- W USA VW Transporter nie jest już od dawna sprzedawany (ostatnie było T4)
- Mały kamper to prawdziwa wolność – można nim wjechać wszędzie tam, gdzie wpuszcza się osobówki
- Kawa we własnym domu na 4 kołach z widokiem na ocean? Nie ma problemu!
Przejechać kamperem Stany – czy tylko ja mam takie marzenie? Nie wiem do końca, co powoduje, że kraj za wielką wodą działa jak magnes i przyciąga do siebie ludzi z całego świata. Krajobrazy? Atmosfera? A może ludzie? Pewnie dla każdego haczyk jest inny, u mnie chodzi oczywiście o samochody!
A USA to przecież ojczyzna kamperów – w Kalifornii, na niektórych odcinkach wybrzeża Pacyfiku karawany domów na kołach ciągną się kilometrami. Pojazdy zbudowane na pikapach, ciężarówkach czy autobusach, w konfiguracjach, na które w Europie pewnie nikt by nawet nie wpadł (albo nie pozwoliłyby na nie przepisy), często ciągną za sobą na sztywnym holu (bez kierowcy) drugie mniejsze auto – w tamtych warunkach „mniejsze” oznacza na przykład Jeepa Willysa. Obowiązkowo na kamperze musi też znajdować się amerykańska flaga o wymiarach proporcjonalnych do wielkości pojazdu.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoNie przyjechałem jednak do Kalifornii po to, żeby podziwiać inwencję twórczą majsterkowiczów upiększających swoje salony na kołach, lecz by świętować 30. urodziny VW Californii, a przy okazji odbyć jedną z ciekawszych podróży w życiu. Oczywiście, od początku wiedziałem, że nie będzie mi dane spędzić w tym aucie tygodni (trochę szkoda...), ale sama perspektywa kilku noclegów pod kalifornijskim niebem była więcej niż kusząca.
Po przylocie pierwsze zaskoczenie: spodziewałem się, że o tej porze roku w słonecznej Kalifornii będzie nieco cieplej – w nocy temperatura spadała nawet do 5 stopni. Jak będzie wyglądał nocleg w kamperze, w którym jedna z sypialni to rozkładany na podobieństwo namiotu dach?
Pod lotniskiem wsiedliśmy do aut – z przodu rejestracja z Hanoweru, z tyłu amerykańska. O co chodzi? W Kalifornii numery z przodu nie są obowiązkowe, nie ma więc problemu, niemieckie „szyldy” mogą sobie być. Nie zdążyłem odjechać nawet 5 km od lotniska, a już uśmiechnięty człowiek w dużym pikapie, korzystając z czerwonego światła, pokazał, żebym opuścił szybę. „Ładne masz auto, co to w ogóle jest?” – takich pytań podczas tej podróży usłyszałem jeszcze przynajmniej kilka.
Okazuje się, że w USA VW Transporter nie jest już od dawna sprzedawany (ostatnie było T4, które nazywało się tam „Eurovan”) i właściwie jest nieznany! Spokojnie odpowiadałem więc za każdym razem, że to taki mały kamper, że na 4 osoby, że z kuchenką, zlewem i lodówką. Oczy moich rozmówców robiły się coraz większe – w takim małym aucie?!! Niestety, VW nie zamierza sprzedawać tego samochodu w Ameryce, więc rozmówcy byli trochę zawiedzeni i żałowali, że Californii w Kalifornii raczej często nie zobaczą.
I oto dojechałem do miejsca pierwszego noclegu – piękny widok na Pacyfik, zachodzące słońce i... VW T3 California w stanie fabrycznym! Rzut oka i szybko okazało się, że VW jest wierny swojej idei budowy kamperów na Transporterze – na pokładzie też znalazła się kuchenka ze zlewem, a charakterystyczny rozkładany dach jest niemal identyczny.
Słońce szybko jednak zaszło i zrobiło się naprawdę zimno. Nad lusterkiem wstecznym znajduje się elektroniczne centrum dowodzenia kempingowym wyposażeniem – to tu sprawdza się poziom wody w zbiornikach, rozkłada elektrycznie dach czy w końcu ustawia ogrzewanie postojowe. Z niepewnością zawinąłem się w śpiwór i zmęczony słońcem szybko zasnąłem. O skuteczności ogrzewania przekonałem się mniej więcej o 2 w nocy – było tak ciepło, że musiałem zmniejszyć ogrzewanie. A jak zniosły to akumulatory? W Californii są dwa, oba ładują się podczas jazdy. Ogrzewanie jest paliwowe, ale prąd jest potrzebny do dmuchawy. Rano rzut oka na wyświetlacz pod lusterkiem – zużyłem tylko 10 proc. energii, a to oznacza, że nawet bez włączania silnika webasto może działać przynajmniej kilka dni.
Ruszyłem i po kilku kilometrach postój: mała luka w rzędzie kamperów nad oceanem, parę ruchów (rozłożenie rolety, stolika i krzesła) – nic więcej nie potrzeba, żeby nasz pojazd, niczym zacieniona weranda, stał się miejscem na wypicie porannej kawy. Tyle że widok, który temu towarzyszy, zapewnia niewiele tarasów na świecie. Do tego każdego dnia można go zmienić – zaczynam rozumieć, co ludzie widzą w karawaningu.
Gdy się dobrze nad tym zastanowić, mały kamper ma więcej zalet niż wad. Tak czy inaczej, 4 osoby mogą nim wygodnie podróżować, nie obowiązują go żadne ograniczenia wjazdów do miast – z zewnątrz California różni się od zwykłego T6 tylko kasetą rolety na prawym boku. No i samo prowadzenie: cicho, pewnie, ze wszystkimi możliwymi asystentami jazdy, w tym z aktywnym tempomatem. Jak osobówką...
Naszym zdaniem
Volkswagen California to w zależności od silnika i wyposażenia wydatek od 157 do 297 tys. zł – niemało, ale topowa wersja ma napęd na obie osie i mocny benzynowy silnik ze skrzynią DSG. Jest jeszcze coś: gwarancja spędzenia udanego urlopu, także z dala od cywilizacji!
Volkswagen California T6 - dane techniczne
Silnik | t.benz. R4/16 |
Pojemność | 1984 cm3 |
Moc | 204 KM/6000 obr./min |
Maks. moment obrotowy | 350 Nm/1500 obr./min |
Napęd | 4x4 |
Skrzynia biegów | dwusprzęgłowa aut. 7b |
Długość/szerokość/wysokość | 4904/1904/1990 mm |
Liczba miejsc do spania | 4 |
Prędkośc maksymalna | 212 km/h |
Średnie spalanie producenta | 9,2 l/100 km |
Emisja CO2 | 263 g/km |
Cena (California Ocean Edition) | 291 984 zł |
Galeria zdjęć
Każda kolejna generacja Californii sprzedawała się prawie dwukrotnie lepiej od poprzedniej.
Mały kamper to prawdziwa wolność – można nim wjechać wszędzie tam, gdzie wpuszcza się osobówki.
Testowe Californie były wyposażone w topowe silniki benzynowe 2.0 TSI i napęd na obie osie 4Motion.
W Kalifornii ropę naftową wydobywa się w wielu – czasem dość niezwykłych – miejscach.
Wystarczy odjechać kilka kilometrów od wybrzeża i takie widoki nie są wcale rzadkie.
Kawa we własnym domu na 4 kołach z widokiem na ocean? Z kamperem wszystko jest możliwe!
Podczas naszej podróży przejeżdżaliśmy też przez obszary, gdzie mogliśmy liczyć tylko na wyposażenie naszych Californii – hoteli czy nawet barów raczej tu nigdy nie będzie. I dobrze!
Funkcjonalność i intuicyjność obsługi jak w aucie osobowym – pod tym względem VW California nie ma sobie równych.
W bocznych drzwiach umieszczony jest stolik, w tylnej klapie – dwa biwakowe krzesła.
Dzięki wydajnemu ogrzewaniu postojowemu nawet w górnej sypialni nie zmarzniemy.
Przekręcenie kurka w zlewie powoduje uruchomienie elektrycznej pompy. Brudna woda trafia oczywiście do zbiornika.
Salon z kuchnią i jadalnią – dzięki pomysłowej aranżacji na niewielkiej przestrzeni udało się zmieścić wszystko, co niezbędne do biwakowania.
Stereotypowo mówi się o USA, że to kraj, w którym bez auta nie da się funkcjonować. I coś w tym jest, bo cała organizacja życia została tu podporządkowana ruchowi drogowemu.
Nie mów do mnie: mały!