet jeśli im to nie służy.
Auta spełniające normę emisji Euro 4 uchodziły kiedyś za ekologiczne i miały dopuszczenia do ruchu? Świat się zmienia, teraz zabrońmy im wjeżdżać do miast.
Ale już w przypadku żarówek halogenowych, które na tle nowoczesnych LED-ów ledwie świecą, mamy się trzymać kurczowo tego, co kiedyś ustalono. Logiczne, prawda?
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo- Przeczytaj także: Zatrzymali na S7 busa z Ukrainy. Inspektor ITD: proszę oddać prawo jazdy i tu ma pan 4 mandaty
Retrofity LED to nie to samo, co niebezpieczne ksenony
Dawniej takie podejście miało sens, kiedy rynek zalały tanie zestawy ksenonowe, pozwalające zamontować mocne wyładowcze w miejsce żarówek. Użytkownicy takich aut byli zachwyceni, bo świeciły one obłędnie (choć często krótko), ale za to pozostali użytkownicy dróg mieli poważne powody do narzekania, bo też oślepiały potwornie. Wtedy też wielokrotnie ostrzegaliśmy przed zakupem i używaniem takich zestawów.
Sytuacja się zmieniła, kiedy na rynku zaczęły się pojawiać retrofity LED. Te pierwsze nie oferowały może dużej poprawy w kwestii zasięgu światła i mierzalnej poprawy oświetlenia drogi, ale dzięki barwie światła bardziej zbliżonej do "białego" światła dziennego dawały subiektywną poprawę widoczności. Miały też sporo wad, m.in. do wielu reflektorów nie dało się ich zamontować, bo były znacznie większe od żarówek, generowały zakłócenia utrudniające korzystanie z radia czy też nie współpracowały poprawnie z elektroniką pokładową niektórych modeli. W większości przypadków nie miały jednak podstawowej wady, z której znane były retrofity ksenonowe – poprawnie zamontowane i ustawione nie oślepiały jadących z przeciwka. A w każdym razie nie robiły tego bardziej od legalnych, fabrycznych LED-ów z nowych aut. Z czasem, z każdą kolejną generacją, retrofity LED stawały się coraz lepsze, zostawiając w tyle światła halogenowe.
Mimo pozytywnych wyników badań w niezależnych instytutach, mimo zmian w przepisach, jakie wprowadzano w innych krajach, nasi urzędnicy i policjanci pozostają nieugięci. Ma być tak, jak kiedyś!
Mimo tego wszystkiego retrofity LED sprzedają się doskonale, chociaż ryzyko wpadki jest całkiem spore, szczególnie w przypadku starszych modeli aut. Bo różnicę w jakości oświetlenia widać z daleka i to gołym okiem. Jeśli starsze auto, z klasycznymi reflektorami świeci zbyt dobrze, a barwa emitowanego przez reflektory światła jest podejrzanie zbliżona do barwy światła dziennego, to można zatrzymywać takie auto "w ciemno" – bo nawet najlepsze żarówki halogenowe "plus 100" tak nie potrafią! Diagności też nie mają z tym problemu, bo w starszych autach LED-y po prostu rzucają się w oczy. O ile na stacji diagnostycznej diagnosta po prostu nie podbije nam przeglądu, dopóki nie założymy normalnych żarówek, to już w razie kontroli na drodze możliwa kara to nawet do 3 tys. złotych, a policja raz na jakiś czas organizuje pokazowe akcje, podczas których wyłapywane są auta z niesprawnym, ale też i nielegalnie przerobionym oświetleniem.
LED-y, które nie rzucają się w oczy
Są jednak już na rynku retrofity LED, które aż tak bardzo nie rzucają się w oczy. Oferują większość zalet dotychczas sprzedawanych LED-ów – przy znacznie niższym poborze energii (moc 20 watów zamiast 60/55 watów, jak w żarówkach halogenowych), oferują znacznie skuteczniejsze oświetlenie drogi (producent deklaruje, że nawet o 80 proc.), a przy tym mają być wielokrotnie trwalsze od żarówek halogenowych, bo ich deklarowana trwałość to do 1500 godzin, podczas gdy typowe żarówki halogenowe wytrzymują zwykle ok. 350-700 godzin. Czym się różnią? Tym, co było z jednej strony poważną zaletą takich świateł, ale z drugiej strony – szczególnie w polskich realiach, mogło prowadzić do kosztownej wpadki i problemów. Mowa tu o barwie światła! W końcu podobnie jak w przypadku domowych lamp LED mamy wybór między "zimnymi" LED-ami o temperaturze barwowej rzędu 5800-6000 K, czyli emitującymi światło biało-niebieskawe, a LED-ami o barwie "ciepłej", świecącymi lekko żółtawo, o temperaturze barwowej rzędu 3500 K.
Jakie znaczenie ma barwa światła: czy "zimne" LED-y są lepsze od "ciepłych"?
Barwa światła zbliżona do parametrów światła dziennego ma wiele zalet, ludzki mózg lepiej radzi sobie z rozpoznawaniem tak oświetlonych przedmiotów, m.in. dlatego że ich kolory wyglądają w takim świetle naturalnie, obraz jest kontrastowy i wyraźny. Niestety, takie światło ma też dwie wady – po pierwsze, w polskich realiach pozwala łatwo zdemaskować i ujawnić użytkowników lepszych, ale wciąż nielegalnych świateł. Po drugie, w przypadku aut klasycznych, takie zbyt dobre, nowoczesne światła po prostu wyglądają źle i nieoryginalnie.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak działają retrofity LED o temperaturze 3500 K w klasycznym, ponadtrzydziestoletnim Volvo 940. To auto z fabrycznymi żarówkami halogenowymi, o ile ma sprawną instalację elektryczną i niezaśniedziałe odbłyśniki reflektorów świeci znośnie, ale i tak, na tle współczesnych aut wypada blado.
Po zamontowaniu standardowych, markowych retrofitów LED, o temperaturze 6000 K i mocy 15,5 wata, Volvo świeci doskonale, a sprzęt do analizy świateł nie wykazuje przekroczeń wymaganych parametrów, da się ustawić światła tak, żeby jadący z przeciwka nie mieli powodów do narzekania. Tyle że z daleka widać, że "coś było robione" no i takie oświetlenie po prostu zupełnie nie pasuje do klasycznego auta. Jednak po przejażdżce z takimi światłami ciężko jest już wrócić do zwykłych halogenów. Więc może "ciepłe" LED-y?
LED "ciepły" kontra żarówka i LED "zimny"
Na początek do jednego z reflektorów montujemy retrofit Philips Ultinon Classic o temperaturze 3500 K i mocy 20 watów, kupiony na popularnym portalu aukcyjnym za niespełna 230 zł. No, może nie tak od razu. Mimo obiecywanego przez producenta łatwego montażu okazuje się, że akurat w przypadku oryginalnych lamp Volvo, bez przeróbek się nie obejdzie.
Choć ten retrofit LED należy do najbardziej kompaktowych modeli, ale i tak trzonek diodowego zamiennika jest minimalnie grubszy od trzonka zwykłej żarówki, przez co nie da się założyć fabrycznego pierścienia mocującego.
Co ciekawe, do zamiennika, który zamiast pierścienia ma sprężysty drucik, retrofit LED faktycznie wchodzi bez problemu. Oryginał wymaga chwili pracy, użycia pilniczka i papieru ściernego. Po kilku minutach: sukces!
Retrofit jest na miejscu, włączamy światła i... od razu widać efekt. Na tle jaskrawo świecącego, standardowego retrofitu LED, ten "ciepły" wygląda jak zwykła żarówka. Po co więc montować takie LED-y? Tylko dla ich większej trwałości? Dla porównania wkładamy więc znowu markową "wzmocnioną" żarówkę halogenową.
Tu różnicę widać gołym okiem – niby barwa światła podobna, ale retrofit LED daje go znacznie więcej. Kierujemy światła na ścianę i porównujemy poszczególne wyniki. Jest dobrze! Ewidentnie najgorzej, nie tylko pod względem ilości światła, ale też jego rozkładu, przynajmniej na pierwszy rzut oka, wypadają klasyczne żarówki.
- Przeczytaj także: Odkryłem plus w Google Maps, teraz ciągle w niego klikam. Ulubiona funkcja wielu kierowców
W tych autach od razu widać, że to nielegalny retrofit LED
Co ważne, w akurat w Volvo 940, przez szklaną szybę reflektora nie widać źródła światła, więc iluzja, że mamy do czynienia ze zwykłą żarówką, jest niemal doskonała. Z takimi reflektorami nie ma obaw, że podczas kontroli drogowej ktoś zgadnie, że ma do czynienia z nielegalnym w Polsce LED-em. Na stacji diagnostycznej diagnosta może nabrać podejrzeń najwyżej dlatego, że mimo ciepłej barwy, te retrofity LED po prostu świetnie świecą, zauważalnie lepiej od żarówek.
Niestety, takie światła to już relikt przeszłości, od ponad 20 lat większość aut ma już reflektory z plastikowymi szybami, a znajdujące się w nich żarówki są niczym nieosłonięte. W takich modelach, choć z daleka nikt raczej nie zauważy przeróbki, to z bliska dokładnie będzie widać, że zamiast żarówki w reflektorze znajduje się nowoczesny LED. I problem gotowy!
To wciąż wykroczenie, ale trudniejsze do wykrycia
Podsumowując: wciąż czekamy na zmianę przepisów, a tak naprawdę, na ich nową interpretację. Bo m.in. Niemcy, Austriacy, Czesi czy Francuzi, mimo obowiązywania u nich tych samych norm europejskich, które zdaniem naszych urzędników zabraniają montowania LED-ów, znaleźli sposób, żeby zalegalizować ich używanie. Po prostu producenci i importerzy takich lamp przebadali najpopularniejsze modele aut i stworzyli wciąż uzupełniane listy aut i konkretnych retrofitów, które są ze sobą kompatybilne – trzeba wozić ze sobą w aucie dodatkowy kwitek z deklaracją producenta, że dane auto z danym modelem retrofitu LED spełnia wymagania dotyczące świateł, a tamtejsi policjanci i diagności nie widzą problemu.
Zamontowanie w aucie retrofitów LED o "ciepłym świetle", nawet jeśli świecą bardzo poprawnie, kosztują wprawdzie 2-3 razy drożej od żarówek, ale powinny być od nich też 2-3 razy trwalsze, w Polsce nadal uznawane jest za nielegalne – można tak jeździć tylko poza drogami publicznymi. A szkoda, bo z takimi LED-ami, nawet klasykom "do twarzy".