- Sprawdziłem i porównałem ze sobą dwa bliźniacze miejskie crossovery
- Renault Captur R.S. Line Mild Hybrid 160 EDC oraz Mitsubishi ASX 1.3 Intense AT + Style + Cold są do siebie bardzo podobne, ale różne w charakterach
- Oba należą do najlepszych samochodów w swojej klasie
- Samochody zostały użyczone przez importerów, a po teście zwrócone
Renault Captur i Mitsubishi ASX to w zasadzie jeden i ten sam samochód. Oba modele powstały w ramach francusko-japońskiego aliansu Renault-Nissan-Mitsubishi. Obecny Captur drugiej generacji znany jest już od 2019 r. Mitsubishi ASX w zasadzie różni się od niego tylko oznaczeniami. Zadanie, które stanęło przede mną, było więc zarówno ciekawe, jak i trudne, tym bardziej że w moich rękach "wylądowały" identyczne wersje silnikowe, dodatkowo bardzo zbliżone wyposażeniem. Precyzyjne ujmując były to: Renault Captur R.S. Line Mild Hybrid 160 EDC oraz Mitsubishi ASX 1.3 Intense AT + Style + Cold. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że te samochody, a w zasadzie to auto, to jeden z najlepszych w swojej klasie miejskich crossoverów.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
Mitsubishi ASX, z którym miałem okazję się bliżej "zaprzyjaźnić" przez dłuższy zimowy weekend, to nasz długodystansowy egzemplarz, czyli wersja 1.3 Intense + Style + Cold z miękką hybrydą opartą na benzynowej jednostce 1.3 o mocy 158 KM i maksymalnym momencie obrotowym 270 Nm, czyli najmocniejszym napędem, jaki można mieć w tym modelu.
Renault Captur "wystąpił" do porównania w wersji R.S Line Mild Hybrid 160 EDC. Mimo oznaczenia wyposażony był w dokładnie ten sam układ napędowy — również 158-konną jednostkę o maksymalnym momencie obrotowym 270 Nm. Dokładnie taką samą spotkać można zresztą choćby w Mercedesie Klasy A czy… w Dacii Duster.
Dowiedz się więcej:
- Nowe Mitsubishi ASX wygląda znajomo, ale czy to udany klon? Zaczynamy test długodystansowy
- Mitsubishi ASX — pięć dużych plusów i pięć drobnych minusów
- Nowe Mitsubishi ASX. Dwa tygodnie z "japońskim" SUV-em
Renault Captur i Mitsubishi ASX — wrażenia z jazdy równie dobre
Nad brzmieniem tego silnika nie będę się rozwodzić (według niektórych nie brzmi on zbyt atrakcyjnie), za to mimo wystarczającej mocy dość oszczędnie obchodzi się z paliwem. Podczas blisko tygodniowego testu Captur zadowolił się bowiem przeciętnie 6,9 l benzyny na 100 km podczas mieszanych tras miejsko-podmiejskich. ASX miał nieco łatwiej, bo wybrał się ze mną w długą trasę. Za to miała ona miejsce zimą, i to podczas pierwszego naprawdę mroźnego weekendu. Efekt? Dokładnie takie samo zużycie 6,9 litra benzyny na 100 km. Przy czym podczas krótkich mieszanych tras oba auta zadowalały się od 5,7 do 6,2 l/100 km. Spalanie niemal katalogowe. Brawa dla obu. To wartości, dzięki którym użytkowanie każdego z nich nie będzie szczególnie uciążliwe dla naszych kieszeni.
Mocy nie ma tu ani zbyt dużo, ani zbyt mało. 158 KM w zupełności wystarczy do zwykłej jazdy, ale to nie jest sportowe auto, nawet w usportowionej wizualnie wersji R.S. Line w wydaniu Renault.
Silnikowo mamy tutaj absolutny remis, i to nawet mimo odmiennych warunków, w których trafiły w moje ręce. Co prawda było to do przewidzenia, ale zawsze miło, że teoria potwierdza się w praktyce, bo niestety nie zawsze tak jest.
Oba auta prowadzą się równo — równie dobrze. Nie są ani przesadnie miękkie, ani za bardzo sportowo twarde. Nawet dalsze trasy pokonamy w nich wygodnie, ale i bezpiecznie. Nastawienia zawieszenia są dość kompromisowe i bardzo przyzwoite.
Zarówno Renault Captur, jak i Mitsubishi ASX to wbrew pozorom samochody bardzo trudne w ocenie. W zasadzie nie udało mi się w żadnym z nich znaleźć istotnych wad czy cech, które w jakikolwiek sposób by mi nie odpowiadały, ale też nie są to samochody, które się czymś bardzo mocno wyróżniają. Oba są po prostu bardzo porządne i bardzo "równe" w większości aspektów — żaden z nich nie odstaje od całości. Należą do najlepszych w swojej klasie.
- Przeczytaj także: Jeździłem najmocniejszą Dacią Duster. Bez LPG, za to z automatem. To auto dalej warto kupić
Renault Captur i Mitsubishi ASX — różnice tkwią w detalach
Oba samochody wyglądają w zasadzie identycznie. Dlatego też nic dziwnego, że spotkała mnie dokładnie taka sama sytuacja, kiedy podróżując ASX-em zrobiłem sobie krótką przerwę w trasie. — Jakie piękne auto — skomplementował na parkingu kierowca… Renault Captura. Nic dziwnego, oba auta są praktycznie takie same, oba mogą się podobać. Mimo że to SUV-y, a w zasadzie miejskie crossovery, mają harmonijne proporcje i efektowne detale.
Z zewnątrz różni je w zasadzie tylko grill — w obu przypadkach nieco inaczej stylizowany. Oba też były w intensywnym czerwonym kolorze z czarnym dachem, a poruszały się na 18-calowych felgach, choć o nieco innych wzorach.
Tak naprawdę to, co różni te dwa samochody, to wnętrze. Nie różnią się jednak wyglądem, a charakterem. Deski są w zasadzie identyczne. Najważniejsza różnica to inny wybierak skrzyni biegów.
Różni je jednak wykończenie. Deska w Renault jest typowa dla R.S. Line. Wyróżniają ją czerwone akcenty — elementy nawiewów, czerwona nić, którą obszyta jest kierownica, oraz fotele i również czerwone detale na tapicerce foteli. Na samej desce znajdziemy także imitację włókna węglowego, którego fakturę powtórzono na boczkach drzwi. Całości dopełniają żółte znaczki R.S. Line na fotelach i kierownicy. Kokpit prezentuje się efektownie i na pewno nie nudno.
W Mitsubishi jest nieco inaczej. Spokojniej i jakby bardziej po "japońsku" (co specjalnie piszę w cudzysłowie, bo to jednak w gruncie rzeczy to francuski samochód). Zamiast aluminium, środkowa część deski wykończona jest w czerni, środkowa część kierownicy ma nieco inny, dostosowany do logo kształt, a także spokojniejsze w formie jest obramowanie wybieraka skrzynie biegów.
Najbardziej "japońska" jest jednak tapicerka identycznych, wygodnych foteli. W ASX zdecydowano się na nawiązanie do charakterystycznych cech typowo japońskiego designu, więc tapicerka na nich jest szara i ma wyraźną fakturę, delikatnie nawiązującą do kierunku, w jakim zwykle "kulturowo" poruszają się japońscy projektanci — w kierunku luksusu, który tam odbierany jest zdecydowanie inaczej niż w Europie.
Stawia się tam często np. na welur lub wełnę, podczas gdy na Starym Kontynencie jest to wysokogatunkowa skóra. Efektowne "designerskie" dodatki też są czasem odrzucane na rzecz bardziej stonowanych i spójniejszych kompozycji, co dla wielu Europejczyków kojarzy się z nudą. Za to dla Japończyków często europejskie wersje tych samych aut są za bardzo ostentacyjne.
I właśnie w tym kierunku poszło wykończenie ASX-a. Jest dużo spokojniej niż w Renault. Zdecydowanie nie ostentacyjnie, ale tak samo przyjemnie i funkcjonalnie. Jakość wykonania stoi w obu autach na takim samym, bardzo przyzwoitym poziomie. W obu bardzo miło się przebywa, a chyba właśnie o to chodzi w tego typu samochodach.
Obie deski są równie funkcjonalne. Miło, że nie zapomniano o fizycznych przełącznikach, którymi można kontrolować najczęściej używane funkcje auta.
Renault Captur i Mitsubishi ASX — co wybrać?
Największe różnice pomiędzy Renaukt Capturem a Mitsubishi ASX-em znajdują się jednak nie w samych samochodach, ale w ich cennikach.
Mitsubishi ASX w wydaniu 1.3 Intense + Style + Cold kosztuje 126 990 zł. Renault Captur w jeszcze bogatszej wersji R.S. Line Mild Hybrid 160 EDC z rocznika 2023 to wydatek na poziomie 122 300 zł, przy czym testowany egzemplarz dodatkowo wyposażony był w szklany otwierany dach, pakiet Advanced Driving oraz pakiet Winter Sport i dwukolorowy lakier (czerwony flamme + czarny etoile), co podniosło jego cenę do 133 500 zł). R.S. Line w porównywalnej wersji jest (a raczej był, ale o tym za chwilę) nieco tańszy. Mitsubishi ma jednak asa w rękawie. Wyższą cenę rekompensuje dłuższa niż w Renault gwarancja z usługą assistance wynosząca 5 lat. Francuska marka oferuje tylko dwuletnią gwarancję. Warto przy tym wspomnieć, że wg cenników na stronie producenta są to samochody z rocznika modelowego 2023.
Szukający Renault muszą się jednak poniekąd obejść smakiem. Przynajmniej jeśli chodzi o rocznik modelowy 2024. Firma nie oferuje już "sportowej" wersji Captura. W tym roku oferowane są wyłącznie wersje equilibre, techno oraz E-Tech engineered. Wydanie Techno (wcześniej pozycjonowane delikatnie niżej niż R.S. Line, a różniące się oprócz stylistyki i dodatków, takimi opcjami jak składanymi lusterkami, skórzaną kierownicą, "pływającą" konsolą oraz systemem Multi-Sense) z opcjami takimi jak w testowanym R.S. Line to dalej jednak wydatek niższy, niż w przypadku Mitsubishi - 124 800 zł. Mitsubishi w roczniku modelowym 2024 ma jednak nad Renault nieznaczną przewagę w postaci mocniejszej jednostki napędowej.
Z cenników Renault na 2024 r. zniknęła bowiem wersja 160. Najmocniejsza obecnie wersja napędowa to 145-konna pełna hybryda. Warianty mild hybrid oferowane są już teraz wyłącznie ze 140-konną jednostką i z automatem EDC kosztują od 111 800 zł.
Ale to nic straconego bowiem dokładnie takich samych aut (Renault Captur R.S. Line Mild Hybrid 160 EDC) można jeszcze szukać w ofercie z rocznika 2023 oraz u poszczególnych dealerów Renault. Fabrycznie nowy Captur R.S. Line z najmocniejszym układem napędowym (tylko z takim oferowana jest ta wersja wyposażenia) wg cennika (cennik rocznika modelowego 2023 jest nadal dostępny na stronach Renault, więc nadal są w sprzedaży) kosztują od 122 300 zł.
Najbogatsza wersja E-Tech z hybrydowym 145-konnym układem napędowym jest już jednak sporo droższa. Bardzo bogato wyposażone auto z tymi samymi opcjami co w testowanej wersji R.S. Line to wydatek 141 500 zł, ale warto pamiętać, że jest to jednak samochód już w pełni hybrydowy. I kosztuje "tylko" nieco ponad 10 tys. zł więcej niż ASX.
Renault Captur i Mitsubishi ASX — moim zdaniem
Identycznie jeżdżące samochody porównywać ze sobą można zatem tylko opierając się na wyposażeniu i osobistych preferencjach. Mnie osobiście bardziej podobało się wnętrze Renault, a to dzięki charakterystycznych dla wersji wyposażeniowej R.S. dodatkach stylistycznych. Dzięki czerwonym akcentom, "aluminium" i "włóknu węglowemu" deska prezentuje się tutaj jednak trochę ciekawiej, choć jest identyczna z tą w Mitsubishi. "Sportowego" charakteru dodają także imitujące karbon boczki, czerwona nitka na niektórych elementach oraz również czerwone wykończenie foteli.
Jeśli ktoś jednak preferuje bardziej zachowawczy i "japońskie" wykończenie, to dla niego ciekawsze (albo lepsze — jak kto woli) będzie Mitsubishi ASX. Tutaj bardziej niż w Renault "japońska" jest tapicerka na fotelach — minimalnie nawiązuje do charakterystycznych cech aut z Kraju Kwitnącej Wiśni, gdzie totalnym szczytem luksusu nie jest skóra, a wełna, oraz do bardziej "japońskiego" designu, gdzie tradycyjnie (bo japońskie samochody już nie są tak "nijakie" w wyglądzie, jak np. w połowie lat 2000) stawiało się na funkcjonalność, a nie na cieszące oczy detale, nawet za cenę wizualnej "nudy".
Zatem jeśli ktoś woli ciekawsze, ale bardziej angażujące wzrok wnętrze, niech wybierze Renault. Jeśli jednak ciągnie cię do "japońskiego" stylu i wolisz dłuższą gwarancję — wybierz ASX-a. Oba modele to bardzo dobre samochody w swojej klasie.