- Przez dwa tygodnie sprawdzałem poziom dopracowania nowego Mitsubishi ASX, szukając w nim mniej lub bardziej ukrytych zalet i wad
- Dwa tygodnie testów nowego Mitsubishi ASX ujawniło sporo zalet, w tym tych pozornie drobnych i niezauważalnych, ale naprawdę istotnych. Kilka wad też odnalazłem, ale w ogólnej ocenie tego auta ważą znacznie mniej niż jego zalety
- Samochód został użyczony przez importera, a po teście zwrócony
Udał się ten francuski SUV japońskiej marki. Francuski, bo to przecież Renault Captur II. Japońskiej marki, bo Mitsubishi skorzystało z okazji, że z podparyskim producentem łączy go alians i druga generacja miejskiego SUV-a ASX jest delikatnie zmienionym Capturem. Dobry to znak, bo francuskie auto należy do najlepszych w swojej klasie.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo:
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoMożna narzekać, że ASX ma w sobie zdecydowanie za mało z najnowszej estetyki Mitsubishi i za bardzo przypomina Renault Captura II, ale paradoksalnie design to jedna z jego najmocniejszych stron. Są też i te słabsze, które dawały mi się we znaki podczas dwutygodniowego testu, ale zacznijmy od pozytywów, a dopiero potem ponarzekam i poutyskuje.
Przeczytaj także: Osiem aut, których nigdy byś się nie spodziewał po takich markach
Galeria zdjęć
Widok ciemnoczerwonego Mitsubishi ASX dodawał mi sporo energii podczas przygnębiającego listopadowego sezonu na mrok w środku dnia. To po prostu znakomita stylistyka, dynamiczna, z klasą i pełna charakteru. Co z tego, że charakteru Renault – dla mnie to nie ma znaczenia. Ważne, że patrzy się na to z przyjemnością.
Nowe Mitsubishi ASX doskonale się sprawdzało nie tylko podczas krążenia po mieście, ale również w blisko 200-kilometrowej trasie. To zasługa m.in. bardzo wygodnych foteli, dzięki którym nawet po trzech godzinach jazdy (z jedną przerwą) ja i mój pasażer (z nie najnowszym kręgosłupem) czuliśmy się świetnie.
Nieduża rzecz, a dużo pomaga. W bocznych lusterkach nowego Mitsubishi ASX widać naprawdę sporo, co wraz z dobrą widocznością przez tylną szybę i z niezłą kamerą cofania (jest w standardzie – brawo!) daje solidny pakiet wsparcia.
Doczekaliśmy się czasów, w których coś, co od lat było czymś zwyczajnym i pomijalnym, zostało dużą zaletą. W nowym Mitsubishi ASX klimatyzacją nie steruje się bowiem z poziomu ekranu dotykowego, ale zwykłymi oldskulowymi pokrętłami. Tym samym mogę zmieniać jej ustawienia bez patrzenia na środkową konsolę.
Bardzo wygodne w obsłudze są też umieszczone nad panelem klimatyzacji ”toggle”, czyli przyciski ustawione w poziomie (jak klawisze fortepianu), a nie w pionie (jak ścienny włącznik światła).
I znowu oldskul, z którym łatwiej się żyje. W środkowej konsoli Mitsubishi ASX znalazły się dwa gniazda USB, ale nie nowego typu C, lecz starszego A. Nie wiem, jak ty, ale ja wciąż posiadam zdecydowanie więcej przewodów zakończonych klasycznym USB niż USB C, więc kiedy chciałem podłączyć telefon, miałem mniej szukania.
Powiecie, po co przewód, skoro w nowym Mitsubishi ASX Apple CarPlay i Android Auto działają bezprzewodowo. No i właśnie z tym jest pewien problem...
Pierwsze parowanie iPhone’a z nowym Mitsubishi ASX jest łatwe i szybkie. Niestety, potem bywa różnie.
Po pierwsze, bezprzewodowy Apple CarPlay dość często uruchamiał się nie po kilkunastu, ale dopiero po kilkudziesięciu sekundach od włączenia silnika. Aby skorzystać z nawigacji, musiałem więc cierpliwie poczekać i dopiero potem ruszać.
Po drugie, przez dwa tygodnie testu bezprzewodowy Apple CarPlay kilkanaście razy nagle się wyłączał podczas jazdy, po czym równie niespodziewanie powracał – przeważnie po ok. 20 s. Pół biedy, kiedy nie korzystasz wtedy z nawigacji. Ale jeśli system ”zniknie” ci akurat przed ważnym zakrętem lub zjazdem, to nie ma rady, musisz nadkładać drogi.
Choć testowego SUV-a wyposażono w system, który automatycznie rygluje drzwi, kiedy kierowca z kluczykiem oddala się od auta (wygodna rzecz), to jakoś wolałem zamykać je samemu odpowiednim przyciskiem na pilocie. A że akurat był listopad i ciemności nadchodziły nieprzyjemnie wcześnie, to miałem z tym problem.
W nocy oznaczenia przycisków na pilocie są nieczytelne. Drobiazg, ale akurat mnie potrafił zirytować.
W nowym Mitsubishi ASX fajnie się słuchało sprzętu audio, tyle że on nie zawsze słuchał mnie.
Kiedy nie miałem ochoty na muzykę, sięgałem do przełącznika za kierownicą i po prostu wyciszałem system. Niestety, w tym SUV-ie pamięć wyciszania dźwięku urywa się wraz z wyłączeniem silnika. Za każdym razem, gdy ponownie uruchamiałem przyjemnie dynamiczną jednostkę napędową, atakowały mnie decybele z głośników. Niby nic wielkiego, bo wystarczy ponownie wcisnąć wyciszenie, ale byłoby lepiej, gdyby system robił to za mnie.
Z tyłu nowe Mitsubishi ASX oferuje naprawdę dużo miejsca na nogi, ale wyżej jest nieco gorzej. Okazuje się, że boki nadwozia ukształtowano tak, że słupki dachowe są bardzo blisko głowy. Nie jest to wprawdzie niewygodne, ale wolałbym, żeby karoseria zachowała wobec mnie jednak większy dystans. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że poczuć to co ja mogą jedynie ponadprzeciętnie rośli pasażerowie.
To już naprawdę drobiażdżek, ale czasem i tak uwiera. Na tablicy wskaźników nowego Mitsubishi ASX nie ma bowiem termometru. Temperatura zewnętrzna wyświetla się jedynie na ekranie w środkowej konsoli, ale tylko wtedy, gdy nie korzystasz z Apple CarPlay. A ja uwielbiam smartfonową nawigację, więc muszę się pogodzić z nieświadomością warunków termicznych.