Najnowsza zabawka produkcji Mini – jak prawie każdy wyrób tej marki – sprawia nieskończenie dużo radości za nieprzyzwoicie wysoką cenę. W naszym teście – mocny benzynowy Cooper S.
Nadwozie/jakość
Tym razem brytyjsko-bawarski producent nie udaje, że Mini to czteroosobowe auto. Roadster ma wnętrze dla dwojga. W dodatku materiałowy dach obsługuje się ręcznie – odryglowuje uchwytem nad przednią szybą, a następnie chowa pod sztywną pokrywą za fotelami. Działa to lekko i każdy sobie z tym poradzi, a jak nie chce, to może dokupić elektrycznego „pomocnika”. W kokpicie: znane z innych Mini dźwigienki i duży prędkościomierz pośrodku. Jakość materiałów niezła, choć nie zachwycająca. Bagażnik malutki, ale za to z otworem na snowboard.
Układ napędowy/Osiągi
Turbodoładowany silnik z bezpośrednim wtryskiem doskonale pasuje do tego samochodu. Łatwo wchodzi na obroty, energicznie wprawia w ruch lekkie auto i brzmi, jak na napęd sportowca przystało. Zgodna współpraca z precyzyjnie przełączaną 6-biegową skrzynią ręczną („automat” w opcji za 6285 zł) owocuje dobrymi osiągami. Podawane przez producenta spalanie jest mocno teoretyczne.
Układ Jezdny/komfort
Roadstera prowadzi się radośnie: auto ochoczo wykonuje polecenia przekazane za pomocą układu kierowniczego, który daje doskonałe wyczucie tego, co dzieje się pod kołami. Komfort? Tu raczej nikt go nie oczekuje, frajda z gokartowej jazdy rekompensuje konsekwencje sztywności zawieszenia. Podczas jazdy z windszotem i podniesionymi szybami hałas i zawirowania powietrza stają się naprawdę męczące dopiero dobrze powyżej „setki”.
Koszty/Bezpieczeństwo
Mini żąda dużo pieniędzy za znakomite technicznie, ale nadzwyczaj skromnie wyposażone auto. Lista (drogich) opcji jest długa – można skompletować egzemplarz marzeń. Podstawowe elementy zwiększające bezpieczeństwo – 4 airbagi, ESP, pałąki przeciwkapotażowe – należą do standardu. Roadstera nie poddano crash-testowi w Euro NCAP.