Mercedes CLS powstał poprzez opakowanie podwozia luksusowej klasy E sportową karoserią. Posunięcie okazało się strzałem w dziesiątkę. W przypadku niemal 2/3 nabywców czynnikiem przesądzającym o zamówieniu CLS-a był jego wygląd. Przez siedem lat Mercedes dostarczył klientom 170 tysięcy egzemplarzy czterodrzwiowego coupe.

Wyniki sprzedaży nowego CLS-a również nie powinny rozczarować firmy. Limuzyna wygląda doskonale. Wszczepienie w przedni pas kszałtów zastosowanych w supersamochodzie SLS dodało karoserii dynamiki. Z kolei wyraźniej zaznaczone tylne błotniki sprawiły, że CLS wygląda bardziej masywnie od poprzednika. Czy lepiej? Zdania tradycyjnie będą podzielone.

Wnętrze wykończono materiałami najwyższej jakości. Staranność montażu oraz kolorystyka poszczególnych elementów nie budzą wątpliwości. Przyzwyczajenia wymaga rozbudowany komputer pokładowy, który obsługuje się przyciskami umieszczonymi na kierownicy. Można nimi zaprogramować sposób działania najważniejszych podzespołów samochodu - w tym elektronicznych asystentów kierowcy.

Ostatnie z wymienionych systemów są szeroko reprezentowane. Elektronika może ograniczać poślizgi, ostrzegać o niezamierzonym opuszczaniu pasa ruchu, pomagać przy parkowaniu, analizować zmęczenie kierowcy, sygnalizować konieczność krótkiego odpoczynku oraz informować o obecności innych pojazdów w martwym polu lusterek.

Na szczególną uwagę zasługują światła. Podstawowa wersja nowego CLS-a otrzyma biksenonowe reflektory. W droższych wersjach znajdą się całkowicie diodowe lampy z funkcją doświetlania zakrętów. Natężenie i kształt snopa światła jest dostosowywany do prędkości oraz warunków na drodze. Przedstawiciele Mercedesa przypominali o korzyściach płynących z zastosowania technologii LED - oszczędności energii i żywotności elementów świetlnych zbliżonej do długości okresu eksploatacji pojazdu.

Pozycja za kierownicą - jak przystało na sportową limuzynę - jest niska. Wrażenie siedzenia tuż nad ziemią potęguje wysoko poprowadzona linia okien. Pasażerowie siedzący na przednich fotelach nie mogą narzekać na brak miejsca. Opadająca linia dachu ograniczyła natomiast ilość przestrzeni z tyłu. O ciasnocie trudno mówić, jednak po pięciometrowej karoserii można by oczekiwać odrobinę więcej.

Mimo masy własnej na poziomie 1,8 tony i znacznych gabarytów Mercedes CLS zaskakuje spontanicznymi reakcjami na komendy wydawane kierownicą. Sam układ kierowniczy jest precyzyjny i nieprzesadnie mocno wspomagany. Warto dodać, że jest całkowicie elektryczny - między kołami i kierownicą nie ma mechanicznego połączenia. Ponadto elektronika reguluje przełożenie, by ograniczyć konieczność kręcenia kołem kierownicy do niezbędnego minimum.

Zastrzeżenia można mieć do standardowego zawieszenia ze stalowymi sprężynami. W porównaniu do podwozia z pneumatycznymi elementami resorującymi tłumi drgania przeciętnie. Wyjątkowego wrażenia nie robi również standardowa przekładnia 7G Tronic. Automatyczna skrzynia z siedmioma biegami pracuje płynnie, ale niezbyt szybko. Przełożenia można wybierać manualnie przyciskami umieszczonymi z tyłu kierownicy, jednak wspomniana opieszałość irytuje i prowadzący szybko zdaje się na decyzje elektroniki.

Gama jednostek napędowych została unowocześniona. Zadaniem inżynierów było obniżenie zużycia paliwa, przy jednoczesnej poprawie osiągów. Największe zmiany zaszły pod maską wersji CLS 500, której silnik zmalał z 5461 ccm do 4663 ccm. Mocy jednak nie ubyło, gdyż jednostka otrzymała turbodoładowanie. Podstawowy silnik nowego CLS-a będzie miał zaledwie cztery cylindry. Mowa o 2,1-litrowym turbodieslu. Motor dostarczy 204 KM i 500 Nm, umożliwiające rozpędzenie samochodu do 242 km/h. Deklarowane przez producenta średnie spalanie wynosi 5,1 l/100km.

Za złotym środkiem można uznać trzylitrowego turbodiesel. 265 KM i 620 Nm pozwalają osiągnąć "setkę" po 6,2 sekundy od startu. Konstruktorzy utrzymują, że pięknie brzmiący silnik powinien zużywać w cyklu mieszanym 6 l/100km. W praktyce spala niecałe 9 l/100km, co również jest doskonałym wynikiem.

Zwolennicy silników benzynowych będą mogli wybierać między wersjami CLS 350 (306 KM i 370 Nm) i CLS 500 (408 KM i 600 Nm), która trafi do salonów za kilka miesięcy. W późniejszym czasie ofertę wzbogacą CLS-y z napędem na wszystkie koła oraz jeszcze mocniejszy wariant przygotowany przez specjalistów AMG.

We wszystkich wersjach benzynowych będzie doskwierała konieczność częstego odwiedzania… stacji benzynowych. Niewielkim pocieszeniem będzie fakt, że to nie efekt paliwożerności silników, tylko zmniejszenia pojemności zbiornika paliwa o ponad 20 litrów - do skromnych 59 litrów.

Najwyższa jakość i prestiżowa marka muszą kosztować. W przypadku modelu CLS przynajmniej 276 tysięcy złotych za podstawową wersję 250 CDI. Ten wariant czterodrzwiowego coupe będzie dostępny od kwietnia przyszłego roku. Kto chciałby zadawać szyku na ulicach trzy miesiące wcześniej musi przygotować 292 tys. zł. na model CLS 350 CDI lub 297 tys. na CLS 350 CGI.