Upały w Nevadzie, siarczysty mróz w północnej Szwecji – zanim nowy model trafi na rynek, jego prototypy przechodzą prawdziwe tortury i przynajmniej teoretycznie każde auto sprzedawane w naszej części Europy powinno bez problemów znosić mrozy gorsze od tych, które występują w Polsce. Dlaczego więc przy okazji każdego ataku zimy tak wielu kierowców ma kłopoty ze swoimi pojazdami? Bo o nie nie dbają albo korzystają z kiepskich warsztatów i stacji benzynowych. Sprawne auto powinno zapalać nawet podczas silnych mrozów Poza kilkoma wyjątkowo nieudanymi konstrukcjami oraz autami przeznaczonymi na rynki o łagodniejszym klimacie sprawny samochód z dobrym paliwem w baku powinien się uruchomić nawet przy temperaturze znacznie poniżej –20°C. Jeśli tak nie jest, to nie należy słuchać opinii, że „ten typ tak ma” albo że „na mrozie to normalne”, lecz poszukać przyczyn. Zacznijmy od tych najpopularniejszych: jeśli rozrusznik nie kręci lub robi to bardzo ospale, należy sprawdzić„elektrykę”. Wina często leży po stronie akumulatora. Te sprzedawane ostatnio mogą się wprawdzie zwykle pochwalić imponującymi wartościami prądu rozruchowego, ale trwałość nie jest ich mocną stroną.W przypadku aut eksploatowanych na krótkich, miejskich trasach baterie wystarczają często zaledwie na 2-3 lata. Źródłem problemów bywają też niefachowe modyfikacje instalacji. W przeciwieństwie do elementów wyposażenia fabrycznego akcesoria montowane w warunkach warsztatowych – jak choćby alarmy, immobilizery czy nieoryginalne siłowniki zamków centralnych – zwykle nie są testowane pod kątem odporności na mróz. Na nic jednak zda się nawet najlepiej utrzymane auto, jeśli zatankujemy do niego nieodpowiednie paliwo. Teoretycznie już od jesieni na wszystkich stacjach powinno być dostępne jedynie paliwo o zwiększonej odporności na mróz. Niestety – jest ono nieco droższe w hurcie. Stąd też wielu nieuczciwych sprzedawców sprzedaje paliwa o gorszych parametrach i tylko w razie bardzo niekorzystnych prognoz pogody ulepsza je odpowiednimi preparatami. Gorzej, jeśli mrozy przyjdą bez uprzedzenia – wtedy klienci zostają na lodzie czy też raczej z lodem w przewodach i filtrach.Zaniedbania eksploatacyjne zimą mszczą się najbardziejLatem przy łagodnej pogodzie nawet bardzo zaniedbane auto jeździ bez problemów. Kłopoty zaczynają się zimą, kiedy silnik ze zgęstniałym olejem stawia większy opór przy próbie rozruchu, pojemność akumulatora spada wraz z temperaturą, a wszechobecna wilgoć powoduje, że prąd nie dociera tam, gdzie jest potrzebny. Czasem jedno spojrzenie pod maskę pozwoli znaleźć przyczyny problemów. Wystarczy luźna lub zaśniedziała klema akumulatora, żeby zabrakłoprądu do uruchomienia silnika. Niekiedy usterkę można zdiagnozować z daleka – piszczący pasek alternatora świadczy o tym, że bateria nie jest wystarczająco intensywnie ładowana. Zimowe problemy dotykają szczególnie tych, którzy z samochodu korzystają sporadycznie albo wyłącznie na krótkich trasach. W takich warunkach nawet sprawne auto wymaga dodatkowych zabiegów, m.in. regularnego doładowywania akumulatora i znacznie częstszych wymian oleju, niż zaleca to instrukcja obsługi. Warto też pamiętać o tym, żeby samochód nie stał zbyt długo z prawie pustym bakiem – nawet jeżeli pokonujemy tylko kilkukilometrowe trasy, zbiornik powinien być zatankowany „pod korek".Bez prądu auto nie pojedzie - Naładowany akumulator to warunek sprawnego rozruchu. Niedoładowana bateria nie tylko może sobie nie poradzić z poruszeniem rozrusznika, lecz także szybciej się zużywa. Dlatego w autach eksploatowanych w warunkach miejskich (czyli na krótkich trasach, kiedy auto uruchamiane jest często, ale jeździ zbyt krótko, żeby naładować baterię do pełna) akumulator szybko odmawia posłuszeństwa. W takich sytuacjach pomaga regularne doładowywanie przy użyciu prostownika. Uwaga! Rozładowany akumulator może zamarznąć, i to już przy umiarkowanym mrozie. Nie da się go wtedy uratować. Zaśniedziałe styki, niesprawne elementy wyposażenia elektrycznego (rozrusznik, świece żarowe, alternator) oraz za wysokie lub zbyt niskie napięcie w instalacji dodatkowo skracają jego żywotność. Gęsta maź utrudnia rozruchJakość oleju ma zimą olbrzymie znaczenie. Stary, przepracowany olej, poza tym, że gorzej smaruje silnik, stawia też większe opory podczas rozruchu. W autach eksploatowanych na krótkich trasach poważnym problemem może być też spora domieszka wody. Dostaje się ona do silnika w wyniku skraplania się pary na stygnących elementach metalowych. Jeśli auto jeździ regularnie, woda z oleju odparowuje. Gdy tak nie jest, to wody przybywa, a olej zamienia się z czasem w majonezowatą breję. Taka mieszanina nie tylko traci właściwości smarne, lecz także jest bardzo podatna na zamarzanie. Próba uruchomienia silnika z zakrzepłym olejem kończy się zwykle jego zatarciem. O tym, że zagrożenie to występuje nie tylko w teorii, przekonali się m.in. liczni właściciele niektórych Volkswagenów Polo i Lupo, których aluminiowe silniki miały wyjątkowe skłonności do gromadzenia w sobie nadmiaru wilgoci. Sygnałem ostrzegawczym świadczącym, że woda w niewystarczającym stopniu odparowuje z silnika, jest jasnobeżowa maź osadzająca się po wewnętrznej stronie korka oleju. Objawy te są często mylone z symptomami uszkodzenia uszczelki pod głowicą. Problemów można uniknąć, zmieniając sposób eksploatacji auta, a jeśli to niemożliwe, po prostu częściej wymieniając olej. Zalecenia producentów mówiące o przeglądach np. co 30 tys. km należy traktować z dużą rezerwą.Na wodzie nie pojedzieszO jakości paliwa, które trafia do silnikadecyduje nie tylko to, co zatankowano. Nawet jeśli do baku trafiło dobre paliwo, to może się okazać, że zostanie tam zmieszane z wodą powstałą z pary wodnej. Im częściej jeździmy z prawie pustym bakiem, tymwięcej wody będzie się w nim gromadziło.Z domieszką wody najgorzej radzą sobie silniki Diesla, bo tzw. korki lodowe w układzie zasilania uniemożliwiają im rozruch. Dlatego zdecydowanie należy oduczyć się „tankowania za 50 złotych” i pamiętać o regularnych wymianach filtra paliwa, który zatrzymuje znaczną część wody. Zimą najbezpieczniej jest tankować na dużych, sieciowych stacjach paliw.Zawartość ich zbiorników jest uzupełniana bardzo często, więc ryzyko trafienia na odstałe resztki paliwa letniego jest stosunkowo niewielkie. W razie wątpliwości co do parametrów paliwa, które już zatankowaliśmy do baku auta, można się zabezpieczyć, dodając profilaktycznie tzw. depresatora. Co zrobić, jeżeli auta nie można uruchomić?Problemy z uruchamianiem czy nawet otwieraniem auta podczas mrozów mogą wynikać z awarii bądź „nadgorliwości” zabezpieczeń antykradzieżowych. Pokazujemy, jak sobie z nimi poradzić.
- Jeżeli samochód nie reaguje na pilota alarmu lub centralnego zamka, należy nieco ogrzać nadajnik, a następnie spróbować ponownie, podchodząc jak najbliżej auta. W niskich temperaturach spada wydajność baterii w pilocie, przez co zmniejsza się zasięg nadajnika – im mniejsza odległość od odbiornika (znajdującego się zwykle pod deską rozdzielczą), tym większa szansa, że sygnał z pilota dotrze do centralki.W niektórych autach piloty działają na podczerwień – drzwi nie uda się otworzyć, jeśli szyby pokryte są grubą warstwą śniegu i lodu.Jeżeli po nieudanej próbie użycia pilota sterującego alarmem i centralnym zamkiem otworzymy auto kluczykiem, może się okazać, że i tak nie można go uruchomić, bo zabezpieczenie antykradzieżowe pozostaje aktywne. Większość zabezpieczeń można w takiej sytuacji przełączyć w tzw. tryb serwisowy. Procedura jego aktywowania jest zwykle dosyć skomplikowana, dlatego należy wozić ze sobą (np. w dowodzie rejestracyjnym) skróconą instrukcję obsługi urządzenia.Bardzo często podczas próby rozruchu po pierwszych obrotach rozrusznika włącza się alarm– wyje syrenka, migają światła, a auta nie można uruchomić. Oznacza to, że alarm wyposażono w czujnik napięcia (powoduje aktywowanie zabezpieczenia, np. w przypadku odłączenia akumulatora). Jeśli bateria jest niedoładowana, to podczas rozruchu spadek napięcia jest tak duży, że wyzwala alarm. W takiej sytuacji należy spróbować wyłączyć urządzenie pilotem, a przed następną próbą rozruchu przełączyć je w tryb serwisowy. Uwaga! Wyłączenie syrenki (można to zwykle zrobić specjalnym, małym kluczykiem) nie powoduje rozbrojenia (dezaktywacji) zabezpieczenia.