Przepis na Lancera Ralliart trudno uznać za skomplikowany. Inżynierowie Mitsubishi wzięli z kultowego Evo doskonały silnik oraz układ przeniesienia napędu, pozbyli się najbardziej kosztownych elementów, pozostałe wstawili do nadwozia popularnego samochodu, by całość mogła być sprzedawana za rozsądne pieniądze.

Kto spodziewa się, że za kierownicą Ralliarta doświadczy ekstremalnych wrażeń, będzie rozczarowany. Kto poszukuje szybkiego i pewnie prowadzącego się samochodu z napędem na cztery koła, powinien odwiedzić salon Mitsubishi.

Pięciodrzwiowego Lancera nie sposób pomylić z jakimkolwiek samochodem. Potężna atrapa chłodnicy, drapieżne spojrzenie świateł i masywny tył to widok dobrze znany z polskich ulic. Lancer jest drugim najczęściej wybieranym modelem Mitsubishi. W ubiegłym roku co miesiąc ponad 200 nowych egzemplarzy trafiało na drogi. Wersja Ralliart wyróżnia się aluminiową maską z trzema wlotami powietrza, grafitowymi alufelgami oraz podwójnym zakończeniem układu wydechowego.

Zakres zmian we wnętrzu jest równie skromny. Podrasowany Lancer otrzymał kierownicę z modelu Evolution, metalowe nakładki na pedały, przycisk do zmiany trybu pracy centralnego mechanizmu różnicowego oraz dźwignię do obsługi zautomatyzowanej przekładni TC-SST, która należy do standardowego wyposażenia Ralliarta.

Zabrakło dobrze wyprofilowanych foteli i poziomej regulacji kolumny kierownicy. Do wykończenia wnętrza posłużyły prosto stylizowane elementy z twardych tworzyw. Minimalizm Lancera ma jednak swój urok. Deska rozdzielcza jest ergonomiczna, a wskaźniki - czytelne. Zaletę samochodu stanowi także przestronne wnętrze. Niestety podobnymi słowami nie sposób opisać bagażnika, który pomieści jedynie 288 litrów. Kto zdecyduje się na Ralliarta w wersji sedan, będzie mógł cieszyć się dodatkowymi 109 litrami miejsca na bagaż.

Do komory silnika wciśnięto zmodyfikowane serce Lancera Evolution. 295 KM zmniejszono do 240 KM, a z 366 Nm ograniczono do 343 Nm. Zmiany miały na celu obniżenie zużycia paliwa oraz nadanie silnikowi bardziej łagodnej charakterystyki. Teoria brzmi obiecująco. Niestety praktyka okazuje się bolesna. Ralliart akceptuje wyłącznie 98-oktanowe paliwo. Na trasie nie spali go mniej niż 10 l/100km. W mieście - w zależności od fantazji kierowcy - auto zużywa 15-20 l/100km. Zbiornik mieści 55 litrów benzyny, więc właściciel samochodu będzie częstym gościem na stacjach. W przypadku usportowionego samochodu na spory poziom hałasu we wnętrzu można przymknąć oko. Skromne wyciszenie Ralliarta musimy jednak uznać za wadę - na wyższych obrotach metaliczny odgłos pracy jednostki napędowej jest uciążliwy.

Więcej chciałoby się wymagać także od dwusprzęgłowej przekładni TC-SST. Proces zmiany przełożeń przebiega szybko i płynnie. Podczas ruszania sprzęgło jest zwalniane ospale, co przekłada się na czas rozpędzania do "setki", który wynosi 7,1 sekundy. 240-konny samochód z ręczną przekładnią byłby szybszy. W przypadku konieczności kilkukrotnej zmiany prędkości w krótkim przedziale czasu skrzynia miewa problem z doborem właściwego przełożenia. Prowadzący może jednak wziąć sprawy we własne ręce i dźwignią lub manetkami za kierowcą wybrać jeden z sześciu biegów.

Mimo wspomnianych niedociągnięć zimowa jazda Ralliartem jest czystą przyjemnością. Przeniesiony z modelu Evo napęd na cztery koła oraz centralny mechanizm różnicowy z trybem jazdy po asfalcie, żwirze i śniegu zapewnia idealną trakcję. Samochód pozostawał stabilny nawet w trudnych warunkach. W przypadku pełnego wykorzystania dynamiki na przyczepnej nawierzchni okazuje się jednak, że układ hamulcowy oraz zawieszenie nie nadążają za możliwościami jednostki napędowej...

GSR, czyli podstawowa wersja Lancera Ralliart Sportback, została wyceniona na 120 tysięcy złotych. Usportowione samochody z 240-konnymi silnikami można kupić taniej. Jeżeli weźmiemy pod uwagę bogate wyposażenie Lancera, które obejmuje m.in. biksenonowe reflektory, zautomatyzowaną skrzynię biegów, stały napęd na cztery koła oraz automatyczną klimatyzację, cena okazuje się atrakcyjna.