Dwucylindrowy silnik uruchamia się z charakterystycznym kaszlnięciem. W końcu wchodzi na obroty, dźwięk wyraźnie słychać przez cienką blachę i choć brzmi znajomo, dochodzi nie z tylnej, lecz przedniej części pojazdu.
Zgadza się. Pod maską znajduje się niemalże taki sam, 0,65-litrowy silnik jak w Maluchu. Jest nieco mocniejszy i współpracuje z inną skrzynią, która jednak równie niechętnie jak ta w Fiacie 126 pozwala wybierać biegi. Z niemałym trudem w końcu się to udaje i 30 KM wprawia czerwone pudełko w ruch. Na „jedynce” moglibyśmy rozpędzić się do 40 km/h – tak długie jest przełożenie.
„Dwójkę” wrzucamy jednak wcześniej, by nie męczyć silnika ponad 30-letniej Pandy, którą specjalnie dla nas wyprowadzono z muzealnych garaży Fiata. Gdyby nie troskliwa opieka pracujących tam specjalistów, nie moglibyśmy się pochwalić tak zadbanym i sprawnym samochodem na zdjęciach.
Przeciskamy się przez ciasne i malownicze uliczki. Stara Panda pasuje jak ulał do tego krajobrazu, jednak nie wtapia się w niego bez zauważenia. Włosi doskonale rozpoznają ten kształt. W końcu jest to auto, które kontynuowało proces zmotoryzowania kraju, zapoczątkowany przez Fiata 500. Proste, tanie w zakupie oraz eksploatacji – i to czuć.
Jego projektant, Giorgio Giugiaro, zaliczał je nawet do sprzętu AGD: „W razie awarii należy je po prostu wymienić na nowe”. To też często miało miejsce. Stare Pandy nie mogą się niestety pochwalić wysoką trwałością nadwozia – rdza podgryzała blachy bardzo szybko po wyjeździe z fabryki. Dlatego tak niewiele egzemplarzy przetrwało do dziś, a jeśli już jakieś widujemy, są to na pewno nowsze auta – kanciasty model był bowiem produkowany do 2003 roku (także przez Seata, jako Marbella).
W 2003 roku na rynku pojawiła się nowa Panda: nowoczesna, 5-drzwiowa, przestronna – jak pokazał czas, bardzo niezawodna. Niestety, pozostanie jedyną, jaka zjeżdżała z taśm montażowych w Tychach. Jej następczyni jest już produkowana w Pomigliano d’Arco we Włoszech. Niemniej jednak podchodzimy do najnowszej Pandy z sentymentem. Pod maską pracuje bowiem znany z Fiata 500 i Lancii Ypsilon 2-cylindrowy motor, brzmiący zupełnie jak... te w Maluchu i Pandzie! Dzięki turbodoładowaniu osiąga moc aż 85 KM.
Jego produkcja odbywa się w Bielsku-Białej. Zapewnia wystarczającą dynamikę, a przy tym nie ma zbyt dużego apetytu na paliwo – pod warunkiem że nie traktujemy tego auta jak wyścigówki. Na ulicy nowa Panda też jest dostrzegana. Zewsząd słyszymy: „Aaach! Nuova Panda!”. Gdy porówna się pra-Pandę z najnowszym Fiatem, trudno uwierzyć, że pomiędzy nimi powstała tylko jedna generacja.
Stare auto już w latach osiemdziesiątych uchodziło za toporne i aż do bólu prymitywne. Wszędzie ostre kanty, proste okna, do tego obite plastikowym materiałem plażowe leżaki zamiast foteli i kanapa, z której można było zrobić coś na wzór leżanki-hamaku. Miejscami nawet Maluch wydaje się bardziej komfortowy. Sztywne amortyzatory raczej silnie podbijają auto, niż niwelują wstrząsy.
Dla kierowców wychowanych na Fiacie 126p jest to i tak mniejszy szok niż dla Europejczyków z Zachodu. Jazda starą Pandą daje niezłą lekcję na temat tego, co nam rzeczywiście jest potrzebne do szczęścia, a co okazuje się zwyczajnie zbyteczne. Zachodnim klientom dyskomfort jednak nie przeszkadzał. Auto zyskało status kultowego.
Nowy model całkiem wygodnie przewiezie 4 osoby i oferuje im nieporównywalnie wyższy komfort. Wyposażenie standardowe prawdopodobnie nie będzie obejmować nawet radia, ale w opcji dostępne jest praktycznie wszystko, co w tej klasie aut można sobie wymarzyć – szklany dach, automatyczna klimatyzacja, system Blue&Me, nawigacja czy sterowanie głosem. Bez dopłaty możemy liczyć na 225-litrowy bagażnik (o 20 l większy niż w poprzedniku) i sporo miejsca nad głową.
Mimo szerszego o 4 cm rozstawu kół pasażerowie siedzą blisko siebie. Pod maską oprócz 85-konnego silnika 0.9(z naszego auta testowego) dostępna jest także 65-konna odmiana. Podstawową jednostką będzie 69-konny motor benzynowy 1.2. Paletę uzupełni 1,3-litrowy diesel z systemem start-stop, o mocy 75 koni i emitujący mniej niż 100 g CO2/km.
Pod maską starej Pandy można było znaleźć nawet silnik elektryczny, a w naszym egzemplarzu z 1980 rokuobok jednostki – koło zapasowe.
PODSUMOWANIE - Choć obie Pandy różni wiele, w końcu udało nam się dostrzec pewne podobieństwo. Chodzi o półeczkę przed pasażerem, na której trudno utrzymać porządek. Ten uroczy detal nie obniża jednak funkcjonalności nowej Pandy. Jej cenę poznamy w grudniu, ale pierwsze auta pojawią się w salonach po Nowym Roku. Tak ładną starą Pandę jak ta na zdjęciach będzie już trudno dostać.