- Zaawansowana aerodynamika McLarena 570S generuje na tyle dużą siłę docisku, że zbędny jest wysuwany spoiler z tyłu
- Składany dach Spidera waży tylko 46 kilogramów
- Wszystko musi być lekkie. Nawet cienkie jak nitki tylne światła podkreślają, że w tej kwestii nie ma miejsca na kompromis
Z wielką niecierpliwością czekałem na jazdę McLarenem 570S. Nigdy wcześniej nie miałem okazji siedzieć za kierownicą samochodu tej marki, choć wiele razy ocierałem się o taką szansę. Teraz nie trzeba międzynarodowych negocjacji, ponieważ McLaren latem otworzył pierwszy salon w Polsce i dołączył do licznego grona sportowych marek, które z sukcesem sprzedają samochody na naszym rynku. Mamy: Astona Martina, Ferrari, Lamborghini, McLarena, Porsche. Brakuje już tylko tych najbardziej niszowych marek, jak Bugatti, Pagani, czy choćby Koenigsegg.
Kiedy widzę McLarena 570S na ulicy, bardzo przypomina mi sylwetką Ferrari. Jednak czy jest równie pikantny w smaku, jak włoska maszyna? Pora się dowiedzieć.
Przy odbiorze McLarena 570S potrzebowałem instruktażu. Niełatwo znaleźć przycisk, który pozwala unieść kosmiczne drzwi. Odsłaniają one próg karbonowej karoserii, który w przedniej części jest cieńszy, żeby łatwiej można było wsunąć się w kubełkowe fotele. Miejsca we wnętrzu nie zabraknie nawet wyższym osobom, ale oczywiście, trudno zapomnieć, że siedzi się w dwuosobowym aucie z silnikiem umieszczonym centralnie z tyłu. Wrażenie klaustrofobii zmniejsza obszerna, obła przednia szyba.
Dowiedziałem się też, że zmiana trybu jazdy wymaga wcześniejszego sięgnięcia do przycisku „Active”. Wtedy podświetla się ring wokół guzika i już możesz konfigurować ostrość McLarena według własnych potrzeb, wybierając jeden z trzech trybów. Reszta przycisków i przełączników służy do naturalnego sterowania. We wnętrzu nie znajdziecie barokowego przepychu, znanego z Ferrari. McLaren nie wychodzi poza obszar niezbędnych przełączników i nie zajmuje sobie głowy tym, jak zrobić wrażenie na innych. Tu panuje porządek w stylu sportowego ascetyzmu. Na liczniku – nie za dużym, bo przecież liczy się każdy gram – widać temperaturę i ciśnienie opon, czyli jedne z ważniejszych informacji na torze wyścigowym. Są też komunikaty, kiedy silnik i skrzynia biegów osiągają odpowiednią temperaturę, żeby można było w pełni korzystać z potencjału McLarena 570S.
McLaren 570S Spider - sportowy Ascetyzm
Nad McLarenem 570S unosi się poświata wyjątkowości, która zabłysnęła po narodzinach modelu F1 – przyspieszał on do „setki” w 3,3 s i zdolny był popędzić 390 km/h. W swoim czasie był to najszybszy samochód drogowy. Jednak prawdziwy rozkwit McLarena nastąpił 7 lat temu. W nowej palecie modelowej znalazło się również P1, które rywalizowało z najwyższą ligą, czyli LaFerrari i Porsche 918. Nie bez znaczenia są również sukcesy marki w wyścigach Formuły 1.
Nic więc dziwnego, że z dreszczykiem emocji sięgam do przycisku „Start”. Za plecami 570S zaczyna bulgotać doładowane V8 o mocy 570 KM, które pozwala rozpędzić się ważącemu 1498 kg bolidowi do 328 km/h. Walka z masą to element, który powraca z każdym krokiem poznawania McLarena.
McLaren 570S Spider jest zdecydowanie lżejszy od Mercedesa-AMG GT czy Porsche 911 Turbo S. Jego masa jest porównywalna z Ferrari 488 GTB. Choć na rynku są również Lamborghini Huracán, Audi R8 V10 czy choćby Aston Martin Vantage, to jednak najbliższą konkurentką pod względem konstrukcji wydaje się włoska maszyna. Przejdźmy do dźwięku silnika, jednej z ważniejszych cech wpływających na wrażenie zza kierownicy w samochodzie sportowym.
Z zewnątrz McLaren 570S pogrzmiewa groźnie i basowo. We wnętrzu czuje się kneble w postaci turbosprężarek. Porównanie gangów McLarena 570S i Ferrari 488 GTB wypada tak samo, jak widok silników w obu autach. W Ferrari mamy galerię z przeszkleniem, która pozwala podziwiać czerwone kolektory dolotowe. Już sam widok rozgrzewa zmysły do czerwoności. W McLarenie kolektor dolotowy służy nie do oglądania, lecz do doprowadzania powietrza do silnika, a ażurową pokrywę można otworzyć tylko w serwisie. W Ferrari wachlujemy prawą stopą tylko po to, żeby usłyszeć arię różnorodnych dźwięków, a to, co dociera do uszu kierowcy McLarena, bardziej przypomina auta wyczynowe. Po raz kolejny widać, że ten bolid był projektowany przez ludzi, którzy żyją na torach wyścigowych.
Oczywiście, że McLaren 570S z tak sportową sylwetką nie może przejechać ulicą niezauważony, ale jego kształty nie są tak wyzywające, jak w Lamborghini. McLaren 570S sprawia wrażenie naturalnego, budowanego po to, żeby osiągać dobre czasy na torze, a nie po to, by wykręcać szyje ludzi na ulicy. Ciekawe jednak, że tę teorię podważają rury, które łączą kolektor dolotowy z wnętrzem auta. Nie poprawiają osiągów, zwiększają masę, a ich zadanie polega tylko na poprawieniu wrażeń dźwiękowych u kierowcy i pasażera...
Dodaję gazu i czuję tę lekkość przodu, znaną z samochodów z silnikami umieszczonymi centralnie. Coraz swobodniej obchodzę się z McLarenem 570S i mimo mokrej nawierzchni wóz wciąż zachowuje niewiarygodną stabilność. Wychylam gaz do oporu,
McLaren 570S wciska w fotel, ale tył samochodu nie tańczy na drodze jak w Mercedesie-AMG GT ani w Astonie Martinie Vantage’u. Nawet zmiana biegów podczas ostrego przyspieszania nie powoduje szarpnięć, a przecież 570S dobija do „setki” w 3,2 s. McLaren jest mistrzem w kontroli nad mocą. Dopracowana elektronika powoduje, że nawet podczas szybkiej jazdy nie jest agresywny.
Dzięki temu mniej wprawny kierowca potrafi osiągnąć znacznie lepszy czas na torze. Znakomite wrażenie pozostawia układ kierowniczy. Ma hydrauliczne wspomaganie z elektryczną pompą. Dzięki temu daje kierowcy bezpośrednie informacje o przyczepności przednich kół i podpowiada, jaką kontrę należy założyć w przypadku poślizgu. 570S jest bardzo szybkie, świetnie wyważone i wystarczająco komfortowe, by jeździć nim na co dzień. Nawet niski nos nie stanowi problemu, ponieważ z pomocą jednego przycisku można go unieść, wjeżdżając np. do garażu podziemnego. Walka z masą na szczęście nie ograniczyła komfortowego wyposażenia. Mamy klimatyzację, skórę, nawigację, a nawet dociągane elektrycznie drzwi.
Im szybciej jeżdżę, tym bardziej jestem pod wrażeniem McLarena 570S. Pierwsza randka z McLarenem za mną. Była intensywna, ale nie za długa. Może wiosną uda się otworzyć dach i rozłożyć skrzydła na torze.
McLaren 570S Spider - naszym zdaniem
McLaren 570S jest prawdziwy. Czuje się, że w założeniach miał to być skuteczny samochód, a nie na pokaz. Stylizacja wynika z technicznych uwarunkowań i aerodynamiki, a zachowanie na drodze – z ogromnego doświadczenia inżynierów w wyścigach. Widać, że nie pierwszy raz oswajają bestię.