Ford Ka powstaje w tyskiej fabryce Fiata, a do jego budowy wykorzystuje się wiele podzespołów włoskiego kooperanta, jak choćby płytę podłogową – jest wspólna dla Pandy, "500-ki" i Ka. Natomiast zupełnie inny okazuje się sposób jej zabudowania. Przykład: projekt nadwozia. Połączenie ostrych linii z obłościami w wydaniu Forda prezentuje się naprawdę atrakcyjnie. Karoseria przykuwa uwagę – jest świeża i dynamiczna. Nieźle wygląda również wnętrze. Trzeba pamiętać, że Ka ma zaledwie 3,62 m długości, więc przestronność kabiny wydaje się zadowalająca.
Z przodu podróżuje się w zaskakująco komfortowych warunkach, z tyłu jest już nieco gorzej – mało miejsca na nogi, niewiele nad głowami i kusa kanapa. Nie ma za to zastrzeżeń do wygody foteli. Można je przesunąć do przodu oraz odchylić, co ułatwia zajęcie miejsc na kanapie. Minusy kabiny? Twarde plastiki (choć to norma w segmencie A), rozbudowana konsola środkowa, ograniczająca miejsce na nogi, oraz brak regulacji pasów bezpieczeństwa. Na szczęście ciekawa kolorystyka wnętrza (w testowanej wersji odcienie beżów i szarości) oraz udany, wesoły projekt kokpitu sprawiają, że szybko zapominamy o większości niedociągnięć. Bagażnik jest niezbyt duży, choć pojemność 186 l uznajemy za przyzwoitą w tej klasie aut. W razie potrzeby dzieloną kanapę można złożyć i powiększyć kufer do całkiem pokaźnych 724 litrów.
Czterocylindrowy turbodiesel 1.3 o mocy 75 KM pochodzi ze stajni Fiata. To udana i trwała konstrukcja, czego dowiódł już nasz test długodystansowy. Motor cierpi tylko na jedną dolegliwość – brak mocy podczas ruszania. Poniżej 2000 obr./min jedynym efektem dodawania gazu jest rzężenie dochodzące spod maski. Dopiero po przekroczeniu magicznej bariery 2000 obr./min silnik wyraźnie nabiera animuszu. Oczywiście, cudów nie należy się spodziewać, ale w ruchu miejskim Ka 1.3 TDCi radzi sobie naprawdę dobrze. Także jazda na trasie nie będzie udręką. Duża w tym zasługa dobrej elastyczności i niezłej prędkości maksymalnej. Średnie zużycie paliwa podczas testu wyniosło ok. 5 l/100 km, co trzeba uznać za dobry wynik. Precyzja pracy skrzyni biegów – zadowalająca.
Zawieszenie zostało dość sztywno zestrojone (w stosunku do Pandy ma np. grubszy stabilizator). Efekt? Ka pewnie prowadzi się na ciasnych łukach. Niestety, komfort resorowania jest tylko przeciętny. Do prosportowych nastawów podwozia pasuje układ kierowniczy, który daje niezłe wyczucie drogi.
Czar małego Forda pryska po analizie cennika. Za wersję 1.3 TDCi (dostępna w najbogatszym wariancie Titanium) trzeba zapłacić prawie 46 tys. zł, a wartość testowanego samochodu wykracza grubo powyżej 50 tys. zł. To dużo, nawet gdy uwzględnimy, że auto jest wyposażone w seryjną klimatyzację, "elektrykę" szyb, centralny zamek i kilka innych dodatków podnoszących komfort oraz uatrakcyjniających wygląd.