- W ofercie Toyoty C-HR brakowało mocnego silnika, po liftingu to poprawiono
- Delikatne zmiany stylistyczne dostrzegą jedynie fani modelu
- Zmodernizowana Toyota C-HR jest lepiej wyciszona
Toyota C-HR idealnie wpisuje się w modę jaka panuje obecnie wśród kierowców. To samochód, który ma konstrukcję podążającą za nowoczesnymi rozwiązaniami. Udało się to uzyskać na kilka sposobów, bowiem mały japoński SUV stał się symbolem auta, które nie tylko cieszy udaną stylistyką nadwozia czy wysoką jakością wykonania, lecz także ma nowoczesny napęd. Ale po kolei.
Toyota C-HR – nowości w nadwoziu
Modernizacja jakiej poddano wygląd samochodu nie jest wprawdzie rewolucyjna, ale nawet mniej wprawny obserwator zauważy dokonane zmiany. Z przodu auto rozpoznamy przede wszystkim po większej atrapie chłodnicy, inaczej ukształtowanym zderzaku, seryjnych ledowych reflektorach oraz światłach przeciwmgielnych umieszczonych w innym miejscu.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoZ tyłu zastosowano lampy o innym wzorze (też ledowe), a ponadto połączono je ze sobą charakterystycznym mostkiem utrzymanym w kolorze fortepianowej czerni. Zmieniony został także dyfuzor, a całości dopełniają nowe kolory nadwozia, wśród których najbardziej wyrazisty wydaje się pomarańczowy lakier.
We wnętrzu zmian jest znacznie mniej, ale one również okazały się istotne. Najważniejsza to zastosowanie innego monitora dotykowego pod którym znalazły się pokrętła do obsługi audio (do tej pory ich nie było), a poza tym z deski rozdzielczej zniknął charakterystyczny dla Toyoty elektroniczny zegarek.
Poza tym wnętrze tak jak w poprzedniku ma ciekawą stylistykę, podróż odbywa się na wygodnych fotelach, ale pozostały również dwie niedogodności. Tak jak do tej pory z tyłu nie ma zbyt dużo przestrzeni na nogi, a ponadto widoczność jest mocno ograniczona. No cóż taka jest cena za efektowny wygląd tylnej części pojazdu.
Toyota C-HR – co nowego w technice?
Do tej pory samochód napędzany był dwiema jednostkami do wyboru. Bazowym silnikiem był doładowany benzyniak 1.2 o mocy 116 KM, a ponadto alternatywnie proponowano 122-konną hybrydę, w której silnik elektryczny wspomagał benzyniaka o pojemności 1.8. Po liftingu obie jednostki nadal są w ofercie, ale doszła jeszcze jedna, 184-konna hybryda. W tym przypadku pod maską jest 2-litrowy benzyniak generujący 152 KM. Wspomaga go natomiast elektryczny motor o mocy 109 KM.
Podczas pierwszych jazd poliftingowej odmiany mieliśmy okazję sprawdzić co potrafi mocniejsza hybryda. Trzeba przyznać, że niezależnie od warunków w jakich wykorzystujemy pojazd robi on przyjemne wrażenie. Gdy jechaliśmy po mieście cieszyliśmy się cichą pracą silnika oraz dynamiką, która nie pozwoli na jakiekolwiek ociąganie się pojazdu.
Okazuje się jednak, że dynamika nie słabnie wcale po wyjechaniu na pozamiejskie trasy. Po mocnym wciśnięciu pedału gazu auto swobodnie zwiększa prędkość i nie wyczuwa się żadnej słabości ani podczas prób dynamicznego przyspieszania, ani w trakcie wspinania się na wzniesienia. W efekcie samochód potrafi uzyskać setkę po godnych szacunku 8,2 s. Dla porównania słabsza hybryda uzyskuje tę szybkość dopiero po 11,0 s. Z kolei benzyniak z przednim napędem i manualną skrzynią po 10,9 s, natomiast z automatyczną przekładnią po 10,8 s. Wersja benzynowa występuje jeszcze jako 4x4 i wtedy na 100 km/h trzeba czekać długie 11,4 s (przekładnia automatyczna w standardzie).
Toyota C-HR po modernizacji ma również nieco inaczej skonstruowane zawieszenie. W przypadku dotychczasowego modelu pasażerowie mieli prawo narzekać na obniżkę komfortu resorowania podczas pokonywania dużych poprzecznych garbów. Teraz ta niedogodność została zniwelowana. W efekcie samochód zachowuje się bardzo stabilnie, a w dodatku jadący nie są atakowani przesadnymi wstrząsami.
Toyota C-HR po liftingu jest już w sprzedaży w Polsce. Ceny benzyniaka zaczynają się od 94 990 zł, za słabszą hybrydę zapłacimy minimum 103 900 zł, natomiast za mocniejszą – 133 900 zł.
Toyota C-HR – to nam się podoba
Dobra dynamika topowej hybrydy, atrakcyjna stylistyka, dobry komfort resorowania, wygodne fotele i pozycja za kierownicą
Toyota C-HR – to nam się nie podoba
Mała ilość miejsca na nogi z tyłu, ograniczona widoczność sytuacji poza samochodem
Toyota C-HR – nasza opinia
Toyota C-HR jest wprawdzie na rynku dopiero od 3 lat, ale tegoroczny lifting to słuszna decyzja. Dzięki niemu auto efektowniej wygląda, ale co ważniejsze zyskało nowy hybrydowy napęd, dzięki któremu samochód świetnie spisuje się zarówno w mieście, jak i na trasie. Poza tym powody do zadowolenia daje wyższy komfort resorowania.
Toyota C-HR – dane techniczne
Pojemność skokowa i rodzaj silnika | 1987, hybrydowy |
Moc | 184 KM przy 6000 obr./min |
Moment obrotowy | 190 Nm przy 4400 obr./in |
Skrzynia biegów | planetarna |
Napęd | na przednie koła |
Prędkość maksymalna | 180 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 8,2 s |
Średnie zużycie paliwa | 4,0 l/100 km (dane producenta) |
Masa własna/ładowność | 1485/445 kg |
Długość/szerokośc/wysokość | 4390/1795/1565 mm |
Rozstaw osi | 2640 mm |
Pojemność bagażnika | 358 l |
Cena testowanej wersji z opcjami | od 133 900 zł (oferta na start) |
Galeria zdjęć
C-HR po liftingu ma bardziej komfortowe zawieszenie
Z tyłu pojawił się nowy dyfuzor, a lampy połączono charakterystycznym mostkiem
Deska rozdzielcza jest czytelna, a obsługa łatwa
Z tyłu jest, niestety mało przestrzeni na nogi
Bagażnik o pojemności 358 l
Podczas liftingu pojawiły się nowe kolory nadwozia
W ofercie jest m.in. dwubarwne malowanie karoserii
Topowa hybryda ma 184 KM
Niezależnie od wersji wyposażeniowej czy silnikowej w standardzie są ledowe reflektory
Dzięki nowej wersji silnikowej setkę uzyskuje się po 8,2 s
C-HR z mocniejszą hybrydą spisuje się świetnie zarówno w mieście, jak i na trasie
W topowej hybrydzie dyfuzor ozdobiono chromowanymi elementami
Toyota C-HR po liftingu z hybrydą o mocy 184 KM kosztuje 133 900 zł
Po modernizacji auto otrzymało większą atrapę chłodnicy