Auto Świat Testy Testy nowych samochodów Daihatsu Sirion 1.3 Sport, VW Lupo 1.4 16V - Miniwyścigówki

Daihatsu Sirion 1.3 Sport, VW Lupo 1.4 16V - Miniwyścigówki

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki

Czasy pogardliwego traktowania małych samochodów dawno minęły. I to nietylko ze względu na coraz bardziej komfortowe ich wyposażenie czy corazszlachetniejsze wykończenie, ani - tym bardziej - w związku z osiąganymiprzez niektóre z nich astronomicznymi cenami

Daihatsu Sirion 1.3 Sport, VW Lupo 1.4 16V - Miniwyścigówki
Zobacz galerię (2)
Auto Świat
Daihatsu Sirion 1.3 Sport, VW Lupo 1.4 16V - Miniwyścigówki

Dziś coraz częściej nawet posiadacze prawdziwych krążowników szos z widlastymi potworami pod maską muszą dobrze wysilać refleks, by nadążyć i zauważyć choćby markę takiego małego pudełka, które nagle pojawia się w lusterku wstecznym i po trwającym ułamek sekundy mignięciu lewym kierunkowskazem wyprzedzają jak błyskawica przy naprawdę wysokich prędkościach.

Recepta na stworzenie takiej niespodzianki na lewym pasie jest prosta. Znamy ją dzięki inżynierowi Cooperowi od czasów błyskotliwych zwycięstw Morrisa Mini w rajdach, a także dzięki takim autom jak NSU TT, Ford Fiesta XR-2 czy Opel Corsa GSi. Należy wziąć na stanowisko badawcze mały - możliwie jak najmniejszy - samochodzik i załadować mu pod maskę potężny silnikChoć potężny, oczywiście, nie musi oznaczać wielki, tym bardziej że samo autko ma być nieduże.Teraz jednak przychodzi najtrudniejszy moment: konstruktorzy muszą się ostro napracować, by wtłoczona przemocą do maleńkiej komory silnikowej jednostka napędowa została prawidłowo zestrojona z pozostałymi podzespołami.

A także z samym autem, by jego karoseria się zwyczajnie nie rozleciała od nadmiaru mocy. Bo zawsze trzeba pamiętać o obrazku z filmowych komedii, gdy po gwałtownym wdepnięciu gazu od podrasowanego samochodziku odrywa się przód z silnikiem i napędzanymi kołami, pozostawiając kierowcę i resztę nadwozia na asfalcie.

Ale jeśli już dobrze wszystko ze sobą zespawamy, ten kłopot nam nie grozi. Wielkie znaczenie ma natomiast dostosowanie układu jezdnego samochodu do możliwości usportowionego silnika. Złym przykładem jest tu Daihatsu Sirion 1.3 SportWioząc tylko kierowcę, jego komfortowo zestrojone zawieszenie w slalomie pozwala samochodowi na pływanie po zakrętach, co pod większym obciążeniem jeszcze się tylko pogłębia. Na nierównej nawierzchni zaś wyraźnie daje się odczuć, iż Sirion jest lżejszy o 115 kg od Volkswagena Lupo GTI: dość niezbornie podskakuje jak piłeczka. Dobry przykład to właśnie jego rywal, VolkswagenAuto sprawia wrażenie odlanego z jednego kawałka. Jest stabilne i harmonijnie zawieszone, sportowe nastawy zawieszenia co prawda obniżają znacznie komfort jazdy, ale pozwalają samochodzikowi zdecydowanie lepiej sobie radzić z zakrętami i nierównościami.Ale przejdźmy do tego, do czego oba te auta stworzono.

Oba mają przecież pod maskami prawdziwe silniki, a nie miejskie toczydełka, służące do oszczędzania na biletach autobusowych. Sirion Sport ma 1,3 l pojemności, Lupo o jedną dziesiątą litra więcej.

Oba napełniają komory spalania za pośrednictwem czterech zaworów na cylinder. Sirion rozwija 102 KM, dokładnie o 1 KM więcej od Lupo - zapewne pomaga mu w tym system DVVT (zmienne fazy zaworowe).

Volkswagen bardzo lubi być karmiony benzyną 98-oktanową, Daihatsu zadowala się całkowicie 95-oktanową, na której z kolei Lupo wyraźnie słabnie. Za to niemiecki minibolid imponuje wyższą kulturą pracy silnika i rozwijania mocy.

Jego moc maksymalna staje do dyspozycji kierowcy przy 6000 obr./min, Siriona trzeba pogonić aż o 1000 obrotów wyżej. Pod względem momentu maksymalnego są zgodne: i tu, i tu jego maksimum przypada na 4400 obr./min (Lupo 126, Sirion 120 Nm)Ale to są tylko suche liczby. Przejdźmy więc do tego, co sami lubimy i czego nie mogą się doczekać nasi kandydaci. Pogońmy wskazówki obrotomierzy do czerwonych pól.

Na torze testowym oba auta zafundowały nam ostre zastrzyki adrenaliny, bo mocy pod dostatkiem, a brak jakichkolwiek mechanicznych czy elektronicznych "ograniczeń frajdy" w rodzaju systemu kontroli trakcji albo stabilizacji pojazdu.

Oba podczas startu w stylu Schumachera wkręcają się w asfalt, choć w Sirionie idzie to o wiele łatwiej - jest mocniejszy, a lżejszy - i potrafi popychać wskazówkę obrotomierza aż po 7500 obr./min!

Moc targająca przednimi kołami obu samochodów jest tak wielka, że przeciętnemu kierowcy tylko wspomaganie układów kierowniczych umożliwi zachowanie mniej więcej zaplanowanego toru jazdy.Skrzynie biegów są znakomicie zestopniowane, "mieszanie" lewarkami to czysta przyjemność.

Tyle że skrzynia w Daihatsu pracuje trochę mniej precyzyjnie, chwilami powstaje wrażenie, że albo bieg wszedł nie do końca, albo że wszedł nie ten, co trzeba. Rozbuchane "maluchy" dają się łatwo i skutecznie powstrzymywać. Ich hamulce nie dają nawet cienia podstaw do narzekań, ani w dziedzinie skuteczności, ani jej zróżnicowania w zależności od nagrzania układów hamulcowych.

Choć przyznać trzeba, że spodziewaliśmy się nieco lepszych wyników, szczególnie po Lupo, ogumionym o wiele obficiej niż Sirion. Wynika z tego jasno, że oba te samochody stanowią niesamowitą mieszaninę wybuchową: to są fantastyczne pojazdy klasy GTI. Ale mają też inne cechy. Jak choćby ich zapotrzebowanie na paliwo.Testowy wynik Daihatsu Siriona Sport - 5,8 l/100 km - ociera się już o perfekcję diesla. Tu Lupo nie ma czym zaimponować, bo nie dość że zużywa o wiele droższe paliwo, to jeszcze życzył go sobie w teście 7,0 l/100 km.

Albo kwestia wyposażenia: Volkswagen Lupo na życzenie może mieć nie tylko klimatyzację, szyberdach czy podgrzewane skórzane fotele, ale i nawigację satelitarną. A Daihatsu oferuje w opcji na przykład napęd na cztery koła za 2500 DEM albo automatyczną skrzynię biegów za niecałe 2000 DEM.

Dla koneserów możliwa jest skrzynia sekwencyjna ze sterowaniem z kierownicy. Jeszcze kilka lat temu takie wyposażenie w tej klasie wielkościowej potraktowano by jako czystą science fiction.

Popatrzmy na bezpieczeństwo: ABS jest seryjny w obu samochodach, podobnie jak dwie poduszki powietrzne czołowe. Ale Sirion dorzuca do tego jeszcze w standardzie poduszki boczne, a Lupo mocowania Isofix dla fotelików dziecięcych.A komfort jazdy?Zupełnie nie klasy mini: fotele przednie są duże i wygodne (w Daihatsu lepiej podpierają bocznie w zakrętach, czego znaczenia w sportowym autku nie trzeba chyba tłumaczyć), zestawy instrumentów są nie tylko znakomicie zaprojektowane, ale i rasowe, sportowe w charakterze.

Poziom wykończenia znakomity - Volkswagen jest nawet w całości ocynkowany. I tylko na tylnych kanapkach czuć wyraźnie, że to nie są pojazdy rodzinne... Nie, to są autka dla młodych duchem.

I koniecznie pozbawionych rodziny - albo mających dzieci w takim wieku, by same szukały podobnych pojazdów.W dodatku jak na ilość oferowanych przez nie zalet, auta te są w zupełnie przyzwoitych cenach.

Oba są niestety w Polsce niedostępne, w przypadku Daihatsu z powodów oczywistych (cło podniosłoby jego cenę do pułapu niebotycznego), w przypadku Lupo nie do końca - podobno nie byłoby nań chętnych. No, jest to dyskusyjne, bądź co bądź na przykład Renault nie narzeka na zbyt swojego rasowanego Clio.

Inna sprawa, że Volkswagen stosuje dziwną politykę cenową: im mniejszy samochód, tym (w Polsce) relatywnie droższy. W Niemczech samochody te kosztują 23 390 DEM (Daihatsu) i 25 426 DEM (Lupo).

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy: