- Edge Vignale to najdroższa wersja dużego SUV-a produkowanego w Kanadzie. Od podstawowej wersji Titanium jest droższa o ponad 20 tys. zł.
- Dwulitrowy diesel o mocy 238 KM zestawiono z 8-stopniowym automatem, który pracuje płynnie i bez szarpnięć
- Forda można wreszcie pochwalić za multimedia. System SYNC 3 nie odstaje tak od rywali, jak wcześniejsze generacje
- Ford Edge Vignale – od 3 do 20 tysięcy złotych? Więcej!
- Ford Edge Vignale – jakość, czyli na co przymknąć oko
- Ford Edge Vignale – da się lubić
- Ford Edge Vignale – multimedia: SYNC 3 nie jest zły
- Ford Edge Vignale – czy warto go kupić?
- To nam się podoba
- To nam się nie podoba
- Ford Edge Vignale – dane techniczne:
Już na postoju wzbudza respekt. Ani razu nie zdarzyło się podczas testu, aby ktokolwiek próbował zaparkować zbyt blisko Forda Edge Vignale. Czyżby inni kierowcy obawiali się tego, że podczas próby manewrowania Edge wgniecie drzwi, uszkodzi lakier, czy zderzak w sąsiednim samochodzie? W końcu na ogromnych 20-calowych kołach duży SUV (długość ponad 4,8 m a szerokość ponad 1,92 m) wygląda niemal jak słoń, szczególnie gdy zaparkuje tuż obok popularnych modeli miejskich czy kompaktowych.
Ford Edge Vignale – od 3 do 20 tysięcy złotych? Więcej!
Edge na eleganckich, 20-calowych felgach to nie byle jaka odmiana. To najbogatsza wersja, czyli Vignale, co oznacza najwyższą pozycję w cenniku. Innymi słowy, o ponad 20 tys. złotych więcej w porównaniu z podstawową (i wcale nie ubogą) odmianą wyposażenia Titanium. Vignale droższe jest także od usportowionej wersji ST-Line, ale różnica jest już dość symboliczna – zaledwie 3 tys. złotych. W porównaniu ze słabszą 190-konną odmianą Trend, to jest jednak aż 50 tys. zł!
Vignale w przypadku Forda oznacza nie tylko najwyższą pozycję w cenniku. Ford liczy na to, że będzie się także kojarzyć z luksusem. A na takowy trudno narzekać w testowym egzemplarzu. Wystarczy przez chwilę rozejrzeć się po kabinie, by dostrzec, że Ford nie żałował na wyposażeniu i wykończeniu. Niemal wszędzie, gdzie to możliwe, królują skóra (szczególnie dobrze prezentuje się na fotelach) i tworzywo, całkiem przyjemne w dotyku. Dociekliwi zwrócą także uwagę na to, że wszystkie drzwi domykają się z charakterystycznym, przyjemnym dla ucha dźwiękiem (choć w tylnych zaoszczędzono na wygłuszeniu) i sprawiają wrażenie nadzwyczaj masywnych. Niestety, jest też druga strona medalu.
Ford Edge Vignale – jakość, czyli na co przymknąć oko
Początkowy zachwyt studzi jedno: amerykańska (a właściwie kanadyjska, gdyż auto produkowane jest w Oakville w Ontario) jakość wykończenia. Nie trzeba wprawnego oka, by łatwo dostrzec niedostatki. Spasowanie niektórych elementów wnętrza (drzwi, konsola i inne elementy deski rozdzielczej) po prostu nie przystoi! Pod tym względem Edge dalej niczym szczególnym nie różni się od wersji sprzed liftingu. Szkoda.
Wystarczy jednak krótka przejażdżka, by przymknąć oko na amerykańskie niedociągnięcia. Edge prowadzi się bowiem dostojnie, dając poczucie odprężenia za kierownicą. Choć czuć dużą masę auta, to jednak łatwiej o przyjemne rozleniwienie aniżeli o irytację. Gdy trzeba, auto okazuje się zaskakująco zwinne, by nawet najbardziej zdeterminowani mogli spróbować jazdy nie tylko na miarę wiecznie spóźnionego kuriera, ale także lokalnego mistrza konkursów KJS.
Oczywiście trudno oczekiwać, by statystyczny nabywca Vignale szukał prawdziwych sportowych wrażeń. Auto wręcz zachęca do leniwej i nadzwyczaj spokojnej jazdy, kiedy nigdzie nam się nie śpieszy. Duża w tym zasługa doskonałego wyciszenia kabiny (wspomaganego przez udany system aktywnego tłumienia hałasu, czyli ANC), za co Fordowi należą się spore brawa (nie tylko odgłos silnika, ale także szumy wiatru i opon świetnie wytłumiono). Na tym jednak nie koniec.
Ford Edge Vignale – da się lubić
Uznanie również za pracę zawieszenia. Edge nie prowadzi się bowiem jak amator trunków po zakończeniu długiej degustacji. Mimo odczuwalnej ociężałości, samochód bardzo przyjemnie reaguje na każdy ruch kierownicą i równie przyjemnie izoluje od nawierzchni. Nawet gorsze drogi zapomniane przez Unię, samorząd i mieszkańców nie są straszne w Fordzie. Jedyne co mu bardziej przeszkadza, to pojedyncze poprzeczne nierówności na gładkiej jak stół drodze – poczujemy się wstrząśnięci i nieco zmieszani.
Forda można pochwalić także za napęd. Dwulitrowy diesel o mocy 238 KM zestawiono z udanym i szybkim 8-stopniowym automatem (sam napęd AWD dołączany jest automatycznie zależnie od potrzeb), który może pracować nie tylko w standardowym trybie, ale także i sportowym. Różnica pomiędzy obydwoma trybami nie jest na tyle duża, jak można by się spodziewać. W sportowym przygotujmy się na nieco lepszą reakcję na gaz (standardowo i tak jest sprawnie, ale zwykle wiąże się z redukcją biegu) i odrobinę więcej hałasu. Niemniej nawet przy standardowym ustawieniu nietrudno zmusić Forda do tego, by nadzwyczaj sprawnie wyprzedzić długą ciężarówkę, nawet jeśli podróżujemy z kompletem pasażerów. A przewiezienie ich to żaden problem.
Nikt nie powinien narzekać na ilość miejsca. Kabina w Edge jest bardzo przestronna, co oznacza, że nawet wysokie osoby (o wzroście powyżej 180 cm) nie powinny narzekać na ciasnotę. Co ważne, każda bez trudu zmieści swój bagaż. Bagażnik jest dość pojemny (ponad 600 litrów pojemności wg. VDA) a pod podłogą wygospodarowano jeszcze parę schowków (i miejsce na koło dojazdowe) w które wciśniemy np. dodatkowe obuwie na wakacyjny wyjazd.
Ford Edge Vignale – multimedia: SYNC 3 nie jest zły
Forda można wreszcie pochwalić za multimedia. System SYNC 3 nie odstaje tak od rywali, jak wcześniejsze generacje. Do obsługi można się łatwo przyzwyczaić i docenić współpracę ze smartfonami poprzez Android Auto i CarPlay. Fordowski standard SDL dalej zaś działa jak chce, co oznacza, że gdy za każdym razem podłączymy telefon to na ekranie może się pojawić inny zestaw aplikacji. Póki co żaden z inżynierów Forda nie potrafił wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje.
Samo nagłośnienie B&O to dobre rozwiązanie. Trudno jednak jednoznacznie stwierdzić, czy jest wyraźnie lepsze od wcześniejszego zestawu firmowanego przez Sony. Można liczyć na soczyste i dość żywiołowe granie okraszone przyzwoitym zakresem tonów niskich. Nie jest to jednak brzmienie wybitne na miarę tego co znamy np. z Lexusa czy Volvo.
Ford Edge Vignale – czy warto go kupić?
Tanio nie jest, ale za niemal 230 tys. zł otrzymujemy duże, pakowne, ciche i bardzo wygodne auto. Forda można polubić za komfort podróży. Samochód sprawdzi się w długich trasach co szczególnie docenią spokojniej jeżdżący kierowcy. Nie można jednak zapominać o jednym. Jazda dużym kolosem ma swoją cenę. Przy spokojnym stylu jazdy średnia to 9 litrów. Bardziej agresywny styl jazdy oznacza zaś już wartości rzędu 12,5 – 13 l na każde 100 km.
To nam się podoba
+ duża, przestronna kabina
+ komfortowe siedzenia sprawdzą się także przy dłuższej podróży
+ dobra jakość materiałów
+ bardzo dobre wyciszenie kabiny
+ delikatne ingerencje układu utrzymania w pasie ruchu
+ przyjemna, szybka praca 8 stopniowego automatu
+ wygodna w obsłudze aplikacja do sterowania autem, czyli Ford Pass
+ przy spokojnym stylu jazdy zużycie paliwa jest do zaakceptowania
To nam się nie podoba
- jakość spasowania pozostawia sporo do życzenia. W tej klasie nie przystoi
- wciąż problemy z SYNC 3, jeśli chodzi o obsługę standardu połączenia ze smartfonem (SDL)
- łatwo zabrudzić ubranie, gdy trzeba sięgnąć dalej do bagażnika
- sporo do życzenia pozostawia fabryczna nawigacja z funkcją zdalnego przesyłania celu i informacji drogowych
- niekiedy spory czas opóźnienia podczas sterowania autem przez telefon
Ford Edge Vignale – dane techniczne:
Pojemność skokowa i rodzaj silnika | 1996 cm3, R4, turbo diesel | |
Moc | 238 KM przy 4000 obr./min | |
Moment obrotowy | 500 Nm | |
Skrzynia biegów i napęd | 8-biegowy automat, napęd 4x4 | |
Prędkość maksymalna | 216 km/h | |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 9,6 s | |
Średnie zużycie paliwa | 6,8 l/100 km (producent) | |
Masa własna | 2041 kg | |
Cena | od 228 150 zł |