Blisko 40 tys. km w niewiele ponad 6 miesięcy to dużo i mało. Wystarczająco jednak, by ujawniły się wszystkie wady i zalety modelu, choć jednocześnie za mało, żeby rzeczowo wypowiedzieć się o usterkowości pojazdu.
Pod względem eksploatacyjnym Mazda 6 nie ma sobie równych – auto jest przestronne, funkcjonalnie, ładnie zaprojektowane i wykończone. Wraz z przejechanymi kilometrami docenialiśmy sprężyste zawieszenie „szóstki”. Choć początkowo wydawało się ono ciut za twarde, to jednak cecha ta bardzo korzystnie wpływa na pewność prowadzenia.
W okresie zimowym zwróciliśmy uwagę na szybkość nagrzewania wnętrza – wyraźnie widać tu wyższość wolnossących silników benzynowych nad wysokoprężnymi. Poza tym serce naszej długodystansowej przyjaciółki okazało się bardzo oszczędne. Średnio w teście (na dystansie 38 tys. km) auto spaliło 8 l/100 km, czyli dokładnie tyle, ile otrzymaliśmy podczas pomiarów testowych po przebiegu 20 tys. km.
Przez 38 tys. km system start-stop zaoszczędził pół zbiornika paliwa
Na całym pokonanym przez naszą Mazdę dystansie system start-stop wyłączał silnik na 42 godziny (łącznie). Jeśli przyjąć, że na biegu jałowym motor zużywa ok. 0,7-0,8 l benzyny na godzinę, dało to oszczędność ok. 31 l, a więc pół baku. Przegląd po 20 tys. km również okazał się dla naszej bohaterki łaskawy – oprócz filtrów i oleju wymieniono klocki (ich przedwczesne zużycie to efekt morderczych dla okładzin pomiarów testowych), a przy okazji wyszło na jaw, że kamień uszkodził gumową osłonę tłoczka zacisku.
Na szczęście element ten kosztuje kilkanaście złotych i występuje jako niezależna część, więc nie trzeba było kupować całego zacisku. Innych usterek ani my, ani serwis ASO nie stwierdziliśmy. Od wymiany do wymiany ani razu nie uzupełnialiśmy oleju silnikowego, a haczący trzeci bieg i niezbyt płynna praca sprzęgła podczas ruszania towarzyszyły nam do samego końca – ten typ tak najwyraźniej ma. Wynik inspekcji na koniec testu przedstawiamy obok.
Wydaje się, że problem korozji został opanowany
Gdyby nie mała wpadka z końcowym tłumikiem, obraz Mazdy 6 byłby niemal idealny. Dobrze, że poprawiono zabezpieczenie antykorozyjne profili zamkniętych nadwozia w stosunku do poprzednika, bo kilku- czy nawet kilkunastoletnie Mazdy właśnie z rdzą mają największy problem. Mechanika dużo wytrzymuje.
Problem korozji zażegnany, ale...
Na początku testu podnieśliśmy naszą „szóstkę” po to, żeby sprawdzić, jak auto wygląda pod spodem i jak zniosło morski transport z Japonii. Nic wtedy nie wzbudziło naszego niepokoju. Po przejechaniu 37 tys. km (w tym także zimą) jeszcze raz zabraliśmy Mazdę na podnośnik i endoskopem sprawdziliśmy przede wszystkim profile zamknięte oraz sposób antykorozyjnego zabezpieczenia nadwozia.
Przy okazji mogliśmy ocenić stan wahaczy, zacisków i wszystkich innych elementów narażonych na korozję. Włożony w profile zamknięte wziernik pokazał, że pod względem zabezpieczenia antykorozyjnego Mazda zrobiła duży krok naprzód – powierzchnie są równomiernie pomalowane, wszystko dobrze wygląda i pozwala przypuszczać, że za kilka lat będzie tak samo.
Również na wahaczach, sprężynach i śrubach zawieszenia nie widać żadnych oznak rdzy. Po zdjęciu osłony silnika ujrzeliśmy motor i skrzynię w stanie fabrycznym, bez najmniejszego nawet zapocenia. Jedyna wpadka to tylny tłumik, który był już dość mocno skorodowany.
Podsumowanie
Mazda 6 to obecnie jeden z najciekawszych modeli w klasy średniej. Jest droga (a w marcu jeszcze zdrożała!), ale bogato wyposażona, świetnie jeździ, a problem korozji wydaje się rozwiązany –przynajmniej jeśli chodzi o nadwozie. Mnie najbardziej do gustu przypadł napęd – silnik benzynowy o wysokim stopniu sprężania jest oszczędny.