Skrót MPI rozpowszechniła grupa Volkswagena – oznacza on Multi Point Injection (tłum. wielopunktowy wtrysk paliwa, czyli coś, co owszem można było uznać za przejaw nowoczesności, ale jakieś 20 lat temu). Dla milionów kierowców ten skrót okazał się synonimem wytrzymałych i bardzo prostych konstrukcyjnie wolnossących silników. Mam tu na myśli przede wszystkim nieśmiertelną jednostkę 1.6 MPI znaną np. z dwóch generacji Skody Octavii, wielu Volkswagenów i Audi. Z czym kojarzy się taki silnik – wiadomo LPG oraz słabe osiągi. Ale dość tego przynudzania, to nie dział używane, tylko test nowej, trzeciej już generacji Kii Picanto! Dlaczego więc o tym piszę? O tym za chwilę.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoKia Picanto - zapatrzyli się na Niemców
I to na takich Niemców z Hiszpanii. Skąd takie skojarzenie? Otóż jakiś rok temu miałem przyjemność podróżować dość często długodystansowym Seatem Ibizą z pakietem FR. To oczywiście klasa B (a Picanto A), ale zasada jest taka sama – fajny pakiet stylistyczny na zewnątrz, większe obręcze z oponami o niskim profilu, nieco usztywnione zawieszenie (w Kii tego nie ma, ale i tak jest dość twardo przez duże koła), do tego sportowe fotele, kierownica i kilka mniej istotnych przeszyć czerwoną nitką w kabinie. A pod maską Ibizy, całkiem żwawy silnik 1.0 turbo o mocy 110 KM.
To, że Koreańczycy wzorują się na autach grupy Volkswagena, jest dość oczywiste – znajomy właściciel salonu jednego z aut koncernu Kia-Hyundai zdradził mi w sekrecie, że na szkoleniach wmawiano im, że Hyundai to taka Skoda, a Kia - Audi, ale on widzi, że teraz Kii bliżej właśnie do Seata, stąd takie skojarzenie. Czyli wreszcie koreańska firma dodaje trochę sportu do swoich małych aut, wzorując się na koncernie VAG. Nie dziwi to, bo przecież Picanto od ładnych paru już lat śmigają po torach w swoim własnym pucharze. Ale rzeczywistość nie jest taka oczywista. Kia daje w końcu aż 7-letnią gwarancję, czyli przez ten czas raczej lepiej, żeby nic się w niej nie popsuło. Stąd pod maską obecność silnika o oznaczeniu MPI, który bez problemów powinien taki okres użytkowania wytrzymać. Jakby tego było mało, nawet interwały wymiany oleju w nim przypadają co oldskulowe 15 tys. km, a nie tak jak w doładowanych silnikach grupy VW co 30!
Kia Picanto - nie spodziewałem się, że to napiszę
Nigdy, ale to nigdy nie przypuszczałem, że o silniku o pojemności 1.2 litra napiszę, że jest duży. Oczywiście jak na klasę A, no ale i tak. W dobie, kiedy na rynku królują motory trzycylindrowe turbodoładowane z wtryskiem bezpośrednim – Kia montuje w najnowszym modelu wolnossaka o czterech cylindrach. Moc 84 KM, czyli w sam raz do miasta, ale stanowczo poniżej oczekiwać, które wywołują czerwone akcenty nadwozia. Zresztą sam nie wiem, może to przyzwyczajenie, bo ostatnio już wszystko jest uturbione i doładowanie pojawia się już przy niskich obrotach, a w Kii piłuje się ten silnik i piłuje i cały czas ma się wrażenie, że on nie przyspiesza tak, jakbyśmy chcieli, niezależnie od tego, w której części obrotomierza znajduje się wskazówka. Producent deklaruje, że sprint od 0 do 100 km/h w Picanto 1.2 zajmuje 12 sekund, ale w środku jakoś się tego nie czuje.
Samochód ten wyraźnie też traci oddech poza miastem, gdy trzeba nim przyspieszyć do prędkości autostradowej i wtedy należy redukować bieg i wkręcać silnik na wysokie obroty. Do tego piłowanie skutkuje głównie tym, że wzrasta spalanie. W przypadku tego auta dobrym wynikiem jest 6 litrów benzyny w trasie na 100 km, gdy jedziemy sami i nie forsujemy silnika. Dla porównania napiszmy, że większymi autami (np. kompaktami z silnikami trzycylindrowymi z turbo udaje się przy bardzo spokojnej jeździe spalić nawet o litr mniej). Ale gdy pojedziemy normalnie, wynik ten wzrośnie do 7 litrów, a gdy będzie nas w Kii więcej, nawet do 8 l na 100 km. Co ciekawe, koreański koncern ma w ofercie małe turbo 1.0 o mocy 100 i 120 KM, ale w polskiej ofercie występuje on tylko w Hyundaiach i20 oraz i30 i nikt go nie zamawia. Ja jednak doskonale rozumiem, czemu nie trafił do oferty w naszym kraju.
Kia Picanto - no bo kto będzie to naprawiał?
Ponieważ miałem przyjemność pisać o używanej Kii Picanto 2. generacji i rozmawiać z kilkoma ASO wiem, że Koreańczycy bez problemu wymieniają popsute elementy na gwarancji, czyli na swój koszt. W przypadku starszego Picanto był to np. wadliwy napinacz łańcucha rozrządu (ale od razy napiszmy, że jakość małej Kii wypadła naprawdę dobrze i akcji naprawczych jest relatywnie mało). Wyobraźcie sobie teraz, że na rynek trafia mały silnik turbo o mocy ponad 100 KM. Floty są oczywiście zainteresowane – i małe Picanto pędzą, ile fabryka dała, a potem - jak się zepsują w nich silniki - trzeba je wymieniać na gwarancji. Trochę słabo.
Dla mnie oznacza to, że muszę pozostać obojętny na zaczepki młodziaków z Saxo VTS, którzy stają na światłach obok białego Picanto i zastanawiają się, co tam mam pod maską. Puszczam ich przodem, bo ich stare dobre 120-koni w lekkiej budzie nijak się ma do moich 80 kilku, i musiałbym się dobrze napędzić, żeby utrzeć im nosa (czyli jechać w starym stylu na „szanowanie prędkości”). Czuję się trochę tak jak przed laty w Seicento Sportingu, który wyglądał, ale zwykle musiał uznać wyższość używanej niemieckiej klasy średniej w sprincie spod świateł. No dobra, ale dość tego narzekania, bo Picanto to przecież nie tylko GT Line i przez pryzmat tego, w sumie nieźle wyglądającego pakietu stylistycznego nie można oceniać całego auta.
Kia Picanto - w środku jest super
Czego tam nie ma? Przede wszystkim miejsca na wysokości kolan na tylnej kanapie (chociaż jest nieco lepiej niż w poprzedniej generacji, bo rozstaw osi wzrósł). Ale dość tych żartów, miało być pozytywnie. Mnie do gustu przypadła obsługa tego auta, bo jest tu niemal tak dobrze, jak w produktach grupy Volkswagena pod tym względem. Do tego nie ma tu praktycznie żadnych wpadek. Świetnie działa np. Bluetooth, a to wciąż nie jest norma w każdym aucie (np. w Toyocie CH-R, gdzie ponowne połączenie po wyłączeniu zapłonu graniczy z cudem). Genialna jest nawigacja – to, że nie zapomina celów (są systemy w nowych modelach, które to wciąż robią), bardzo łatwo można ją wyciszyć. Jakby tego było mało, umie ściemnić ekran, gdy w tunelu włączą się automatyczne światła, ale już gdy my sami włączymy je na autostradzie, w ciągu dnia system wie, że jest widno i nie ściemnia ekranu.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoŚwietnie w rękach leży kierownica, która ma nawet seryjne ogrzewanie, a to klasa A (grzane są także przednie fotele) i udane sterowanie radiem oraz pokładowym komputerem. Całość elektroniki, która tutaj trafiła, sprawia jednak wrażenie bardzo stabilnej. To nie jest Renault, w którym gdy nacisnąłem przycisk elektrycznych szyb, zgasło mi podświetlenie deski rozdzielczej (było to w najnowszej generacji Megane, ale wiemy, że Renault ma jeszcze mniej stabilne pod względem elektroniki nowe modele). Ale to nie dziwi, bo przecież oni dają na to 7 lat gwarancji, musieli to więc dokładnie przetestować, zanim wprowadzili do produkcji. Z pewnością kiedyś (o ile nie wpadną na korozji), czytaj na rynku aut używanych, będą mieli bardzo dobrą opinię. Spodziewałbym się także relatywnie małego spadku wartości tego modelu.
Kia Picanto - nie jest tanio
Nie dziwi nas, że małe i dobrze wyposażone auta segmentu A nie cieszą się jakąś szczególną popularnością. Picanto z pakietem GT Line z tym silnikiem to wydatek 56 tys. zł (cena po doliczeniu białego lakieru), ale żeby mieć taką nawigację, jak ta widoczna na zdjęciu należy dorzucić 3 tys. zł. Dopłaty wymaga także system automatycznego hamowania (1,5 tys. zł). Wszystko to powoduje, że cena auta widocznego na zdjęciach to nieco ponad 60 tys. zł, a więc całkiem sporo. Najtańsze Picanto kosztuje jednak około 40 tys. zł (silnik 1.0 o mocy 67 KM), a jeśli zależy wam na tym, aby miało pakiet stylistyczny GT, musicie dołożyć 13 tys. zł, ale w podstawowej wersji silnikowej jest to rzecz aż nadto na wyrost.
Dane techniczne Kia Picanto 1.2 GT Line:
Pojemność skokowa i rodzaj silnika | 1248 cm3, R4 16V |
Moc | 84 KM przy 6000 obr./min |
Moment obrotowy | 122 Nm przy 4000 obr./min |
Skrzynia biegów i napęd | 5-biegowa manualna napęd na przód |
Prędkość maksymalna | 173 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 12,0 s |
Średnie zużycie paliwa | 4,6 l/100 km |
Masa własna | 884 kg |
Cena | Od 54 990 zł |