- Aktualne Twingo to koprodukcja z Daimlerem, ten model pod względem technicznym jest bratem bliźniakiem Smarta Forfour
- Nowe Twingo ma dość nietypowe proporcje – jest bardzo wąskie i wysokie. Ten samochód wyróżnia się z tłumu
- Znam wiele aut w tej klasie, które jeżdżą lepiej
Kiedy na rynku w 1993 roku pojawiła się pierwsza generacja Twingo, nie brakowało takich, którzy rozsiewali spiskowe teorie, że Francuzi ukradli nam Beskida – świetny prototyp stworzony w latach 80 w Fabryce Samochodów Małolitrażowych w Bielsku. Druga generacja modelu emocji nie wzbudzała wcale – większość wersji była tak nudna, że już teraz mało kto pamięta, jak to auto wygląda, choć z oferty zniknęło niedawno, bo w 2014 roku. Aktualnej, trzeciej już generacji Twingo tak łatwo z pamięci nie wyprzemy – to auto zupełnie inne od konkurentów. Inne, ale czy lepsze?
Jeśli ktoś twierdzi, że wszystkie nowe auta są takie same, to znaczy, że nie wie, o czym mówi. Pokażcie mu Renault Twingo! Małe, poręczne, zadziwiająco zwrotne autko. Cztery miejsca w kabinie i... silnik z tyłu. Jak w kultowym już Maluchu! Kto by pomyślał, że w tej klasie aut ktokolwiek wróci jeszcze do tego pomysłu? Zresztą, Renault ma tradycję w konstruowaniu aut z silnikiem z tyłu – znawcy klasycznej motoryzacji zapewne jeszcze pamiętają modele 4CV, Dauphine czy Caravelle. Tyle, że od tamtej pory minęło kilkadziesiąt lat.
Pierwsze pytanie: dlaczego Renault Twingo ma silnik z tyłu?
Jeśli nie wiadomo dlaczego, to zwykle chodzi o pieniądze – aktualne Twingo to koprodukcja z Daimlerem, ten model pod względem technicznym jest bratem bliźniakiem Smarta Forfour – oba te modele powstają w tej samej fabryce. A przecież prawdziwy Smart nie może mieć silnika z przodu i zwykłej konstrukcji – takie próby w przeszłości były i nic dobrego z nich nie wyszło. To, czy nowe Twingo będzie miało silnik z przodu, czy z tyłu, nikogo pewnie przesadnie nie interesowało. Według Renault, „Twingo zostało zaprojektowane na nowo, aby Cię uwieść.” Niech im będzie!
Drugie pytanie: jak Renault Twingo wygląda?
Nowe Twingo ma dość nietypowe proporcje – jest bardzo wąskie i wysokie. Ten samochód wyróżnia się z tłumu. W środku design też dosyć awangardowy – bardziej Smart niż Renault, ale to chyba nie wada. Przy wsiadaniu pierwsze zaskoczenie: trzeba wysoko zadrzeć nogi, bo podłoga auta jest niespodziewanie wysoko. Pozycja za kierownicą też wymaga odrobiny przyzwyczajenia, siedzi się trochę jak na krześle. Ale skoro ja – niemały i niechudy, 187 cm wzrostu i ponad 100 kg wagi – swobodnie się mieszczę i mam miejsce na głowę i na nogi, to z przodu na brak miejsca narzekać nie można. Kierownica jest regulowana wyłącznie na wysokość, ale w tej klasie to niestety wciąż norma. Z tyłu dwójka pasażerów też się zmieści – auto jest zarejestrowane jako czteroosobowe!
Praktyczne rozwiązania w Twingo
Ciekawostka: tylną kanapę można złożyć na płasko, podobnie jak oparcie fotela pasażera – dzięki temu da się tym autem przewieźć naprawdę długie przedmioty. Dodatkowo pod tylną kanapą też jest miejsce na bagaże. Choć silnik znajduje się z tyłu, również z tyłu pod tylną klapą znajdziemy (płytki, ale za to podgrzewany przez wspomniany już silnik) bagażnik o pojemności 219 litrów. Żeby choćby rzucić okiem na jednostkę napędową, albo dolać oleju, trzeba zdjąć matę wygłuszającą, odkręcić sześć śrub i gotowe... A nie! Wróć! Najpierw trzeba jeszcze wymacać przycisk otwierania tylnej klapy, który ktoś podstępnie ukrył w zderzaku, nad ramką rejestracji, a nie jak w normalnym aucie, w wycięciu pod klapą. Jak poprosicie kogoś niewtajemniczonego o otwarcie bagażnika, będzie ubaw!
W czym Twingo jest gorsze od Malucha
A co znajduje się z przodu? Tu najwyraźniej konstruktorów opuściła wena twórcza. Przednią maskę otwiera się wyjątkowo niewygodnie i nieintuicyjnie – bez instrukcji może się nie udać. Najpierw trzeba wyjąć dwie plastikowe, wciskane zaślepki, później przekręcić kluczyk w zamku ukrytym pod jedną z nich, a następnie odblokować dwa zatrzaski. Jeśli myślicie, że po tych zabiegach klapę da się już otworzyć, to jesteście w błędzie – można ją najwyżej nieco odchylić (zawiśnie na parcianych paskach). Przestrzeń bagażowa z przodu? Brak! Pod trudnym do otwarcia deklem znajdują się wlewy płynu do spryskiwaczy, płynu chłodzącego i zbiorniczek płynu hamulcowego oraz akumulator. Ciekawe, kim z zawodu był projektant, który to wymyślił? Nie można było skopiować rozwiązań z Malucha? Tam było wygodniej!
Jak jeździ Renault Twingo?
Subiektywnie? Mnie się podoba! Obiektywnie? Znam wiele aut w tej klasie, które jeżdżą lepiej. To wyjątkowo zwinne, miejskie auto, które zachwyca poręcznością wynikającą ze skromnych wymiarów i małej średnicy zawracania (8,9 m). Trzycylindrowy, 90-konny silnik o pojemności 0,9 litra jest naprawdę żwawy (poniżej 11 sekund do 100 km/h), a przy tym dosyć oszczędny, bo bez silenia się na ekonomiczną jazdę można uzyskać średnie spalanie na poziomie ok. 5,5 l/100 km. To oczywiście więcej, niż obiecywane przez producenta 4,3 l/100 km, ale i tak niezły wynik. Zbiornik paliwa ma tylko 35 litrów pojemności. Układ kierowniczy zachowuje się trochę nietypowo – wszyscy przywykliśmy, że w autach tej klasy to przednie koła są napędzane, a tu wpływu napędu na koła kierowane przecież nie czuć. Skrzynia biegów mogłaby działać nieco precyzyjniej. Większość konkurentów w tej klasie prowadzi się lepiej i na krętych drogach i zachowuje się stabilniej podczas szybkiej jazdy na wprost. Jak na auto typowo miejskie, nie jest jednak źle.
Ile kosztuje Renault Twingo
Podstawowa wersja Renault Twingo (Life), wyposażona w silnik o mocy 70 KM, zbyt słaby, żeby jazda sprawiała przyjemność, kosztuje ok. 35 tys. zł. Odmiana z silnikiem 90-konnym, dostępnym tylko w wyższej wersji wyposażeniowej Intens, obejmującej m.in. klimatyzację, felgi aluminiowe, kosztuje 46 tys. zł. Oczywiście, za porównywalną kwotę u konkurencji (albo nawet w Renault) da się kupić auta bardziej praktyczne i „dorosłe”, ale też i z reguły nie tak oryginalne i znacznie nudniejsze. Brat-bliźniak Smart Forfour kosztuje wyraźnie więcej, bo jego ceny wersji z silnikiem o mocy 90 KM zaczynają się od niespełna 52 tys. zł. To i tak niewiele, bo za następny w kolejce, ciasnawy, czteroosobowy (teoretycznie) samochód z silnikiem z tyłu, trzeba zapłacić ponad 480 tys. zł, no ale przecież Porsche 911 zawsze było drogie.