• Macan T dołącza do rodziny Touringów. Jest wierny charakterowi 911 T z 1968 roku
  • W standardzie aktywne zawieszenie PASM obniżone o 15 mm
  • Sportową atmosferę gwarantują kierownica GT oraz stoper Sport Chrono

Przy okazji testu Macana trudno nie odnieść się do historii. Modelowi temu, co prawda daleko do samochodu najdłużej produkowanego w historii motoryzacji, którym był chłodzony powietrzem tylnonapędowy Garbus (ponad 21 mln egzemplarzy), ale jak na dzisiejsze standardy produkcji aut i tak jest wytwarzany wyjątkowo długo – z dwoma liftingami od 2013 roku. Patrząc na datę rozpoczęcia produkcji, można by podejrzewać, że jest przestarzały. Czy jest tak faktycznie, sprawdzamy, testując debiutującą w tym roku nową wersję, ukrytą pod tajemniczą literą "T".

Porsche Macan T – z bazowym czterocylindrowym motorem 265 KM

Litera "T" już od lat 60. w Porsche oznacza "Touring", ale do tej pory była zarezerwowana dla linii 911 i 718. Macan T dołącza więc do rodziny Touringów i – jak zapewnia Porsche – jest wierny charakterowi 911 T z 1968 roku. Model ten stanowi łącznik pomiędzy wariantami Macan oraz Macan S. Może nie szokuje pod względem mocy, gdyż silnik tej wersji pochodzi z podstawowej odmiany. Mamy więc do czynienia z dwulitrowym, czterocylindrowym doładowanym benzyniakiem o mocy 265 KM, dysponującym momentem aż 400 Nm. Jednostka ta gwarantuje, że Macan przyspiesza bardzo sprawnie – zmierzyliśmy 0-100 km/h w 6 s. Sprzęgnięta z szybką w działaniu dwusprzęgłową skrzynią PDK przekazuje napęd na cztery koła, przy czym z wyraźną preferencją tylnej osi. Taka charakterystyka rozdziału napędu korzystnie wpływa na sportowe odczucia za kierownicą.