Chyba większości facetów takie porównanie odpowiada tym bardziej, że o tą infantylną stronę życia skrupulatnie dbają "drugie mamy" czyli producenci samochodów. Ot, jak na przykład Renault, które od dawna ma w swojej gamie kilka sportowych aut na widok których budzą się chłopięce marzenia o posiadaniu takiej "zabawki".

Jedną z takich zabawek może być z pewnością Renault Clio Sport, bazujące na trzeciej generacji jednego z najpopularniejszych modeli francuskiej marki. Spadkobierca sportowego rodowodu słynnego Renault 5 GT Turbo i poprzednich sportowych generacji Clio Williams i Clio V6 Sport pojawił się w sprzedaży stosunkowo późno po prezentacji standardowej odmiany Clio. Jeśli ta przerwa spowodowana była odpowiednim dostrojeniem samochodu do spełnienia wszystkich walorów sportowych, to po przeprowadzonych testach i bliższym zapoznaniu się z tym autem możemy bez ogródek i z całą odpowiedzialną stwierdzić, że nie był to czas zmarnowany.

Stylistyka: Odkrywa to co trzeba

Kto miał sposobność choć raz poprowadzić prawdziwie kipiące sportem samochody ten wie, że zapoznanie z takimi autami trzeba rozpocząć z dużym respektem przede wszystkim jeśli chodzi o moc i agresywność konkretnego modelu. Trzeba też cały ten "męski pakiet radości i rozrywki" przyjmować w rozsądnych dawkach. Inaczej można zwariować ze szczęścia - przeżyłem to na własnej skórze przy okazji spotkania z dziewiątą ewolucją Mitsubishi Lancera. Raport z testów zacznijmy więc od najmniej - w przypadku Clio - ekscytującej rzeczy, czyli od wyglądu.

Dla motoryzacyjnego laika, Clio Sport będzie wyglądać jak zwykłe Clio. I faktycznie, z dalszej perspektywy trudno byłoby na pierwszy rzut oka odnaleźć jakiekolwiek różnice. Różnice jednak są choć mało rewolucyjne. Projektanci, a raczej konstruktorzy działu sportowego Renault zmodyfikowali tylko to co potrzebne im było do zapakowania bardziej wyczynowego ekwipunku pod karoserię samochodu. Najwięcej zmian, rzecz jasna zauważalna jest z przodu. Kompletnie nowy zderzak, poszerzone wloty powietrza oraz dodane skrzela na poszerzonych nadkolach to główne zmiany w wyglądzie. Z tyłu z kolei masywny zderzak doczekał się bardzo przydatnego elementu jakim jest dyfuzor. O odpowiedni charakter dbają także progi, listwy z logo "Renault Sport", 17-calowe felgi i dystyngowany spojler na klapie bagażnika. Ostatecznie powyższe zmiany doprowadziły do wydłużenia samej karoserii o 7 cm.

Podsumowując, być może trochę szowinistycznie. Wygląd Clio Sport jest jak kobieta w spódniczce mini. Pokazuje tylko co chce żeby było widać.

Wnętrze: Kilka słów o butach

Bez szału i przepychu zaaranżowane zostało również wnętrze. Już sam jego wygląd w zwykłej wersji Clio jest stosunkowo surowy tak więc projektanci nie musieli zbyt się nagimnastykować bo nadać mu typowy, sportowy szlif. Podobnie jednak jak w przypadku zewnętrznej kosmetyki, również w środku Clio dodano tylko to co potrzebne aby bardziej wyrazić przeznaczenie samochodu.

Komfort rozumiany przez sport. Czyli szyta, mniejsza, grubsza i lepiej chwytana podczas szybkich manewrów kierownica z punktem orientacyjnym na jej szczycie, do tego kubełkowe fotele "made by Recaro", aluminiowe pedały, czytelne sygnowane logo "Renault Sport" zegary z wyskalowanym do 8000 obr./min. obrotomierzem i do 250 km/h prędkościomierzem oraz posrebrzana centralna konsola i obwódka skrzyni biegów w zupełności wystarczą by poczuć klimat jaki przyświecał budowie takiego auta.

Najważniejsze w tym miejskim bolidzie jest jednak miejsce kierowcy, które zostało zaprojektowano w bardzo optymalny sposób, pozwalający szoferowi przede wszystkim skupić się na drodze. Zastrzeżenia i "niezastrzeżenia" mamy podobnie jak w przypadku seryjnej wersji do przełączników umieszczonych przy kierownicy. Są zbyt krótkie by można było je łatwo obsługiwać. Z drugiej strony podczas szybszego kręcenia kierownicą - a sądzimy, że tak będzie w przypadku Clio Sport - mniej doświadczeni adepci rajdowej jazdy nie będą narażeni na kontuzję palców lub destrukcję samych przełączników. Małe "ale" mamy także do popularnie nazywanych "kubłów". Siedzisko foteli mimo wydłużenia do seryjnej odmiany Clio jest nadal troszkę za krótkie, co dla osobników o wyższej budowie ciała może stanowić pewien problem przejawiający się obciążeniem ud. Trzymanie boczne jak najbardziej poprawne, podobnie jak wysokość umieszczenia samych foteli względem kierownicy, która także uległa drobnej zmianie kąta położenia.

Pamiętać należy, że do Clio Sport ze względu na małe pedała i odległości między nimi nie powinno wsiadać się w gumowcach, traperach, pikolakach czy nawet mokasynach... Wystarczy zwykły, sportowy but, który w przeciwieństwie do innych rodzajów obuwia zagwarantuje lepsze operowanie jednocześnie gazem i hamulcem w przypadku hamowania "na lampie" lub też upraszczając ten skrót, hamowania lewą nogą. Nie trzeba tłumaczyć, że odpowiedni dobór butów przekłada się na lepszą kontrolę nad tym rozwydrzonym i agresywnym maluchem...

Jazda: Poezja

... a skoro poruszyliśmy już kwestię walorów jezdnych. Co ciekawe i zarazem bardzo pozytywne nowy ścigant segmentu B ze stajni Renault wyzbył się praktycznie wszystkich mało imponujących cech z jakich słynie większość sportowych aut francuskich jeśli chodzi o prowadzenie samochodu. Nowe Clio Sport ani nie jest nerwowe podczas agresywnego przyspieszania w zakrętach, ani nie rzuca tyłem jak ryba ogonem na lewo i prawo podczas ostrego hamowania przy pomocy wentylowanych hamulców Brembo, ani - i to bardzo duża zaleta - nie jest nadzwyczaj podsterowne przy gwałtownym odcięciu przepustnicy w zakręcie co w przypadku mocnych osiek zdarza się często. Ideał? Niestety jeszcze nie, choć auto w tych manewrach wypada rewelacyjnie. To niestety mówimy przez pryzmat stanu polskich dróg. Wystarczy, że przy 100-120 km/h wjedziemy na niewyremontowany kawałek polskiej drogi ekspresowej i czar pryska. Clio potrafi wyskoczyć z toru i przy dużej prędkości pod szyją zaczyna się robić ciepło. Druga, nazwijmy to wada z polskimi korzeniami, to głośna praca zawieszenia w takich warunkach, choć w przypadku konotacji: auto sportowe + polska droga, na tą dolegliwość cierpią wszystkie modele.

Samochód został stworzony do jazdy po płaskim, ale paradoksalnie autostrady to również nie jego domena. Twardziele lub audiofile mogą próbować. Nam w kompletnym ogłuszeniu spowodowanym kręcącym się na szóstym biegu silnikiem przy przepisowej prędkości 130 km/h udało się wytrzymać pół godziny. Jasne, ta wersja Clio to auto sportowe, ale żeby było prawie tak głośno jak w typowej rajdówce, pozbawionej wszystkiego co mogłoby tłumić hałas, to już przesada.

Hałas. To w zasadzie jedyna wada podkręconego, dwulitrowego silnika wolnossącego o mocy 200 szalonych koni mechanicznych, zaczerpniętego od Renault Megane. Jeżeli jednak do końca pozostać wiernym sportowym aspiracjom, to chętnie w tym motorze widzielibyśmy kompresor lub turbosprężarkę. Jedno albo drugie dałoby Clio Sport lepszego kopa w dolnym zakresie obrotów. Jednak nie ma co narzekać, bo jednostka jest świetnie wyżyłowana i daje mnóstwo frajdy. Optymalny ciąg 215 Nm osiągany jest przy około 5500 obr./min., jednak w zasadzie zabawa rozpoczyna się od 4000-4500 obrotów. Wtedy do życia budzi się sowity, typowo hothatchowy dźwięk Clio. Wbijanie kolejnych biegów odbywa się bez zgrzytów, auto nabiera prędkości, jeden zakręt, drugi i trzeci... Clio pewnie trzyma się drogi. Hamowanie, redukcja i znowu przyspieszenie. Poezja.

Mniej poetycko wygląda już samo spalanie, chociaż i w tym kryterium agresywny Francuz należy do grona wyjątków. Po ostrzejszej jeździe po mieście, co 100 kilometrów z baku ujdzie nawet 15-16 litrów benzyny. Przy spokojniejszej 11 litrów. W trasie bez szaleństw wynik w okolicach 9 litrów jak najbardziej możliwy.

Podsumowanie: Ha... ha, ha, ha!

Według wojskowego żartu, radość żołnierza trwa mniej więcej tyle i wygląda mniej więcej tak: Ha! W przypadku sportowego, ale nadal ubranemu po cywilnemu Renault Clio Sport nie jeden żołnierz musiałby zmienić wojskowe nawyki. Ten samochód został skonstruowany po to by sprawiać radość tym dużym i tym małym chłopcom. Żeby kupić takie sportowe Clio trzeba po pierwsze mieć na uwadze to, że cech swojego, rodzinnego odmieńca nie posiada, a po drugie w pewnym sensie też trzeba być szalonym i posiadać dużo energii, jak chociażby twarz reklamowa Renault Clio Sport, aktor Borys Szyc, który w jednym z wywiadów żartobliwie stwierdził, że od czasu do czasu cierpi na zespół ADHD.

Jest wiele samochodów które biją Clio Sport na głowę jeśli idzie o osiągi - Clio przyspiesza do setki w 7 sekund - mają lepsze prowadzenie, ciekawszą sylwetkę i bardziej rasowy, metaliczny dźwięk. Tylko, które z nich dostępne jest już od około 90 000 zł?