Zastosowanie wodorowych ogniw paliwowych do wytwarzania energii elektrycznej do napędu samochodów (FCEV - Fuel Cell Electric Vehicle) nie jest zupełną nowością. Od kilkunastu lat pracują nad nimi sztaby inżynierów m.in. w Mercedesie, Volkswagenie, Toyocie, General Motors czy koncernie Hyundai-Kia. Owocem ich prac były zazwyczaj ciekawe prototypy oraz krótkie serie samochodów przeznaczonych do badań. Na razie najwięcej pojazdów uzyskujących energię z wodoru zbudował Mercedes - 90 szt. modelu klasy B, a łączną liczbę zarejestrowanych w Europie samochodów zasilanych ogniwami wodorowymi po pierwszym kwartale br. wyniosła 146 szt. Warto dodać, że niektórzy producenci rozwijali inną koncepcję wykorzystania wodoru do napędu samochodów dostosowując silniki spalinowe do jego spalania. Takim pojazdem był np. BMW Hydrogen 7.

Największe szanse na wyjście poza schemat prototypów i krótkich serii ma Hyundai, który już w lutym br. uruchomił w koreańskim zakładzie w Ulsan produkcję seryjną modelu ix35 Fuel Cell. Hyundai ma już spore doświadczenia z tym napędem. Pierwszy koncepcyjny model, w którym wykorzystano wodór do produkcji energii, pokazał już 15 lat temu. Do dziś Koreańczycy zbudowali ok. 200 prototypów, zarówno pojazdów osobowych jak i autobusów. Obecny model ix35 Fuel Cell jest już trzecią generacją samochodu FCEV budowaną na bazie aut crossover/SUV. Po raz pierwszy tę koncepcję zastosowano w modelu Santa Fe FCEV w 2000 roku. Przez lata Koreańczycy nieustannie doskonalili tę technologię doprowadzając m.in. do zmniejszenia rozmiarów ogniw paliwowych (o 20%) czy obniżenia zużycia wodoru (o 15%).

Gdyby nie oznaczenie na klapie bagażnika oraz okleiny na nadwoziu seryjny Hyundai ix35 Fuel Cell jest niemal nie do odróżnienia od klasycznego odpowiednika z silnikiem spalinowym. Jedynym elementem, który wskazuje na zastosowanie alternatywnego napędu jest brak rury wydechowej. Także we wnętrzu trudno dopatrzeć się różnic. O tym, że pojazd wykorzystuje energię z wodoru świadczy jedynie napis Fuel Cell na progu drzwi i w zestawie zegarów (w niektórych egzemplarzach). Poza tym w miejscu obrotomierza zamontowano wskaźnik chwilowego zużycia energii lub aktualnie wykorzystywanej mocy.

Zasadnicze zmiany odkryjemy dopiero gdy zajrzymy do bagażnika i pod maskę. W okolicach tylnej osi i pod podłogą bagażnika zamontowano dwa zbiorniki na wodór o pojemności 144 litrów, które mogą pomieścić 5,64 kg tego gazu (pod ciśnieniem 700 bar, 70 MPa). Podłoga bagażnika znajduje się kilka cm wyżej niż w wersji standardowej, jednak w żaden sposób nie umniejsza to praktyczności pojazdu. Nadal po złożeniu oparć tylnej kanapy jest ona płaska.

W teorii zasada działania ogniw paliwowych jest prosta. Mają one za zadanie przetwarzać energię chemiczną z wodoru w energię elektromechaniczną, Gaz wodorowy przepływa przez anodę, powodując jej podział na dodatnie jony wodoru (protony) oraz elektrony. Następnie specjalna membrana polimeryczno-elektrolityczna przepuszcza tylko protony. Elektrony z kolei służą następnie do napędu silnika. W katodzie, elektrony i protony łączą się z tlenem (z powietrza) tworząc wodę, która jest jedynym produktem ubocznym tego procesu. Powstająca energia jest magazynowana w akumulatorach litowo-polimerowych o pojemności 24 kW skąd czerpie ją motor elektryczny o mocy 100 kW (136 KM).

Prowadzenie Hyundaia ix35 Fuel Cell nie różni się niczym od jazdy samochodami na prąd. Po ruszeniu towarzyszy nam więc głównie cisza lub niewielki szum toczących się opon i powietrza opływającego nadwozie. Z racji zastosowanych technologii samochód waży 1830 kg, czyli od 200 do 500 kg więcej niż klasyczny odpowiednik zasilany benzyną lub olejem napędowym. Mimo to Hyundai ix35 Fuel Cell okazuje się żwawy przy niskich prędkościach, w czym zasługa maksymalnego momentu obrotowego 300 Nm dostępnego natychmiast po naciśnięciu pedału gazu. Rzut oka w dane katalogowe: samochód rozpędza się do setki w 12,5 sekundy i osiąga maksymalnie 160 km/h. To w rodzinnym crossoverze w zupełności wystarczy.

Hyundai zasilany energią z ogniw paliwowych ma kilka bardzo istotnych przewag nad samochodami elektrycznymi ładowanymi z gniazdka. Kierowca nie musi już nerwowo spoglądać na wskaźnik naładowania baterii i martwić się czy dojedzie do celu. Zasięg pojazdu jest zbliżony do tego jaki mają klasyczne modele spalinowe - ok. 600 km. Poza tym tankowanie wodoru nie trwa wieki jak w przypadku elektryków, ale zaledwie trzy minuty. Nie jest również konieczne instalowanie wielu ciężkich, wpływających na prowadzenie, zajmujących miejsce i  kłopotliwych w utylizacji akumulatorów. Poza tym samochody z ogniwami wodorowymi nie są mniej niebezpieczne niż inne samochody o czym świadczą liczne próby zderzeniowe. Na przykład w teście, w którym w tył Hyundaia ix35 Fuel uderzył inny pojazd z prędkością84 km/h nie nastąpiło rozszczelnienie zbiornika.

Jazda Hyundaiem uzyskującym energię z wodoru, nie jest jednak tak tania jak pojazdami elektrycznymi.

Samochód zużywa średnio ok. 1 kg tego gazu na 100 km. Kilogram wodoru na stacjach w Europie Zachodniej kosztuje 8-9 Euro. Musimy się też pogodzić z bardzo ograniczoną liczbą stacji jego tankowania. W Europie otwarto ich na razie 79, z czego najwięcej bo aż 33 działa w Niemczech. W Polsce nie ma póki co ani jednej takiej stacji.

Jeszcze w tym roku Hyundai chce wyprodukować ok. 300 tych pojazdów, a w przyszłym już 700. Na razie samochód jest przeznaczony dla ograniczonego kręgu odbiorców, tj. flot samochodowych czy organizacji sektora publicznego. Producent już realizuje pierwsze zamówienia, m.in. 18 szt. dla Kopenhagi, i szwedzkiej miejscowości Skane. Kolejne egzemplarze pojawią się w Wielkiej Brytanii (np. w Londynie) i w Niemczech. Do europejskich salonów sprzedaży Hyundai ix35 Fuel Cell (prawdopodobnie nowej generacji) trafi w 2015 roku, a jego roczna produkcja ma wynosić ok. 10 tys. szt.

Hyundai nie ujawnia cen za jakie dostarcza Hyundaie ix35 Fuel Cell, jednak pojazd dostępny w salonach ma kosztować niewiele więcej niż współczesne samochody hybrydowe. Wówczas, zwłaszcza w porównaniu z klasycznymi autami elektrycznymi zasilanymi z gniazdka, koreańska oferta może się okazać bardzo atrakcyjna.