Równie zaskakujący jak pięciodrzwiowe Mini jest Nissan Juke, który z założenia miał być mniejszym „bratem” popularnego Qashqaia. Już po pierwszej prezentacji na tegorocznym salonie w Genewie mieliśmy poważne obawy, czy dyskretny Qashqai na pewno będzie chciał się przyznawać do nowego członka rodziny. Auto jest udziwnione do granic możliwości. Patrząc na jego przód, można odnieść wrażenie, że ma dwie „twarze” – górną, skośnooką, i dolną, o krągłym, mocno zdziwionym spojrzeniu. Czyżby projektujący je stylista widział podwójnie?
By nie wymyślać więcej złośliwych komentarzy pod adresem japońskiego auta, wsiadamy, a raczej wdrapujemy się do środka. Siedzi się wysoko, od asfaltu dzieli nas 70 cm. A przed nami – cóż za wspaniały widok! Ale zaraz, chyba ktoś przestawił lusterko wsteczne, nic w nim nie widać. Winna okazuje się opadająca linia dachu, która wymusiła zmniejszenie tylnej szyby do wąskiej szparki.
Tylna kanapa pokazuje jednak, że Nissan rozumie Juke’a bardziej jako coupé. Brakuje tu przede wszystkim miejsca nad głową. Bagażnik też jest symboliczny – 251 litrów to zbyt mało, by wyruszyć w czteroosobową podróż. Bez przyczepki lub boksu na dachu się nie obejdziemy. Mini zachowało typowe dla marki pudełkowate kształty. Linia dachu przebiega równolegle do ziemi, tył jest ścięty pod kątem prostym. Bagażnik mieści 350 litrów. To wynik, którego nie powstydziłby się żaden kompakt. Modne Mini wypada w tym porównaniu jako bardziej praktyczne. Ale czy auto mierzące 4,11 m długości ma prawo nosić na masce logo Mini?
By Nissanowi nie było przykro, tu także pozwolimy sobie na małą złośliwość: może Countryman już nie powinien nazywać się Mini? Miejsca jest tu znacznie więcej – siedzi się 10 cm wyżej niż w zwykłym Mini, dzięki czemu widoczność jest imponująca. Seryjnie Countryman został wyposażony w system start-stop, a lista wyposażenia dodatkowego pozwoli fanom iPhone’ów wykorzystywać możliwości telefonu w samochodzie.
Countryman, wyposażony w napęd na cztery koła nazwany „ALL4”, okazuje się zwinnym autem. Dodatkowo zamontowane mechanizmy przekazujące moc na tylną oś podwyższają wagę auta z 1310 do 1390 kg i zwiększają spalanie z 6,1 l do 6,7 l (dane fabryczne). Ale ta masa nie stanowi wyzwania dla doładowanej jednostki 1.6 o mocy 184 KM. Dzięki dobrze zestrojonemu elektrycznemu wspomaganiu kierownicy (EPS) Countryman daje się precyzyjnie prowadzić. Komfort – jak na SUV-a – wysoki, a poziom hałasu niski.
W Nissanie pod maską także pracuje jednostka 1.6, której w „oddychaniu” pomaga turbosprężarka. 190 KM napędza w testowym egzemplarzu tylko przednią oś. Mimo tak dużej mocy ruszenie spod świateł nie musi się odbywać z piskiem opon. Układ kierowniczy nie pracuje z taką dokładnością jak w Mini, ale komfort jazdy jest wyższy. Za 80 600 zł kupimy Juke’a w specyfikacji Tekna, wyposażonego m.in. w: 17-calowe alufelgi, system ESP oraz kamerę cofania. Wersja z napędem na wszystkie koła wymaga dopłaty 12 000 zł i obejmuje także bezstopniową skrzynię automatyczną CVT. Spalanie w tym przypadku powiększa się z 6,9 l do 7,6 l. Ale kto kupujący tak „odjechany” samochód będzie się tym przejmował? Dla takich osób liczy się przede wszystkim zwracanie na siebie uwagi.
Pierwsze wrażenia
Mini Countryman - Podwozie, układ kierowniczy oraz silnik są wręcz uzależniające. O szykownym Mini wreszcie możemy powiedzieć, że stało się rodzinne. To auto jest praktyczne! Ale ta cena...
Nissan Juke - Choć wyglądem Juke przypomina nam pewne kolczaste zwierzątko z kanału przyrodniczego, to musimy przyznać, że producent wykazał się odwagą. Abstrahując od wyglądu – to udany samochód.