Statystyki mówią jasno: wielu nabywców aut Hyundaia decyduje się na swoisty downsizing, czyli kupuje model z segmentu niższego niż ten, do którego należał posiadany wcześniej pojazd. Nietrudno to wytłumaczyć – cóż, mamy kryzys. Hyundai jednak nie poprzestaje na tłumaczeniu, ale stara się dostosować swoje samochody do oczekiwań takich nabywców.

Odświeżone i20 nie proponuje eksperymentów stylizacyjnych. Poprzestano na unowocześnieniu przodu, na którym pojawił się heksagonalny grill, nowe lampy główne oraz efektowne diodowe światła do jazdy dziennej. Inne są też oba zderzaki, przez co długość nadwozia wzrosła o 55 mm.

We wnętrzu nadal znajdziemy klasyczne zegary podświetlane na niebiesko, zmieniono natomiast konsolę centralną, lepsze są również materiały wykończeniowe (przyjemniejsze w dotyku plastiki).

Uwagę zwraca wyposażenie dostosowane do przyzwyczajeń kierowców jeżdżących wcześniej droższymi modelami. Mamy więc seryjny ESP, można też zamówić m.in. „automat” (z silnikiem 1.4/100 KM), system start-stop, dostęp bezkluczykowy, czujniki deszczu,zmierzchu i parkowania.

W palecie silników pojawił się trzycylindrowy turbodiesel 1.1. Jego osiągi nie budzą zachwytu, ale (podobnie jak podstawowy silnik benzynowy) podczas jazdy zachowuje się on lepiej, niż wynikałoby z danych w tabelach. Za sprawą przestronnej jak na segment B kabiny oraz dobrze zestrojonego zawieszenia komfort jazdy jest wysoki, nie można też narzekać na charakterystykę układu kierowniczego.

Hyundai i20iii na polskim rynku pojawi się na przełomie czerwca i lipca, wtedy też poznamy cennik.