Auto Świat Testy Porównania samochodów Kampery Volkswagena: California i Grand California. Która wersja pasuje do Ciebie?

Kampery Volkswagena: California i Grand California. Która wersja pasuje do Ciebie?

Volkswagen California Ocean stworzony na bazie modelu T6 i Grand California, bazująca na znacznie większym Crafterze, to auta o odmiennych charakterach, możliwościach i gabarytach, choć wcale nie aż tak bardzo różniące się ceną. Podpowiadamy, jak dokonać właściwego wyboru.

Kampery VWŻródło: Auto Świat / Piotr Szypulski, andrzej kondratczyk
  • Zarówno „mała” California, jak i Grand California oferują cztery miejsca do spania
  • Większy model, mimo znacznie bogatszego wyposażenia, nie musi być wcale droższy, ani więcej palić
  • Obydwa auta nadają się do wyjazdów przez cały rok, a nie tylko latem

Modele California to w ofercie Volkswagena nic nowego – już w latach osiemdziesiątych Volkswagen sprzedawał pod tą nazwą kampery przygotowywane przez firmę Westfalia. Tyle że w 2001 roku Westfalię przejęła konkurencja spod znaku trójramiennej gwiazdy, więc Volkswagen musiał zacząć radzić sobie samodzielnie. I trzeba przyznać, że robi to znakomicie. Do niedawna pod nazwą California występowały wyłącznie dosyć kompaktowe kampery bazujące na modelu transporter. W 2019 roku oferta została poszerzona o model Grand California – pełnowymiarowy, komfortowy dom na kołach na bazie modelu Crafter.

Volkswageny California – różnice nie tylko w rozmiarach

Mniejsze auto widoczne na zdjęciach to Volkswagen California Ocean, a większe – Volkswagen Grand California 600, czyli bardziej rodzinna wersja dużego volkswagenowskiego kampera. W ofercie znajduje się też model Grand California 680, jeszcze większy, bardziej komfortowy, ale przeznaczony tylko dla dwóch osób.

Kamperów na rynku jest mnóstwo, również takich, które bazują na różnych modelach Volkswagena. Tyle, że w przypadku obu Californii nie mamy do czynienia z wyrobem jakiejś manufaktury, czy przeróbką wykonaną przez mniej lub bardziej znaną firmę specjalizującą się w kamperach – to modele produkowane i dystrybuowane przez Volkswagena, do których producent zapewnia pełne wsparcie techniczne, serwis i części. To poważny atut, bo przy dalekich podróżach do odległych miejsc szansa, że w razie potrzeby uda nam się znaleźć ASO Volkswagena jest większa niż prawdopodobieństwo, że znajdziemy przedstawicielstwo jednej z kamperowych manufaktur. A jak z dopracowaniem konstrukcji? O tym za chwilę.

Kultowy Volkswagen T6 California

Zacznijmy więc od „małej” Californi. Ten model jest po prostu kultowy i ponadklasowy. Mimo, że bazuje przecież na produkowanym masowo Transporterze, dzięki wysmakowanym detalom uchodzi za auto wręcz prestiżowe.

Volkswagen California T6 występuje w trzech podstawowych wersjach wyposażeniowych: Beach, Coast oraz Ocean. Wersja Beach to po prostu bus, tyle że z kilkoma dodatkami poprawiającymi jego urodę, wyposażony w siedzenia, które da się przerobić na łóżko oraz ręcznie rozkładany dach, pod którym mieści się dodatkowa, dwuosobowa sypialnia. Wersje Coast i Ocean mają za dodatkowe meble i kuchnię, przy czym w drugiej z nich dach otwiera się elektrycznie, a szyby mają dodatkowe właściwości izolacyjne.

Prestiż Volkswagenów California nie bierze się z niczego – to auta przeznaczone dla naprawdę majętnych nabywców. Cennik modelu zaczyna się od nieco ponad 171 tys. zł, za wersję napędzaną letargicznym, 102-konnym dieslem, który ledwie radzi sobie z podjazdami pod wyższe wzniesienia i odbiera radość z dalszych podróży. Oczywiście, za solidną dopłatą auto może zostać wyposażone w znacznie przyjemniejsze źródła napędu, np. w silniki diesla o mocy 150 czy 199 KM, z napędem na koła przednie lub na obie osie, ze skrzynią manualną, lub automatyczną. Tyle, że „na bogato” skonfigurowany Volkswagen T6 California może kosztować ponad 300 tys. zł! Tak jak widoczny na zdjęciach egzemplarz – wersja Ocean o mocy 199 KM, ze skrzynią dwusprzęgłową, napędem na przód, której cena, z bazowych 225 386 zł, po doposażeniu wzrosła do 348 580 zł.

Volkswagen T6 California – idealny na co dzień

Co jest największą zaletą „małej” Californi? Bez wątpienia, jej uniwersalność! To auto świetnie sprawdza się na co dzień. Jest na tyle poręczne, że da się nim wjechać i zaparkować wszędzie tam, gdzie zmieści się zwykła osobówka. Garaże podziemne? Nie ma problemu, ze złożonym dachem auto ma tylko dwa metry wysokości. We wnętrzu, nawet w odmianach wyposażonych w kuchnię i lodówkę, w komfortowych warunkach mogą podróżować przynajmniej cztery osoby, a z dodatkowy, demontowalnym fotelem (bez dopłaty) nawet pięć osób i to ze sporym bagażem. Silnik o mocy 199 KM pozwala bez kompleksów poruszać się zarówno po mieście, jak i po autostradach – prędkość maksymalna to aż 200 km/h.

Volkswagen T6 California – luksusowe wnętrze

Wnętrze da się wyposażyć tak, żeby nie budziło najmniejszych skojarzeń z autem użytkowym – wysmakowane dodatki, świetne materiały (gruby welur, alcantara, skóra, szlachetne tworzywa). To wymarzony samochód dla bogatego hipstera – „patrzcie, mogłem sobie kupić Porsche, ale kocham naturę, przygody i podróże, więc wybrałem Californię”. T Poza codziennymi dojazdami do pracy i dalekimi trasami California T6 świetnie sprawdza się przy wszelkiego rodzaju wycieczkach objazdowych. W trasie można się nią poruszać tak szybko jak autem osobowym (choć szybka jazda bywa bolesna dla portfela, bo ważące ok. 3 ton auto przy wysokich prędkościach autostradowych pali kilkanaście litrów oleju napędowego na 100 km). Szybki wyskok na weekend nad morze, w góry czy nad jezioro? Czemu nie! Ten model to też świetna propozycja dla aktywnej rodziny, albo dla sportowca, który ze sprzętem jeździ na zawody, np. dla kolarza czy jeźdźca, który chce samodzielnie przewieźć konia – California w tej wersji może holować przyczepy o DMC do 2500 kg.

Volkswagen T6 California – cztery miejsca do spania

Cztery miejsca sypialne są wystarczająco wygodne, chociaż do tych na dachu wcale nie tak łatwo się dostać – wejście to otwór w dachu nad przednimi fotelami, niewiele większy od standardowego wycięcia na szyberdach. Nie ma drabinki, trzeba się wspinać po fotelach. Przy jasnej tapicerce plamy są nieuniknione. Namiot dachowy ma wbudowane oświetlenie i okienka z moskitierami, ale brakuje np. miejsca, żeby kładąc się spać bezpiecznie odłożyć okulary, telefon czy zegarek.

Wady? Ograniczona autonomiczność! Kamper ma wprawdzie kuchnie ze zlewem i lodówką (bardzo wydajną i energooszczędną), sporo szafek na bagaże i szpargały, sejf, ale brakuje w nim toalety i prysznica (jest jego namiastka w formie prysznica zewnętrznego). Przy dłuższych wyjazdach, bez korzystania z odpowiednio wyposażonych kempingów, może to być uciążliwe.

Dobra wiadomość: wycieczki można sobie robić przez cały rok (tyle, że niekoniecznie z kompletem pasażerów), bo spalinowe ogrzewanie postojowe jest naprawdę wydajne, a izolacja termiczna kabiny (przy zamkniętym dachu) okazuje się skuteczna. Namiot dachowy nie przemaka nawet przy silnym deszczu.

Nie najlepiej, z racji kompaktowych rozmiarów auta, spisują się obrotowe, przednie kapitańskie fotele. W teorii, po rozłożeniu stolika przed tylną kanapą i po obróceniu foteli uzyskujemy wygodne ustawienie „konferencyjne”, przydatne do tego, żeby np. w aucie na postoju porozmawiać czy zjeść posiłek. W praktyce, żeby fotele obrócić, trzeba je najpierw odpowiednio poprzesuwać, ustawić oparcia do pionu, przestawić kierownicę – to niewygodne. Niewygodnie wyciąga się też stolik, który jest ukryty w bocznych przesuwnych drzwiach, nie sposób to zrobić, kiedy są otwarte.

Grand California jest tańsza od „małej” Californii

Volkswagen Grand California to zupełnie inny typ pojazdu – o ile „mała California” to po prostu auto, w którym da się w razie potrzeby w miarę wygodnie przenocować, to „Grand” jest czymś w rodzaju domu na kołach. Co ciekawe, w tym konkretnym przypadku, duża i znacznie lepiej kempingowo wyposażona „Grand California”, ze 177 konnym silnikiem i automatyczną skrzynią biegów, okazuje się znacznie tańszym (choć nie tanim!) autem. Bazowo kosztuje niespełna 218 tys. zł, a po naprawdę solidnym doposażeniu jej cena to 325 814 zł, czyli niemal 23 tys. zł mniej od testowanego egzemplarza Volkswagena California T6 Ocean.

Do Grand Californii się nie wsiada, do niej się wchodzi! We wnętrzu można swobodnie chodzić, bez schylania głowy. Niestety, z zewnątrz auto też jest wysokie – w wersji z opcjonalną anteną ma niemal 3,3 metra wysokości – trzeba uważać przyjeżdżając pod drzewami czy starymi wiaduktami.

Grand California 600 to kamper z czterema miejscami do jazdy i do spania. Tyle, że nie są to miejsca równoprawne. Na przednich fotelach podróżuje się naprawdę doskonale, za to tylna kanapa jest po prostu fatalna. Nie dość że wąska (mieści się na niej najwyżej jeden fotelik dziecięcy, a dwójka dorosłych lub większych dzieci wbija sobie łokcie w boki), to jeszcze ma niewygodne, niemal pionowe oparcie, W tej sytuacji dodatkowe schowki, gniazda USB i ładowarka indukcyjna do telefonów to niewielkie pocieszenie.

Grand California – miejsca do spania

Jeśli zaś chodzi o miejsca do spania – z tyłu znajduje się składane z dwóch unoszonych części łóżko, na którym można położyć się w poprzek auta (pod warunkiem, że nie macie więcej niż 190 cm wzrostu), a z przodu, na rozkładanej antresoli nieco krótsze łóżko dla dzieci, na które wchodzi się po drabince. Po rozłożeniu łóżka chodząc po aucie trzeba uważać na głowę, o guza łatwo! Niedopracowany detal: po rozłożeniu górnego łóżka, przystawiona do niego drabinka blokuje przejście przez kabinę. Tym, z czego wygodniccy ucieszą się najbardziej jest łazienka z umywalką, prysznicem i chemiczną toaletą.

Może i ciasna, ale da się z niej korzystać, nie jesteśmy więc skazani na toalety i prysznice na kempingach. Zbiornik na czystą wodę mieści 100 l, zbiornik na brudną wodę: 90 l.

Testowany egzemplarz został wyposażony w ogrzewanie gazowe i gazowy podgrzewacz wody z bojlerem – w takiej konfiguracji to kamper całoroczny, którym można się np. wybrać również zimą na narty. Standardowym wyposażeniem auta jest panel fotowoltaiczny na dachu, który doładowuje baterię.

Volkswagen Grand California – eleganckie, nowoczesne wyposażenie

Zabudowa Volkswagena Grand California jest wyjątkowo schludna, przypomina wnętrze nowoczesnego jachtu. Świetne wrażenie robią meble pokryte jasną, łatwo zmywalną okleiną – wygląda to o niebo lepiej od przypominających babcine mieszkanie mebli pokrytych okleiną drewnopodobną, występujących u wielu konkurentów. Niestety, na nierównych drogach meble dosyć donośnie skrzypią, a niektóre szafki czasem się otwierają – odrobina filcu lub silikonowe podkładki i solidne podregulowanie drzwiczek powinny problem rozwiązać.

Nieźle zaprojektowano kuchnię z wysuwaną wąską, ale długą lodówką. Za to słabo rozwiązane zostało składanie tylnego łóżka – połówki są utrzymywane w pozycji pionowej przez parciane paski, których punkty mocowań nie są ani najlepiej umiejscowione, ani przesadnie solidne.

Kolejny problem: automatyczny, elektrycznie wysuwany schodek ułatwiający wchodzenie do auta przez przesuwne drzwi. Pomysł świetny, gorzej z wykonaniem – schodek jest tak ciasno spasowany, że wystarczy, że pojawi się na nim odrobina piasku czy błota, żeby mechanizm pracował z wyraźnym oporem i przeraźliwym zgrzytem.

Volkswagen Grand California – osiągi

Jak jeździ Volkswagen Grand California? Jak na pokaźne gabaryty tego pojazdu, zadziwiająco dobrze. Oczywiście, nie jest ani tak poręczny, ani żwawy jak model bazujący na transporterze, ale to i tak bardzo komfortowe i dobrze prowadzące się auto. Wyciszenie kabiny jest świetne. Silnik o mocy 177 KM bardzo sprawnie napędza niemałego w końcu kampera, prędkość maksymalna to aż 162 km/h. Tyle, że ze względu na dużą podatność na wiatr boczny lepiej aż tak się nie rozpędzać. Zużycie paliwa? O dziwo, bardzo zbliżone do tego, jakie odnotowaliśmy w 199-konnej wersji Volkswagena T6 California, choć trzeba przyznać, że większym autem podróżowaliśmy wolniej.

Dla kogo to auto

Volkswagen Grand California, mimo wszystkich swoich zalet, zupełnie nie nadaje się do jazdy na co dzień i to na tle „małej” Californii jej największa wada. Dla tych, którzy nie są jeszcze na (dostatniej) emeryturze i mają tylko 2-3 tygodnie urlopu w roku, zakup takiego auta, niestety raczej mija się z celem – bardziej ekonomicznym rozwiązaniem jest w takiej sytuacji wynajęcie kampera. Mimo drobnych niedociągnięć debiut Volkswagena w klasie „poważnych” aut kempingowych należy uznać za bardzo udany. Grand California świetnie wygląda i nadspodziewanie dobrze jeździ, ale na status auta kultowego, na miarę „bulika” z namiotem na dachu nie ma najmniejszych szans.

Volkswagen T6 California - dane techniczne:

Silnik/liczba cylindrów t.diesel/R4
Moc 199 KM przy 3800 obr./min
Moment obrotowy 450 Nm przy 1400 obr./min
Skrzynia biegów aut. 7 (DSG)
Prędkość maksymalna 200 km/h
Średnie zużycie paliwa 8,6 l/100 km
Dł./szer./wys./rozstaw osi 4904/1904/1990/3000 mm
Masa własna/ładowność 2634/446 kg
Masa przyczepy z hamulcem/bez hamulca 2500/750 kg
Średnica zawracania 11,9 m
Cena testowanego egzemplarza 348 580 zł

Volkswagen Grand California 600 - dane techniczne:

Silnik/liczba cylindrów t.diesel/R4, 1968 cm 3
Moc 177 KM/ 3600 obr./min
Moment obrotowy 410 Nm
Skrzynia biegów aut. 8
Prędkość maksymalna 162 km/h
Średnie zużycie paliwa 8,4 l/100 km (WLTP)
Dł./szer./wys. (mm) 5984/2040/3098
Masa własna/ładowność 3132 kg/368 kg
Cena testowanego egzemplarza
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Autor Piotr Szypulski
Piotr Szypulski
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków