Pierwsza generacja Toyoty Aygo była modelem zachowawczym o stonowanej stylistyce wpisującej się w ówczesny trend miejskich modeli. Trudno było oczekiwać, że porwie tłumy swoją swoim charakterem i przekazywanymi emocjami. Nie to było jego zadaniem. Wyprodukowany we współpracy z koncernem PSA samochód idąc na wiele kompromisów walczył na rynku przede wszystkim swoją ceną.

Najnowsza generacja Aygo zrywa z przeszłością. Producent całkowicie zmienił swoje podejście do tego modelu u skupił swoją uwagę na jego podkreślenie stylu. Cechą charakterystyczną dla małego Japończyka jest charakterystyczny X na masce, ale nie on stanowi kartę przetargową w walce o pozycje na rynku. Sposobem na sukces ma być niemal nieograniczona możliwość personalizacji samochodu. Sprawdziliśmy na czym to polega.

Do naszej dyspozycji producent oddał dziesięć elementów nadwozia, które można dowolnie wymieniać zmieniając ich kolorystykę. Można więc wybrać różne wykończenia maski X, różne kolory jej przedłużenia, barwę spojlera oraz dachu.

Wnętrze również podlega pełnej i dowolnej personalizacji. Plastikowe panele nie występują parami, każdy może być w innym kolorze. Co ciekawe, nawet po kilku latach od zakupu samochodu może wymienić wszystkie elementy – przedni grill, elementy tylnego zderzaka, wykończenia błotników, konsolę centralną, wykończenie zestawu przyrządów, nawiewy, panel wokół dźwigni zmiany biegów. Możliwości jest wiele, a granicą jest nasza wyobraźnia i… gust. Na szczęście producent nie zostawił nas tylko samym sobie. Gdy zabraknie weny można skorzystać z przygotowanych przez Toyotę trzech wersji wyposażenie, trzech edycji specjalnych oraz dwóch pakietów stylistycznych.

W skład edycji specjalnych wchodz wersja „x-cite” z pomarańczowym lakierem, czarnymi detalami nadwozia w stylu, oraz z 15- calowymi, dwukolorowymi felgami aluminiowymi. Wersja „x-clusiv” została wyposażona w czarne nadwozie i chromowane dodatki, a testowana przez nas „x-pure” ma z kolei chromowane dodatki i białe nadwozie.

Samochód jest niewiele większy od swojego poprzednika, dodatkowo konstruktorzy zadbali oto, aby był nieco niższy. Wbrew pozorom wnętrze pojazdu nie jest ciasne. Aygo została zaprojektowana w ten sposób, aby maksymalnie wykorzystać dostępną przestrzeń. Podczas naszych jazd testowych nie mieliśmy problemów z zajęciem miejsc na przednich fotelach. Pozycja za kierownicą jest wygodna, a siedzenia oprócz tego, że cieszą oko swoją linią, to zachęcają do dłuższych, nie tylko miejskich podróży. Niestety zabrakło regulacji kierownicy w płaszczyźnie poziomiej, musi nam więc wystarczyć klasycznie „góra-dół”.

O ile na przednich fotelach na brak miejsca nie można narzekać, o tyle tylna kanapa funkcjonuje już tylko jako przegródka oddzielająca bagażnik od przestrzeni pasażerskiej. Od biedy można na niej podróżować, wymagać to będzie jednak od nas pewnych zabiegów, takich jak przesunięcie przednich foteli do przodu i ekwilibrystyki przy wsiadaniu tylnymi drzwiami - pod warunkiem, że nie kupiliśmy 3- drzwiowej Aygo. Na brawa zasługuje bagażnik, który pomimo swojej minimalistycznej pojemności (168 litrów) bez trudu pomieścił dwie podróżne walizki.

Wnętrze zostało całkiem przyjemnie zaprojektowane. Wszechobecne plastiki nie przeszkadzają, wręcz przeciwnie, wraz z kolorowymi panelami tworzą spójną całość. Nasz egzemplarz został wyposażony w system „x-touch”, który na 7- calowym ekranie dotykowym potrafi zintegrować wszystkie multimedia. Ciekawostką jest technologia MirrorLink, dzięki której na ekranie samochodu wyświetlany może być obraz ze smartfona. Miłym zaskoczeniem była obecność kamery cofania, która pojawia się już w wersji podstawowej.

We wnętrzu zabrakło natomiast drobiazgów. Z jakiś powodów samochód nie jest wyposażony w rączki pod sufitem, przez co nieco ostrzej pokonywane zakręty stanowią nie lada wyzwanie dla pasażera, który nie ma się czego chwycić. Niektórym może przeszkadzać brak klasycznego środkowego nawiewu. Zamiast niego mamy wylot znajdujący się nad centralną konsolą, którego nie można ustawić. Tylne szyby są natomiast odchylane.

Pod maską testowanej przez nas Toyoty pracował litrowy VVT-i o mocy 69 KM. Innych silników w ofercie nie ma, ale też nie są potrzebne. Ta trzycylindrowa, produkowana w Polsce jednostka zaskakująco dobrze radzi sobie zarówno w mieście, jak i na trasie. Oczywiście Aygo nie jest ani demonem prędkości, a sprint do setki zajmuje cała wieczność, ale biorąc pod uwagę, że podczas jazd testowych nasza Aygo była mocno obciążona motor sprawił się znakomicie. Średnie zapotrzebowanie na paliwo utrzymywało się na poziomie około 5 – 5,5 litra na 100 km.

Nowa Toyota Aygo mile zaskoczyła. Z jednej strony pozostała małym, miejskim samochodem. Z drugiej całkowicie zerwała z „budżetowym” stylem stając samochodem z własnym niepowtarzalnym charakterem, który na pewno znajdzie wielu zwolenników. W samej koncepcji widać duże wpływy kulturą japońską, ale dostosowaną do europejskiego klienta. Nie znajdziemy więc w Aygo rozwiązań, których nie rozumiemy, ale na pewno odszukamy te, które mogą zachwycić – począwszy od stylistyki menu ekranu dotykowego, skończywszy na wymiennych panelach i szerokim zakresie personalizacji.

Ceny nowej Toyoty Aygo zaczynają się od 33,9 tys. zł za podstawową wersję 3- drzwiową, czyli o 5 tys. zł mniej niż do tej pory. Wersja 5- drzwiowa jest zaledwie o tysiąc złotych droższa. Warto wspomnieć, że już wersja podstawowa otrzymała m.in. projektorowe światła główne, diody LED do jazdy dziennej oraz kompletne wyposażenie z zakresu bezpieczeństwa - zalicza się do niego 6 poduszek powietrznych z kurtynami bocznymi, system stabilizacji toru jazdy VSC, czy system wspomagania podjazdu Hill Assist Control.