Auto Świat Testy Testy nowych samochodów Mercedes-AMG CLS 53 – trochę ekologii w sporcie | TEST

Mercedes-AMG CLS 53 – trochę ekologii w sporcie | TEST

Autor Jarosław Horodecki
Jarosław Horodecki

Ostre jak brzytwa modele AMG i napęd hybrydowy? Cóż, to niestety jest już fakt, choć CLS 53 nie jest typową hybrydą. Tu prąd służy do tego, by auto było szybsze. Choć przez chwilę. Takie zastosowanie nowoczesnych technologii bardzo mi się podoba.

Mercedes-AMG CLS 53
Zobacz galerię (20)
Auto Świat / Rafał Sękalski
Mercedes-AMG CLS 53
  • Nowa wersja Mercedesa CLS to nie jest prawdziwa hybryda, ale prąd się przydaje - w razie potrzeby dodaje mocy
  • Choć CLS jest ładniejszy od klasy E, to jednak ma ciaśniejsze wnętrze i mniejszy bagażnik
  • Choć CLS 53 firmuje AMG, to jednak ten model nie prowadzi się tak sportowo, jak inne samochody z tym logo - jest bardziej komfortowy

Już dawno zostałem wyleczony z poglądów, że hybrydy generalnie są do niczego. Nie są. Toyota Prius sprawdza się w mieście, a w supersamochodach doskonale sprawują się układy, które dzięki elektrycznym silnikom dorzucają mnóstwo momentu obrotowego i poprawiają osiągi. W Mercedesie-AMG CLS 53 technologie hybrydowe mają zastosowanie właśnie takie, jak w najmocniejszych autach. I to mnie bardzo cieszy.

Mercedes-AMG CLS 53 – moc z prądu

Czas szybko leci. Wydawało mi się, że tak niedawno zachwycałem się pomysłem Mercedesa, który wypuścił na rynek model CLS – limuzynę-cuoupe. A teraz? Mamy już trzecią generację auta z szybami bocznymi bez ramek, ale z czworgiem drzwi i, to akurat nowość, z miejscami dla pięciu podróżnych. Niektórzy twierdzą, że to po prostu ładniejsza wersja klasy E i pewnie mają rację. Teraz, dzięki wersji CLS 53, jest to także najciekawszy wariant klasy E.

Co w nim takiego interesującego? To napęd. Aby wyjaśnić jego funkcjonowanie potrzebny byłby dyplom stosownego wydziału politechniki, nie będę zatem wnikał w szczegóły, które poznałem podczas długiej rozmowy z przedstawicielem Mercedesa i z których – szczerze mówiąc – nie wszystko zrozumiałem. Wyjaśniam: nie mam wspomnianego dyplomu. Wiem jednak, jak to działa z punktu widzenia kierowcy. Otóż pod maską mamy 3-litrową, 6-cylindrową „rzędówkę” ułożoną wzdłużnie, którą wyposażono oczywiście w turbodoładowanie. Wbrew obowiązującym trendom jest to tylko jedna turbina i to na dodatek duża. W teorii zatem powinniśmy mieć gigantyczną turbodziurę, jak w słynnym Fiacie Uno 1.4 Turbo, który po wciśnięciu gazu ruszał jak 126p, by po chwili wystrzelić niczym Ferrari. W CLS-ie 53 tak nie jest, a tajemnica tkwi w dodatkowym „wiatraku”, który podaje silnikowi zwiększone dawki powietrza, zanim właściwa turbina napędzana spalinami nabierze prędkości. Tyle że kompresor ten napędzany jest elektrycznie, wykorzystując 48-voltową instalację, a nie za pomocą paska. Co więcej w odwodzie mamy jeszcze powiększony alternator umieszczony między silnikiem spalinowym, a skrzynią biegów. Gdy wciśniemy gaz do oporu, potrafi on przez kilka sekund dostarczyć dodatkowych 21 KM oraz aż 250 Nm momentu obrotowego. Pomaga więc w zwiększaniu prędkości podczas wyprzedzania. Cóż, sporo tu technologicznej magii, ale wszystko – gdy już siedzimy za kierownicą – działa naprawdę doskonale.

Mercedes-AMG CLS 53 – to prawdziwe AMG, ale...

Dobrze wiem, że obecny szef AMG nie pozwala, by to trzyliterowe logo pojawiło się na byle jakim samochodzie. Legenda mówi, że osobiście sprawdza na torze wyścigowym i na zwykłych drogach każdy model i sugeruje zmiany, bez których nie zgodzi się na jego wprowadzenie do sprzedaży. Jak dotąd, jego gust także i mnie odpowiada. CLS 53 jeździ wyśmienicie, co w części jest zasługą pneumatycznego zawieszenia, które zmienia Mercedesa z wygodnej limuzyny o dynamicznej sylwetce w auto o sportowym zacięciu, którym da się, przynajmniej teoretycznie, dobrze bawić na torze wyścigowym.

W porównaniu z wozami AMG z liczbą 63 i silnikiem V8 pod maską, są jednak różnice. Zauważyłem, że 53 jest jednak bardziej komfortowe, mniej ostre. I choć standardowo napęd w ogromnej części przekazywany jest na tylne koła, a przednie włączają się dopiero, gdy zostanie wykryty poślizg. Tyle, że w odróżnieniu od E 63, w CLS-ie 53 nie ma możliwości wybrania „drift-mode”, czyli trybu, w którym elektronika przestaje nas nadzorować, a cały moment obrotowy przekazywany jest na tył. Szkoda. Odnoszę też wrażenie, że choć większość modeli AMG jest głośna, czasem nawet brutalna, to ten zdaje się nieco inny: skromniejszy, mniej krzykliwy, ponieważ 3-litrowy silnik nie ma tak rasowego klangu. Z drugiej strony dużą frajdę sprawia fakt, że mimo, iż jest to jednostka turbo, to jednak jej maksymalne obroty to 7000 obr./min!

Mercedes-AMG CLS 53 – wnętrze klasy premium

Osiągi to jedno, ale komfort i jakość też są ważne. Jak jest w Mercedesie? Bardzo dobrze. Kabina CLS-a jest obszerna, a z tyłu – w odróżnieniu od modeli poprzednich generacji – są miejsca dla trzech osób. Pamiętajmy jednak, że w CLS-ie przestrzeni nad głową jest mniej niż w klasie E, a bagażnik ma mniejszą objętość. Jeśli jednak ktoś potrzebuje porządnej limuzyny, w której da się przewieźć konkursowego psa w klatce, to ma przecież wybór: może kupić klasę E w wersji kombi. W typowych, codziennych zastosowaniach CLS jest jednak bez zarzutu. Szczególnie z punktu widzenia osób jadących z przodu, na bardzo wygodnych fotelach, które można ustawiać na mnóstwo sposobów. W opcji są też masaż, wentylacja i ogrzewanie.

Nie mam też zastrzeżeń pod adresem pokładowych multimediów. Technologii jest tu sporo: mamy 12,3-calowy ekran zamiast wskaźników i drugi o tym samym rozmiarze na centralnej konsoli. Wygląda to ładnie i nowocześnie, a przy tym – jeśli ktoś ma konserwatywny gust – może ustawić sobie grafikę wskaźników tak, by wyglądały one jak analogowe. Trudno dostrzec różnicę. Oczywiście wszystkie materiały otaczające kierowcę i pasażerów są w porządku i to nawet te ukryte, np. w dolnych partiach środkowej konsoli. Nie mam zastrzeżeń.

Nie całkiem podobają mi się tylko ambientowe podświetlenia wokół kabiny: nawiewów, bocznych listew na drzwiach, detali na kokpicie. Można zmieniać kolor diodowego światła i najwyraźniej klienci to doceniają. Ja jakoś nie potrafię zrozumieć, po co taki gadżet w samochodzie, a moje skojarzenia są chyba zupełnie nie po myśli projektantów Mercedesa.

Mercedes-AMG CLS 53 – czy warto go kupić?

Tak jak kiedyś pisałem, że Arteon to ładniejszy (i droższy) Passat, tak i Mercedes CLS to po prostu ładniejsza klasa E. Owszem, CLS jest nieco mniej praktyczny niż zwykła limuzyna bądź kombi, ale moim zdaniem wygląd jest w tym przypadku bardzo mocnym argumentem. A wersja AMG z „hybrydowym” napędem? Cóż, to naprawdę Mercedes-AMG, godny logo tej sportowej marki. Technologiczne zaawansowanie napędu w tym przypadku nie przysparza problemów, lecz sprawia, że auto jest szybsze i bardziej oszczędne.

Mercedes-AMG CLS 53 – dane techniczne:

Pojemność skokowa i rodzaj silnika2999 cm3, R6, turbo benz. + kompr. elektr.
Moc435 KM przy 6100 obr./min + 22 KM (EQ Boost)
Moment obrotowy520 Nm przy 1800-5800 obr./min + 250 Nm (EQ Boost)
Skrzynia biegów i napęd9-biegowa automatyczna, napęd 4x4
Prędkość maksymalna250 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h4,5 s
Średnie zużycie paliwa8,7 l/100 km (producent)
Masa własna1980 kg
Cenaod 448 tys. zł
Autor Jarosław Horodecki
Jarosław Horodecki
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków