- Pierwsze wrażenia: początkowe rozczarowanie wynikające z przesiadki z większego modelu Voge DSX 900 szybko ustąpiło miejsca uznaniu dla solidnej konstrukcji i wyposażenia Voge 525 DSX, które okazały się godne motocykli o większej pojemności
- Wyposażenie: motocykl posiada imponujące elementy, takie jak 19-calowa złota felga, amortyzator upside-down, dwie tarcze hamulcowe oraz opony Metzeler Tourance. Dodatkowo duży 7-calowy wyświetlacz, gniazdo 12 V, port USB, regulowana szyba, centralna podstawka i halogeny w standardzie
- Silnik i osiągi: Voge 525 DSX jest napędzany silnikiem pochodzącym od Hondy, oferującym 49 KM i 44 NM. Motocykl posiada dwa tryby jazdy (normalny i sportowy) oraz sześciostopniową skrzynię biegów, co zapewnia dobre osiągi i przyjemność z jazdy
- Praktyczność: motocykl sprawdza się zarówno w mieście, jak i na dłuższych trasach. Jest oszczędny (ok. 4 litrów na 100 km) i wygodny do codziennego użytku, szczególnie dla osób dojeżdżających do pracy
- · Wady: W czasie jazdy mogą być odczuwalne wibracje przy większych prędkościach oraz dyskomfort związany z gumkami na podnóżkach, które powodować uczucie niestabilności
– To ma być mały motocykl? – zapytał mnie kolega, którego spotkałem pod redakcją. Była to reakcja na słowa, że jeszcze tydzień temu jeździłem większą dziewięćsetką. Jego zdziwienie dało mi do myślenia, że przecież 525 wcale nie jest małym motocyklem.
Zarówno wygląd, wielkość, jak i wyposażenie, klasyfikują go w gronie poważnych, a jak się później okazało, naprawdę przyjemnych w użytkowaniu motocykli. Już na pierwszy rzut oka widać, że projektanci na poważnie podeszli do tego modelu i zdecydowali się na rozwiązania, których mógłby pozazdrościć niejeden właściciel motocykla o pojemności 600, nawet większej. Jest po prostu na bogato.
Voge 525 DSX — pierwsze wrażenia
Zacznijmy od tego, co rzuca się w oczy na dzień dobry. Dziewiętnastocalowa, złota i szprychowana felga z przodu. Amortyzator upside-down w efektownym, również złotym kolorze, chociaż innym odcieniu. Do tego dwie tarcze hamulcowe o średnicy 41 mm. A to wszystko na oponach Metzeler Tourance, które z pewnością nie należą do klasy ekonomicznej. Dobry początek i kilka fajnych zachęt ze strony Voge’a.
Idźmy dalej. Duży, 7-calowy i kolorowy wyświetlacz, którego nie powstydziłaby się żadna marka premium. Tuż obok łatwo dostępne gniazdo 12 V oraz praktyczny port USB. Wrażenie "dorosłości" robią jednak przede wszystkim duża i agresywna owiewka czy też czasza Voge 525 DSX. To właśnie ona sprawia, że motocykl wygląda godnie, dostojnie. Nie wygląda też, jakby była pożyczona od starszego brata.
Do listy plusów można dopisać także regulowaną szybę, którą możemy ustawić na dwóch wysokościach (raczej na postoju niż w czasie jazdy). Robi się to dość łatwo i szybko, choć przy prędkościach rozwijanych przez motocykl możemy uznać to udogodnienie raczej za miły dodatek niż konieczność. Tym, co właściciele Voge’a z pewnością docenią, jest centralna podstawka oraz halogeny montowane w standardzie. Można powiedzieć, że baza zapewnia wręcz "wyprawowe" możliwości.
Czy Voge 525 DSX kogoś nam przypomina? Oczywiście, a to z kilku powodów. O połowie motocykli ADV słychać dziś, że są trochę podobne do GS-a. Tak też jest w tym przypadku. Gdy przyjrzymy się bliżej, można również dostrzec elementy przypominające jednoślady Kawasaki, Benelli czy Triumpa. Moim zdaniem jednak Voge 525 DSX ma swoją linię i to całkiem przyjemną dla oka. Głowę daję, że większość osób myśli początkowo, że to większa maszyna (tak, piszę o tym trzeci raz, ale w przypadku pojemności poniżej 600 cm wiele osób zwraca właśnie na to uwagę).
Sylwetka jest spójna i wszystkie zewnętrzne elementy i dodatki, takie jak gmole, siedzenia, ciekawy tłumik czy kufry, sprawiają, że mamy do czynienia z poważnym motocyklem, który nie ma być namiastką przygody z ADV, a raczej świadomym wyborem i rynkowym konkurentem, nawet dla największych graczy na rynku. Szczególnie gdy zaczniemy przyglądać się kwestiom ekonomicznym, ale o tym później.
Co do rynku, to Voge i tu nie ma najmniejszych kompleksów. Producent szeroko chwali się, że już w pierwszym miesiącu sprzedaży na wymagającym włoskim rynku model ten
pozamiatał konkurencję i został liderem sprzedaży. W pełni chińskiemu motocyklowi udało się to pierwszy raz w historii. Co jeszcze o tym zdecydowało, oprócz obiecującej bryły?
Voge 525 DSX — zaglądamy "pod maskę"
Rozważając zakup Voge’a, należy wziąć pod uwagę, że za jego produkcją stoi prawdziwy gigant. To, że my w Polsce mało znamy chińskich producentów, nie oznacza, że mamy do czynienia z debiutantem. 525 DSX powstał w słynnej fabryce należącej do chińskiego koncernu Loncin, który rocznie wypuszcza na rynek 2,5 mln jednośladów. Jeśli ta liczba to dla kogoś za mało, warto pamiętać, że to właśnie Loncin od lat współpracuje z firmą BMW i produkuje silniki do serii F. Innymi słowy znamy i często bardzo cenimy ich produkty, choć czasem nawet nie jesteśmy tego świadomi. Czasem zastanawiam się, czy jako konsumenci odkrywamy właśnie nowe produkty z Chin, czy też orientujemy się, że to, co nazywaliśmy włoskimi czy niemieckimi maszynami, od lat w dużej mierze było chińskie.
Jednym z najważniejszych elementów każdego motocykla jest oczywiście silnik. I to właśnie serce motocykla można brać za swego rodzaju gwarancję jakości, gdyż ta jednostka pochodzi nie skądinąd, jak ze słynącej z bezawaryjności Hondy. Chińscy inżynierowie nieco unowocześnili tę konstrukcję, ale rzędowa dwucylindrówka jest jednostką sprawdzoną w boju. 49 KM oraz 44 NM to wartości, które pozwalają prowadzić ten motocykl osobom posiadającym prawo jazdy kategorii A2. Moim zdaniem jednak to tylko teoria, bo jednoślad ten powinien docenić także bardziej doświadczony kierowca. Choć nie jest demonem mocy, ma także swoje liczne zalety.
Jak się sprawdza ten silnik w ważącym 206 kilogramów motocyklu? Trzeba przyznać, że nad wyraz dobrze. Sam jego dźwięk przywołuje w pamięci markę Honda. Dwa tryby jazdy, normalny i sportowy sprawiają, że jednym przyciskiem można nieco "podrasować" osiągi i wyciągnąć z motocykla maksimum. Aby to się udało, na pokładzie mamy sześciostopniową skrzynię biegów, która działa dobrze, choć biegi raczej nie wchodzą jak w masło. W testowanym egzemplarzu trzeba było wkładać odrobinę siły przy manewrowaniu przekładnią. To jednak raczej cecha niż wada. Voge 525 DSX to z pewnością nie rakieta, ale naprawdę dobrze sobie radzi i pozwala zostawić auta na światłach w tyle.
Voge 525 DSX w praktyce
Półlitrowy Voge został zaprojektowany jako motocykl ADV. Trzeba jednak przyznać, że z uwagi na konstrukcję i wagę znakomicie radzi sobie w mieście. Jeśli ktoś decyduje się na tę kategorię motocykla z uwagi na wygląd i do codziennej jazdy, a niekoniecznie planuje wielotysięczne trasy po kontynencie, może być szczególnie zadowolony. Sprawnie manewruje się nim między samochodami, a osiągi są aż nadto wystarczające, jeśli poruszamy się po mieście i jego okolicach. Wydaje się, że ten sprzęt spodoba się tym, którzy dojeżdżają na co dzień spod miasta do pracy. Dodatkową zaletą będzie dla nich również oszczędność, bo 525 DSX potrzebuje około 4 litrów na każde sto kilometrów, które zatankujemy do liczącego 16,5 litra zbiornika. W trybie sportowym spala nieco więcej, ale są to naprawdę małe różnice, warte niewielkiego "dopalenia". Wyprawy motocyklowe na Voge'u 525 DSX są zatem nie tylko możliwe, ale też mogą okazać się sposobem na niedrogie i udane wakacje. Gdy jeździ się na tym sprzęcie, naprawdę można niekiedy zapomnieć o tankowaniu.
Jak jeździ się na tym jednośladzie? Wracając do moich początków na 525 DSX, trzeba pamiętać, że to motocykl klasy 500 i w tych kategoriach należy go oceniać. Uważam jednak, że, paradoksalnie, z uwagi na dorosły wygląd i wystarczającą dynamikę na motocyklu możemy poczuć się niemal jak na pełnowymiarowym jednośladzie nie tylko na kategorię A. Voge’em jeździ się naprawdę przyjemnie, szczególnie osobom niższego i średniego wzrostu. Z uwagi na niewielką masę i swego rodzaju "poręczność", naprawdę można cieszyć się jazdą i lekkością manewrowania, bez konieczności zmagania się z samym pojazdem, nie zawsze dobrze dobranym rozmiarem do kierowcy.
Jednym z mankamentów, które mogą być nieco odczuwalne w czasie jazdy, są wibracje przy większych prędkościach, co jednocześnie jest dość typowe dla takich konstrukcji silnika. Tym, co najbardziej irytowało mnie w czasie jazdy, były opasłe gumki na podnóżkach. Miałem wrażenie, jakbym stawiał stopę na napompowanych balonikach, a później próbował na nich pewnie zmieniać biegi. Gumki w udostępnionym modelu wykazywały pewne zużycie, ale raczej nie to było powodem dyskomfortu. Gdybym kupił Voge’a, demontaż lub wymiana gumek byłaby pierwszą rzeczą, którą bym zrobił.
Kolejnym elementem, do którego musiałem się nieco przyzwyczaić, były lusterka o nietypowym kształcie. Design sprawił, że widoczność w 525 DSX nie jest w mojej ocenie najlepsza, przez co wielokrotnie usiłowałem poprawiać lusterka w czasie jazdy. Pamiętajmy jednak, że w razie potrzeby lusterka można wymienić lub, jak wspomniałem, przyzwyczaić się. Ja mimo wszystko zostawiłbym oryginał, bo ramki w nietypowym i zadziornym kształcie wyglądają dość efektownie.
Voge 525 DSX — jest "japońsko"
Czy cena 29 tys. 900 zł jest atrakcyjna? Z pewnością, gdy weźmiemy pod uwagę, jak wiele dodatków typowych dla klasy premium otrzymujemy w standardzie. Kontrola trakcji, ABS marki Bosh, crashpady czy światła ledowe oraz przeciwmgielne to niewątpliwie wyróżniki DSX 525. Jakość motocykla wydaje się być co najmniej dobra lub bardzo dobra. Motocykl wygląda już niemal tak, jak japońska konkurencja i trudno jest doszukiwać się realnych mankamentów estetycznych, wynikających choćby z użycia gorszych materiałów. Jest mniej więcej tak jak zawsze, tylko kilka tysięcy taniej. Tym, co mi osobiście nie podoba się w osprzęcie na kierownicy Voge, to… kolory przełączników. Czerwień mogłaby moim zdaniem być nieco bardziej nasycona i sprawiać wrażenie lepszej jakości. To jednak drobiazg i rzecz gustu.
Na dziś można mówić przede wszystkim o zaletach wynikających z ciekawego designu, wykorzystaniu sprawdzonych technologii oraz bogatym wyposażeniu. O tym, w jaki
sposób upływ czasu wpłynie na te jednoślady, dowiemy się za kilka lat. Pamiętajmy jednocześnie, że importer oferuje na Voge 525 DSX aż pięć lat wydłużonej gwarancji.