Auto Świat > Testy > Testy nowych samochodów > Ford Fiesta ST – trzy razy tak! | TEST

Ford Fiesta ST – trzy razy tak! | TEST

Autor Piotr Wróbel
Piotr Wróbel

Miałem obawy co do hot-hatcha napędzanego silnikiem R3. Ale nie ja jedyny. I nie ja jedyny po przejażdżce tym autem wysiadłem wręcz zachwycony, bo jest pod niemal każdym względem lepsze od i tak już bardzo udanego poprzednika.

Ford Fiesta STŹródło: Auto Świat / Adam Miukła
  • Jeśli wszystkie samochody z silnikiem R3 byłyby takie jak ten, świat byłby piękny
  • Kupując Fiestę ST, koniecznie trzeba ją mieć ze szperą Quaife
  • Fiesta ST może wyglądem nie powala, ale jazdą – owszem

To zacznijmy od tego, co w poprzedniej Fieście ST wyszło – moim zdaniem – lepiej. Zresztą to cecha, którą widać na pierwszy rzut oka, bo choć nowy model bardzo się stara, to jednak stary ST był bardziej zadziorny z wyglądu. Bieżąca Fiesta ST, zwłaszcza w wersji 5-drzwiowej, a taką miałem okazję jeździć, ma w sobie coś z... mikrovana. Ogólnie linie stały się łagodniejsze, a tylna część nadwozia dużo bardziej ugrzeczniona. Trudno, jakoś trzeba z tym żyć, a dobra wiadomość jest taka, że wbrew ogólnemu trendowi z oferty nie zniknęła odmiana 3-drzwiowa. I tu już o mikrovanie mowy nie będzie. 

Wróćmy jeszcze na chwilę do detali stylistycznych. Niby jest podobne jak w poprzedniku – czyli „ostrzejszy” grill, progi, spojler, duże koła – ale jednak widząc w lusterku bieżącą twarz sportowej Fiesty jakoś nie będziesz miał ochoty szybko uciekać na prawy pas. Ot, jakiś szybki przedstawiciel handlowy napędził się w swoim dieselku... Nieustąpienie miejsca będzie jednak twoim błędem, bo 1,5-litrowy silnik R3 o mocy 200 KM jest wręcz fantastycznie szybki i pod każdym względem rozprawia się ze stereotypami, które normalnie łączymy z doładowanymi silnikami trzycylindrowymi.

Po pierwsze: reakcja na gaz. Gdyby ktoś powiedział mi, że pod maską testowego Forda siedzi motor wolnossący, to uwierzyłbym bez mrugnięcia okiem. Nie wiem, jak inżynierowie tego dokonali, ale motor reaguje tak błyskawicznie, i to niemal niezależnie od prędkości obrotowej, że po prostu nie pasuje do charakterystyki małej jednostki z turbo. Wolnossący? Biturbo? Może, ale nie 1.5T R3!

Po drugie, dźwięk. Zaznaczmy jednak wyraźnie, że chodzi głównie o wydech. Dawno nie bawiłem się tak dobrze podczas otwierania okna w tunelach i mocnego dodawania gazu. Dość powiedzieć, że w trybach Sport i Track (torowy) wydech strzela i bulgocze niemal na każdym odjęciu gazu i w żadnym wypadku nie zdradza, że mamy do czynienia z silnikiem R3. Moje wewnętrzne dziecko było wniebowzięte. W kabinie też nie słychać „rzężenia” typowego dla silników z trzema cylindrami, ale to już zasługa małego oszustwa, bo dźwięk silnika jest modulowany poprzez głośniki systemu audio. Normalnie nie przepadam za takim rozwiązaniem, ale tu akurat zamaskowanie dźwięku trzech cylindrów uznaję za plus.

Ford Fiesta ST - takie trzy cylindry, to ja poproszę!

Po trzecie – osiągi. Fiesta ST rozpędza się od 0 do 100 km/h w 6,5 s, a to o 0,4 s szybciej niż w poprzedniku napędzanym silnikiem 1.6T R4 o mocy 182 KM. Prędkość maksymalna? 232 km/h, co jak na segment B jest wynikiem wręcz fenomenalnym. Ponarzekać mogę w zasadzie tylko na spalanie, bo jest jednak wyższe od tego, co deklaruje Ford. W mieście i traktowana odpowiednio z przeznaczeniem mała Fiesta potrzebuje swobodnie 10 l na pokonanie każdych 100 km.

Z drugiej strony, jak ktoś kupuje hot-hatcha to świadomie decyduje się na to, że jazdy o kropelce nie będzie. Gwoli sprawiedliwości muszę dodać, że spokojna i absolutnie przepisowa jazda w trasie zamyka się wynikiem 6 l/100 km, a to już całkiem nieźle, jak na auto o mocy 200 KM. Po części zapewne zasługa układu odłączającego jeden z cylindrów w sytuacji, gdy silnik nie pracuje pod obciążeniem. Tak, Fiesta ST potrafi jeździć wyłącznie na dwóch cylindrach (!). Takie czasy.

Pora jednak na to, co w tym modelu najważniejsze – prowadzenie. Spieszę uspokoić, że choć poprzednik zawiesił poprzeczkę wysoko, to w bieżącym modelu wyszło jeszcze o włos lepiej. To zasługa nie tylko wyważonego i świetnie reagującego układu kierowniczego, ale przede wszystkim – opcjonalnej szpery Quaife. Dzięki niej wpływ napędu na układ kierowniczy został w zasadzie wyeliminowany, a przepustnicę można na wyjściu z zakrętu otwierać wręcz nieprzyzwoicie wcześnie (ach ta trakcja!), bez najmniejszych obaw o podsterowność. Strach się bać, co Fiesta ST potrafi pokazać na dobrych oponach semi-slick, skoro mnie urzekła już na zimówkach...

Całość dobrze uzupełnia skrzynia biegów o przyjemnie krótkim skoku, plus też za kubełkowe fotele – tradycyjnie pochodzą od Recaro i – tu naprawdę dobra wiadomość – zamontowano je nieco niżej w starej Fieście ST. O siedzeniu czterema literami na asfalcie mowy nie ma, ale jest odczuwalnie lepiej. Uwaga: fotele dobrze trzymają w zakrętach, ale są ciasne. Na tyle ciasne, że osoba o nieco słuszniejszej posturze może poczuć się niekomfortowo. Poza tym grube oparcia zabierają miejsce w drugim rzędzie siedzeń – zwykła Fiesta oferuje z tyłu więcej przestrzeni. I ten „podłokietnik” między przednimi fotelami – znalazł się tu chyba tylko po to, by służyć za dodatkowy schowek, bo oprzeć na nim łokieć akurat mi nie było łatwo.

Ford Fiesta ST - ESP: szybko albo wcale

Samochód resoruje sztywno, ale nie nazwałbym go zabetonowanym. W związku z czym da się z nim spokojnie żyć na co dzień, przynajmniej w Warszawie, gdzie większość głównych ulic może już pochwalić się całkiem przyzwoitą nawierzchnią. Jakieś wady? Jasne, znajdą się. ESP da się co prawda odłączyć, ale np. w trybie Sport układ domyślnie nadal czuwa, a swoją obecność zaznacza dość gwałtownym prostowaniem auta nawet w dość niegroźnych sytuacjach.

Materiały w środku i design kokpitu to ogromny skok naprzód, tyle że centralny ekran umieszczono w dość dziwny sposób. Po pierwsze, nie jest zwrócony w stronę kierowcy, lecz centralnie na wprost, co w pierwszej chwili wywołuje dość dziwne uczucie. Po drugie – sprawa wrażenie, jakby ktoś projektując kokpit przypomniał sobie o nim w ostatniej chwili. LED-owe reflektory nie grzeszą skutecznością, co może być problematyczne podczas nocnych przejażdżek pod miastem...

No i ta cena: 114 910 zł za testowy egzemplarz ze szperą Quaife (4100 zł; pakiet Performance) może być ciężkie do przełknięcia. Jeszcze do niedawna w pełni „wypasione” hot-hatche segmentu B kosztowały po 80-90 tys. zł, a tu pukamy już do drzwi „prawdziwych” GTI segmentu C! 

Ford Fiesta ST - dane techniczne:

Silnik t. benz. R3/12
Pojemność 1497 cm3
Moc maks. 200 KM przy 6000 obr./min
Maks. moment obrotowy 290 Nm przy 1600-4000 obr./min
Napęd/skrzynia biegów na przód, 6-biegowa ręczna
Przyspieszenie 0-100 km/h 6,5 s
Prędkość maksymalna 232 km/h
Długość/szerokość/wysokość 406,8/173,5/146,9 cm
Masa własna 1262 kg
Bagażnik 292-1093 l
Spalanie wg producenta (WLTP)/testowe 6 l/100 km / 7,7 l/100 km
Emisja CO2 136 g
Cena od/testowanego egzemplarza 84 700 zł/114 910 zł
Piotr Wróbel
Powiązane tematy:FordFord Fiesta
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków