- Bazowo samochód będzie kosztował 155 tys. euro, zaś w przeciągu trzech lat z fabryki ma wyjechać tylko po 500 sztuk modelu P1 rocznie
- Szwedzko-chińskie GT przekonuje (prawie) na całej linii: pochwały zwłaszcza za komfortowe zawieszenie i dynamiczne prowadzenie (nadsterowność!)
- Osiągi P1 uzależniają, zwłaszcza gdy masz pod butem 609 KM i 1000 Nm
Tylko nie mów do niego „Volvo”. Bo tak jak np. Abarth nie chce być Fiatem, a AMG to nie zwykły Mercedes, tak tu mamy do czynienia z absolutnie wyjątkowym samochodem zbudowanym na podzespołach od Volvo. Firma Polestar, zanim stała się osobnym brandem, przez lata pełniła rolę tzw. nadwornego tunera Volvo, a dziś to właśnie z jej logotypem szwedzko-chiński koncern będzie sprzedawał swoje najdroższe i najbardziej wyjątkowe samochody. Ale od początku.
Od razu widać, że nie jest to zwykłe Volvo, choć P1 od pierwszego wejrzenia urzeknie pewnie tylko najwierniejszych miłośników szwedzkiego designu. Reszta będzie potrzebowała więcej informacji – np. takiej, że karoseria tego coupe została wykonana z włókna węglowego. Do tego na pokładzie mamy aż cztery silniki (jeden benzynowy R4 2.0, doładowany turbosprężarką i kompresorem i aż trzy elektryczne – jeden z przodu, dwa z tyłu), co oznacza moc systemową na poziomie 609 KM i maksymalny moment rzędu 1000 Nm (!). Bazowo samochód będzie kosztował 155 tys. euro, zaś w przeciągu trzech lat z fabryki ma wyjechać tylko po 500 sztuk modelu P1 rocznie.
Polestar 1 – całkiem dobry zasięg na prądzie
Test zaczynamy od pomiaru zasięgu na prądzie. P1 to hybryda plug-in, a więc ładowana też z gniazdka – jak się okazuje, szwedzkie coupe potrafi w normalnych warunkach pokonać bez udziału silnika spalinowego 121 km. Jak na hybrydę całkiem nieźle, na dodatek to prawie tyle, ile obiecuje producent (124 km wg WLTP). Jest jedno ale: o ile zmierzone osiągi są bardzo dobre (0-100 km/h w 4,4 s), o tyle aby w pełni korzystać z dobrych osiągów, należy mieć... duży zapas prądu.
Tak dobre osiągi zapewnia jednak tylko tryb „Power”, a ten potrafi dość szybko opróżniać baterie. Sęk w tym, że osiągi P1 uzależniają; jak masz pod butem 609 KM i 1000 Nm, to chętnie sprawdzasz np. elastyczność. Dość powiedzieć, że zmierzony przez nas czas rozpędzania od 60 do 100 km/h to niecałe 2 sekundy (!), zaś przyspieszenie od 80 do 120 km/h to równie imponujące 2,4 s.
Polestar 1 – gdy skończy się prąd...
...wtedy skończy się też przyjemność. P1 ma ten sam problem, co wiele innych hybryd typu plug-in: jazda wyłącznie na silniku benzynowym oznacza nie tylko wysokie spalanie i pogorszenie osiągów, ale i średnio przyjemne wrażenia akustyczne. Czuć, że silnik męczy się z ważącym 2,3 tony autem, a kierowca tęsknie wypatruje stacji szybkiego ładowania. A potem już jakiegokolwiek ładowania... Dobra wiadomość: to w zasadzie jedyna słaba strona modelu. Reszta jest świetnie dopracowana, na czele z zawieszeniem – z jednej strony wysoki komfort (jak na GT przystało), z drugiej szybko uzależniające, lekko nadsterowne prowadzenie. Układ kierowniczy? Ciut za „tępy”, jak to w nowoczesnych Volvo.
Naszym zdaniem: szwedzko-chińskie GT przekonuje (prawie) na całej linii: pochwały zwłaszcza za komfortowe zawieszenie i dynamiczne prowadzenie (nadsterowność!). Patrząc racjonalnie, wobec np. stosunkowo wysokiej ceny, to nie jest to jakiś znakomity wybór, ale to nam absolutnie nie przeszkadza, bo w trakcie tego krótkiego testu P1 i tak zdążyło skraść nasze serca.