Na coraz ciaśniejszych ulicach europejskich miast najlepiej sprawdzają się niewielkie samochody. Ten truizm boleśnie odczuwa tysiące kierowców większych pojazdów, którzy codziennie próbują sprytnie przejechać ciasnymi ulicami miast lub bezproblemowo na nich zaparkować. Oczywiście mogliby oni kupić mały pojazd, ale nie chcą rezygnować z przestronności i funkcjonalności jaką dają większe samochody. Tak zrodziła się idea miejskich minivanów, które dzięki wysokim nadwoziom i sprytnej aranżacji wnętrza nie odbiegają możliwościami przewozowymi od wielu segment większych aut kompaktowych. Tego rodzaju konstrukcje z początku opornie przebijały się do świadomości kierowców, ale obecnie zyskują coraz większą popularność w całej Europie. Minivana w segmenie B nie mogło więc zabraknąć w ofercie Forda, który ocenia, że aż 40% nabywców B-Maxa przesiądzie się do tego samochodu z większych używanych do tej pory pojazdów.
B-Max będzie jednym z trzech modeli osobowych Forda oferowanych w segmencie B. Oprócz znanej Fiesty z czasem dołączy jeszcze crossover Ecosport. Zarówno B-Max jak i Ecosport można nazwać pośrednimi następcami Fusiona.
Minivan Forda wizualnie przypomina pomniejszonego C-Maxa (jest krótszy o dokładnie 30 cm).
Także i w nim konsekwentnie rozwijana jest stylistyka kinetic-design, dzięki której nadwozie ma miłe dla oka, wyraziste i dynamiczne kształty. Detale nadwozia jak kształty lamp, przetłoczeń na nadwoziu i grilla jednoznacznie kojarzą się z innymi modelami Forda. B-Max ma długość 408 cm i wysokość 158 cm. Powstał on w oparciu o płytę podłogową Fiesty, z którą łączy go zresztą znacznie więcej.
Jako ciekawostkę dodajmy, że nowy minivan Forda przyjechał do Polski z rumuńskiej fabryki w Craiova, w której niegdyś powstawały samochody marki Oltcit a później Daewoo.
Ford w modelu B-Max postawił na nowatorstwo konstruując w sposób niezwykle pomysłowy dostęp do kabiny i drzwi. Po otwarciu tradycyjnie otwieranych drzwi przednich oraz odsunięciu przesuwnych drzwi drugiego rzędu okazuje się, że…nie ma środkowego słupka. W ten sposób uzyskujemy swobodny dostęp do kabiny na szerokości wynosi 155 cm! Jest to niezwykle wygodna funkcjonalność zarówno dla pasażerów jak i przy pakowaniu ładunków. Z powodu braku słupka pasy bezpieczeństwa, podobnie jak w kabrioletach, zintegrowano z przednimi fotelami. Najtrudniejszym ich elementem było takie skonstruowanie nadwozia aby pojazd zachował odpowiednią sztywność. Samochód nie wyzbył się więc środkowego słupka a jedynie ukryto go w drzwiach pojazdu, przez co są one masywniejsze i cięższe niż w innych samochodach. Po zamknięciu drzwi ryglują się one z odpowiednimi mechanizmami w progu i dachu a pojazd zyskuje sztywność taką jak w klasycznych konstrukcjach. System opracowany przez Forda może więc znaleźć naśladowców, jeśli rozwiązania konkurencji nie będą się kłócić z licznymi patentami amerykańskiej marki.
Styl wnętrza jest nam doskonale znany z innych modeli Forda. Deska rozdzielcza sprawia zresztą wrażenie żywcem wyjętej z Forda Fiesty, ale różni się od niej m.in. detalami środkowej konsoli czy kształtem nawiewów. Ford nie uległ modzie na coraz większe dotykowe wyświetlacze systemów multimedialnych i zamontował mały, kolorowy ekran osadzony głęboko na środkowej konsoli. Odczytamy z niego m.in. informacje o aktualnie odtwarzanej muzyce oraz zobaczymy obraz z kamery cofania. Tak jak we Fieście obsługa wielu drobnych przycisków na środkowej konsoli wymaga jednak precyzji i przyzwyczajenia.
Jakość użytych materiałów we wnętrzu i ich montaż są bez zarzutu. Dobrze wyprofilowane fotele mogą się okazać wygodne, ale wyłącznie dla mniejszych pasażerów. Dla roślejszych osób okażą się za wąskie a siedziska za krótkie. Miejsca we wnętrzu nad głowami i na nogi pasażerów jest aż nadto, jednak z drugim rzędzie trzem pasażerom będzie ciasno. Nieco przestrzeni odbiera złożona konstrukcja bocznych drzwi ze schowanymi w nich słupkami. Przy komplecie pasażerów mamy jeszcze do dyspozycji bagażnik o pojemności 326 litrów (wg VDA) . Po złożeniu foteli drugiego rzędu powiększa się on do 1293 litrów. Seryjna pokrywa w bagażniku, pod którą mieści się dodatkowy schowek, sprawia, że możemy uzyskać płaską jego powierzchnię po złożeniu oparć kanapy w drugim rzędzie. W tym minivanie możemy też przewozić przedmioty o długości nawet 235 cm jeśli złożymy oparcie fotela w pierwszym rzędzie. Co ważne, to standard we wszystkich wersjach wyposażeniowych.
B-Max jest oferowany w Polsce w sześciu wariantach silnikowych, w tym czterech benzynowych. Najtańszy motor 1.4 Duratec ma moc 90 KM, ale według importera największą popularnością ma się cieszyć w Polsce silnik 3-cylindrowy 1.0 Ecoboost dostępny w dwóch wariantach mocy 100 lub 120 KM. Jeszcze lepsze osiągi ma zapewniać jednostka 1.6 Duratec o mocy 105 KM, która jako jedyna jest dostępna z automatyczną dwusprzegłowa skrzynią biegów. Pozostałe warianty korzystają wyłącznie z manualnych 5-biegowych przekładni. Ford oferuje swojego minivana również z dieslami: 1.5 TDCi/75 KM i 1.6 TDCi/95 KM.
Do jazd testowych użyczono nam wariant z najsłabszym benzynowym silnikiem 1/4/90 KM. Zważywszy na masę samochodu - 1200 kg nie licząc pasażerów - B-Max z tym motorem sprawdzi się co najwyżej w nieśpiesznej jeździe miejskiej. Silnik Forda osiąga maksymalny moment obrotowy 128 Nm przy 3500 obrotów na minutę i w praktyce aby jako tako przyśpieszać konieczne jest więc ciągłe wkręcanie się na wysokie obroty. Przy ok. 90 km/h zaczynamy odruchowo szukać szóstego biegu, którego w tym samochodzie nie ma. Możemy oczywiście zapomnieć o wyprzedzaniu na trasie zwłaszcza jeśli wieziemy więcej niż dwóch pasażerów. Próba bardziej dynamicznego rozpędzania tego samochodu nie ma sensu ponieważ efekt okazuje się mizerny. Wyrażnie za to rośnie spalanie. Warunkach miejskich B-Max zużywał ok. 8,7 l benzyny na 100 km przy spokojnej jeździe i ok. 9,6 l/100 km przy dynamicznej. W trasie Ford z najsłabszym silnikiem zadowalał się spalaniem na poziomie 6,3 l/100 km.
Mały Ford z pewnością wyróżnia się w segmencie minivanów pewnym prowadzeniem oraz komfortem resorowania. Filtrowanie nawet krótkich nierówności dróg odbywa się poprawnie a z zawieszenia nie dobiegają żadne dokuczliwe łomoty. Układ kierowniczy okazuje się nad wyraz precyzyjny, podobnie jak skoki lewarka wygodnie położonej dźwigni zmiany biegów.
Najtańszy model 1.4/90 KM w wersji Ambiente kosztuje 58 900 zł. Gdy dołożymy 1100 zł możemy już się cieszyć z posiadania wersji 1.0/100 KM. Konkurencyjnego Opla Merivę 1.4/100 KM wyceniono na 59 750 zł, jednak w promocji możemy go nabyć nawet 2500 zł taniej). Wyraźnie tańszy jest również Citroen C3 Picasso 1.4 VTi/95 KM, który oficjalnie kosztuje 56 600 zł, ale w promocji możemy go nabyć z ceną niższą o 13 tys. zł. Najtańsza w rynkowej ofercie minivanów jest Kia Venga, za którą z silnikiem 1.4/90 KM trzeba wyłożyć 43 490 zł. Model ten nie oferuje takiej funkcjonalności wnętrza jak wcześniej wymienione minivany. W wyposażeniu podstawowego wariantu B-Maxa znajdziemy m.in. ESP, komplet poduszek i kurtyn powietrznych oraz poduszkę kolanową kierowcy, elektrycznie regulowane lusterka i wszystkie szyby, fotel regulowany na wysokość, radioodtwarzacz CD mp3 z USB czy prozaiczny ale przydatny układ monitorowania ciśnienia w ogumieniu. W wersji Trend (ceny od 63 400 zł) Ford doposażył minivana dodatkowo w klimatyzację manualną, komputer pokładowy, światła przeciwmgielne czy schowek na okulary w podsufitce. To prawdopodobnie ta wersja będzie się cieszyć największym wzięciem wśród polskich nabywców. Podstawowy model z silnikiem wysokoprężnym kosztuje już 67 400 zł (1.5 TDCi/75 KM). Topowy w ofercie model 1.6TDCi Titanum X to wydatek już 85 100 zł.
Opcjonalnie do większości wersji możemy dokupić system zapobiegający kolizjom przy małych prędkościach (+1600 zł), jak również panoramiczny, nieotwierany szklany dach (+2900 zł).
Dla wielu użytkowników udogodnieniem może być system Ford Sync w ramach którego, po podłączeniu komórki lub odtwarzacza poprzez bluetooth lub USB, jest możliwe komunikowanie się z nimi głosowo. Przydatną funkcją może być np. głosowe odczytywanie przez system wiadomości sms.