Niektórzy twierdzą, że większość kierowców jeździ dobrze i rozsądnie, jedynie nieliczni zachowują się na drodze bezmyślnie. Zapewne jest w tym sporo prawdy, jednak tacy piraci, choćby byli nieliczni, potrafią swoim zachowaniem sprowokować innych kierowców do niebezpiecznych zachowań. Albo co najmniej ich rozdrażnić. I to nie jest bez znaczenia. To ma znaczenie.

Wyobraź sobie, że jedziesz jezdnią o dwóch pasach ruchu w jednym kierunku. Prowadzisz spokojnie, pogoda jest dobra. Jesteś w dobrym nastroju. Nagle w lusterku zauważasz jakieś zamieszanie. Ktoś miga długimi światłami, inne auto zjeżdża lekko na pobocze. Ktoś naciska na klakson. Może to jakiś pojazd uprzywilejowany toruje sobie drogę, a inni kierowcy ustępują mu pierwszeństwa przejazdu?

Zaczynasz odczuwać lekki niepokój. Po chwili możesz już zobaczyć przyczynę tej sytuacji: duże czarne auto szybko zbliża się z tyłu. Jego kierowca nie używa kierunkowskazów. Zmienia pas płynnie z lewego na prawy i odwrotnie, wyprzedzając slalomem jadące przepisowo samochody. Kiedy wraca na Twój pas, robi to tak blisko zderzaka Twojego auta, że z troski o uniknięcie stłuczki musisz nacisnąć na hamulec.

Naciskasz klakson. Widzisz, jak kierowca czarnej limuzyny kontynuuje swój slalom i ani razu nie używa kierunkowskazu. Taki brak kultury musi denerwować, szczególnie, że musisz takiemu slalomowcowi ustąpić pierwszeństwa z troski o własne auto. Już nie jesteś spokojny. Jesteś zdenerwowany. A zdenerwowanie nie sprzyja bezpiecznej jeździe.

Kiedy nie używamy kierunkowskazów podczas zmiany pasa ruchu znacznie łatwiej o kłopotliwą stłuczkę. Foto: Auto Świat
Kiedy nie używamy kierunkowskazów podczas zmiany pasa ruchu znacznie łatwiej o kłopotliwą stłuczkę.

Żyjemy w świecie, w którym wszystko dzieje się szybko, nasze umysły codziennie wypełniane są niezliczonymi informacjami. Musimy rozwiązywać wiele problemów, wybrnąć z niezręcznych sytuacji. To wszystko rodzi stres, napięcie, czasem frustrację. I taki „goniący węża” pilot czarnego samochodu może zadziałać jak wyciągnięcie zawleczki granatu: sprawi, że poczujesz nagłą potrzebę wyładowania emocji. A jesteś na drodze.

Nietrudno się domyślić, jak kierowcy reagują na widok poczynań pirata, który prowadzi tak, jakby było mu wolno więcej, niż innym. Jedni wzdychają zrezygnowani i jadą dalej. Inni klną. Niektórzy próbują też blokować pirata, aby nie mógł dalej wyprzedzać slalomem, a to już rodzi obustronną agresję.

Ale jest też inna możliwość. Bo czy nie zdarzyło Ci się nigdy pomyśleć, kiedy widziałeś np. auto wyprzedzające pod prąd kolumnę oczekujących na skręt samochodów, że „Już trzeci samochód skręcił przed kolejką z lewego pasa. Niby to nieprzepisowo, ale stoję i stoję tu jak jakiś frajer. Może też spróbuję”? W ten sposób złe zachowanie jednych kierowców prowokuje innych do niebezpiecznych zachowań.

Zmiana pasa ruchu wymaga użycia kierunkowskazu. I to nie wtedy, kiedy skręcamy już kierownicę, tylko wcześniej. Bo kierunkowskaz służy przede wszystkim do zasygnalizowania zamiaru wykonania manewru, a nie pokazywania innym: „O, patrzcie, właśnie zmieniłem pas”.  Jeżeli ktoś nie używa kierunkowskazu do sygnalizacji zmiany pasa ruchu i jedzie slalomem między innymi autami, to zwyczajnie nie szanuje poczucia bezpieczeństwa innych kierowców, nie mówiąc o przepisach, które łamie.

Spychanie z pasa to bardzo niebezpieczny zwyczaj. Kierunkowskaz? "A po co?"... Foto: Auto Świat
Spychanie z pasa to bardzo niebezpieczny zwyczaj. Kierunkowskaz? "A po co?"...

Do tego dochodzi również zajeżdżanie drogi i spychanie innych pojazdów. Dzieje się tak dlatego, że „mistrzowie slalomu” wyprzedzają zwykle za wszelką cenę i w okolicznościach, kiedy bezpieczne przeprowadzenie manewru wyprzedzania w ogóle nie byłoby możliwe.

Ktoś może powiedzieć: „OK, ale to moja sprawa czy migam, czy nie, przecież nikomu nie przeszkadzam”. Na pewno? Już sam brak sygnalizacji jest bardzo niebezpieczny – jeżeli wyprzedzanie odbywa się na drodze dwukierunkowej i wymaga wjazdu na przeciwległy pas ruchu, to przy typowo „polskim” stylu wyprzedzania, kiedy trzeba uciekać na pobocze, żeby zrobić miejsce wyprzedzającemu, może łatwo dojść do nieszczęścia.

Co więcej, kierowca wyprzedzanego auta może dostrzec przeszkodę, którą zechce ominąć, albo zabrać się do wyprzedzania innego auta. Bo skoro ten, co jedzie z tyłu, nie sygnalizuje zamiaru rozpoczęcia wyprzedzania, to na zdrowy rozum powinno ono być bezpieczne.

Oto konsekwencja "gonitwy za wężem" w gęstym ruchu miejskim. Na trasie konsekwencje mogłyby być znacznie poważniejsze. Foto: Auto Świat
Oto konsekwencja "gonitwy za wężem" w gęstym ruchu miejskim. Na trasie konsekwencje mogłyby być znacznie poważniejsze.

A wtedy dzieje się mniej więcej tak… Wyobraź sobie trzy jadące w tym samym kierunku auta. Kierowca drugiego samochodu spogląda w lusterko. Sytuacja jest klarowna, można wyprzedzać. Włącza lewy kierunkowskaz i po chwili rozpoczyna manewr wyprzedzania pierwszego auta. W tej samej chwili jednak wyprzedzanie – bez sygnalizowania takiego zamiaru – rozpoczyna kierujący trzecim samochodem.

I tak mamy klasyczną sytuację – jedną z takich, która powoduje, że zagraniczni kierowcy (a już na pewno Szwedzi) boją się w Polsce jeździć. Oto na dwukierunkowej jezdni o jednym pasie ruchu w każdym kierunku mamy trzy samochody, w tym dwa wyprzedzające, jadące w tę samą stronę. A wystarczyłoby, aby obok lewego reflektora trzeciego auta w odpowiednim momencie zamigał kierunkowskaz, a wszystko odbyłoby się bezpiecznie. Drugie auto prawdopodobnie nie rozpoczęłoby wyprzedzania jednocześnie z autem trzecim.

To jest jednak ten bardziej optymistyczny bieg wydarzeń. Kierowcy „goniący węża” zwykle nie dbają o bezpieczny odstęp od innych pojazdów i zajeżdżają im drogę. Wystarczy, że zabraknie tych kilkunastu centymetrów rezerwy, aby nadwozia samochodów wyprzedzającego i wyprzedzanego się spotkały.

Wiecie co się dzieje, kiedy jadące lekkim łukiem w prawo auto zostanie nagle popchnięte w lewo w tylny prawy błotnik albo narożnik zderzaka? Takie auto traci stabilność. Jeżeli prędkość będzie odpowiednio wysoka, może gwałtownie zmienić kierunek jazdy, a nawet opuścić jezdnię. W ekstremalnym przypadku stanie w poprzek jezdni, pchane przez wyprzedzany samochód.

A co Ty myślisz o kierowcach, którzy nie używają kierunkowskazów podczas wyprzedzania? Co czujesz, kiedy widzisz gościa wyprzedzającego slalomem inne samochody bez żadnej sygnalizacji wykonywanych manewrów? Co o nim myślisz i jak wtedy reagujesz? Zapraszamy do komentowania.

Jeżeli natomiast powyższy artykuł przeczyta ktoś, kto sam wyprzedza „wężem” nie włączając kierunkowskazów, to chętnie my – i nasi czytelnicy – dowiemy się, dlaczego to robi. Czy z lenistwa, pośpiechu, czy może... Z innego powodu.