Kompaktowe vany, które mogą pomieścić nawet siedem osób, zdobywają coraz większą popularność. Przy okazji prezentacji nowej generacji modelu C-Max, Ford zaprezentował jego większego brata - 7-miejscowego Grand C-Maxa. Przetestowaliśmy obie wersje podczas pierwszych jazd nad francuskim Lazurowym Wybrzeżem.

Obecna generacja Forda C-Max jest na rynku już od siedmiu lat i przez ten czas zdążyła się zestarzeć. Na tle konkurencji wypada słabo, a sprzedaż leci w dół. To ostatni dzwonek dla prezentacji godnego następcy. Czy Fordowi udało się zbudować samochód, który pokona głównych rywali?

Co się zmieniło w kompaktowym vanie Forda? Przede wszystkim to, że teraz jest dostępny w dwóch wersjach nadwozia - jako pięciomiejscowy C-Max oraz siedmiomiejscowy Grand C-Max. Samochody na pierwszy rzut oka, zwłaszcza kiedy patrzymy od przodu, prawie się nie różnią. Po bliższym poznaniu okazuje się jednak, że to niemal dwa różne auta.

Zacznijmy jednak od początku. Ford C-Max powstał na nowej płycie podłogowej, która ma być platformą m.in. dla nadchodzącej generacji Focusa i innych modeli. Wraz z nowym C-Maxem Ford wprowadza politykę One Ford, która polegać będzie na ujednoliceniu globalnej oferty modelowej.

Na początek to, co jest wspólne dla obu aut. Z zewnątrz, od przodu aż do drugiego słupka samochody są identyczne. Przód nawiązuje do Mondeo i Fiesty, a uwagę przyciąga duży wlot powietrza w dolnej części.

Wspólna dla obu modeli jest także deska rozdzielcza, która jest przeładowana przyciskami i przełącznikami. Początkowo ich obsługa sprawia problemy i trzeba odrywać wzrok od drogi, by znaleźć właściwy guzik. Zastrzeżenia można mieć też do zbyt małego i głęboko osadzonego wyświetlacza nawigacji i systemu audio.

Na plus można zaliczyć wygodne fotele i regulację kierownicy w dwóch płaszczyznach. Materiały wykończeniowe są przyzwoitej jakości, choć podczas jazdy po krętych drogach dłuższym Grand C-Maxem z plastików na konsoli środkowej dochodziło ciche trzeszczenie.

To tyle podobieństw, bo oba samochody różnią się ogólną koncepcją, podobnie jak to ma miejsce w przypadku większych Fordów - Galaxy i S-Maxa. 5-miejscowy C-Max jest określany jako sportowy, a 7-miejscowy Grand C-Max jako stylowy i rodzinny. Można się z tym zgodzić. Krótszy minivan ma o 14 cm mniejszy rozstaw osi od swojego większego brata i jest od niego niższy o 5,8 cm. Zwarta sylwetka i świetnie zestrojone zawieszenie pozwalają poczuć się jak w dobrym niemieckim kompakcie, a nie minivanie. Zakręty pokonywane są pewnie, bez zbytnich przechyłów nadwozia, a układ kierowniczy jest precyzyjny.

Testowany C-Max wyposażony był w nowy silnik benzynowy EcoBoost o pojemności 1,6 litra i mocy 150 KM, który świetnie współpracował z 6-stopniową manualną skrzynią biegów, zapewniając niezłą dynamikę przy całkiem przyzwoitym zużyciu paliwa. Podczas jazd w zróżnicowanym terenie, łączącym podjazdy pod górskie serpentyny, drogi lokalne oraz autostrady, motor zadowalał się nieco ponad 7 l/100 km.

Jeśli chodzi o większego z dwóch Fordów, to w jego stylistyce można dopatrzeć się pewnych zgrzytów, które dotyczą tylnej części nadwozia. Ale nie to jest najważniejsze, bowiem górę nad porywającym designem wzięły tu aspekty praktyczne. Ford zastosował tylne przesuwne drzwi, które ułatwiają wsiadanie i wysiadanie, szczególnie osobom z trzeciego rzędu. Wspomniane dwa dodatkowe miejsca są co prawda symboliczne, bowiem jedynie małe dzieci znajdą tam dla siebie trochę miejsca, a do tego bagażnik w 7-osobowej konfiguracji ma niecałe 60 litrów, ale w sytuacji wyższej konieczności okazują się nieocenione.

Trzeci rząd siedzeń składa się jednym ruchem ręki, otrzymując sporą przestrzeń bagażową. Ciekawym rozwiązaniem jest też składany środkowy fotel drugiego rzędu, który może służyć jako praktyczny stolik, albo całkowicie schować się w... siedzisku fotela obok! W ten sposób tworzy się wygodny korytarz, który ułatwia przejście do trzeciego rzędu siedzeń.

Jak jeździ "duży" C-Max? Testowana przez nas wersja napędzana była 2-litrowym turbodieslem Duratorq TDCi o mocy 163 KM, która zgodnie współpracowała z nową, automatyczną, dwusprzęgłową skrzynią o sześciu przełożeniach. Samochód w tej konfiguracji ma wystarczającą rezerwę mocy, zużycie paliwa w trasie sięga niewiele ponad 6 l/100 km, a biegi przełączane są sprawnie, choć ważący ponad 1,6 tony sportowcem nie jest. Świadczy o tym również bardziej komfortowa charakterystyka zawieszenia, które kosztem większych przechyłów nadwozia zapewnia dużą wygodę podróżowania, przy dużym marginesie bezpieczeństwa.

Przydatnym systemem, znanym już choćby z modeli Volkswagena, jest asystent parkowania, który wyszuka lukę na parkingu i parkując będzie za nas kręcił kierownicą, pozostawiając nam jedynie obsługę gazu i hamulca.

Oprócz wymienionych wyżej silników, w ofercie jednostek napędowych znajdziemy także benzynowy silnik 1,6 TiVCT w dwóch wariantach mocy - 105 i 125 KM i nowy 1,6 EcoBoost w testowaneym wariancie 150-konnym oraz z 180 KM mocy. Jeśli chodzi o diesle, producent oferować będzie 1,6-litrowe TDCi o mocy 95 lub 115 KM oraz 2-litrowe TDCi o mocy 115, 140 i 163 KM. W przyszłości dołączą do nich wersje w pełni hybrydowe i hybrydowe z możliwością doładowania prądem z zewnętrznej sieci.

Dwa nowe Fordy C-Max to samochody dopracowane w każdym calu, zapewniające bezpieczne i komfortowe podróżowanie z całą rodziną. W sprzedaży pojawi się na początku przyszłego roku i bliżej daty premiery poznamy oficjalne cenniki. Wydaje się jednak, że niemieckie minivany wprowadzą spore zamieszanie na rynku rodzinnych kompaktów i zmuszą konkurencje do przyspieszenia prac nad nowymi modelami.