- Wielkim problemem okazała się obsługa Apple CarPlay, która pod względem map odbiega od intuicyjności znanej z Android Auto
- W Apple CarPlay niektóre funkcje rozwiązane są źle i wymagają kilku kliknięć, co w Androidzie jest nie do pomyślenia
- Drogi w Apple CarPlay są trudne do sprawdzania i porównywania, a to uniemożliwia szybkie podjęcie decyzji o zmianie trasy
Dyskusje nad tym, który telefon, jego system i ekosystem jest lepszy, trwają od lat. Jedni są zwolennikami Androida, drudzy z kolei pod niebiosa wznoszą iPhone'a. I nie, nie chcę dolewać oliwy do ognia w wojnie między zwolennikami telefonów z Androidem a zwolennikami iPhone'a, jednak po przesiadce na urządzenie z logo nadgryzionego jabłka w pewnym momencie nawet się zastanawiałem, czy warto było zmieniać. Chodzi o obsługę w samochodach.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoiOS to mistrz intuicyjności? Po włączeniu CarPlay'a zatęskniłem za Androidem
Wychowałem się na urządzeniach z Androidem, których miałem kilka i różnych marek. Przyzwyczaiłem się zarówno do wad, jak i zalet rozwiązań oferowanych przez sam system, oraz nakładki różnych producentów. Bezsprzecznie mogę jednak powiedzieć, że obsługa map w Androidzie Auto jest świetna, intuicyjna i w zasadzie identyczna jak na telefonie. Wszystko działa, każda aplikacja jest responsywna, wyszukiwanie dróg, podgląd, czy wybieranie alternatywnych tras jest po prostu łatwe i niczego nie trzeba się uczyć. Nie ma też znaczenia, jakiej nawigacji użyjemy.
Jak jest w Apple CarPlay? Źle, żeby nie powiedzieć dosadniej. Moje pierwsze podpięcie się do samochodowych multimediów wywołało zaskoczenie wymieszane ze złością. Jak można było to tak... zepsuć?
Otóż jeśli zdecydujesz się uruchomić jakąś aplikację z nawigacją w Apple CarPlay, to zauważysz, że tzw. uszczypnięcie w celu oddalenia mapy nie działa. Początkowo nawet zrzuciłem winę na samochód, a nie na oprogramowanie Apple. Okazuje się jednak, że aby oddalić mapę w Mapach Apple, najpierw trzeba dotknąć przycisk z minusikiem - niemal jak w nawigacjach sprzed 20 lat. W Mapach Google i np. Yanosiku jest jeszcze gorzej, bo najpierw trzeba wejść w opcję, uruchamiającą oddalanie. I choć sprawa wydaje się błaha, to w rzeczywistości jest bardzo denerwująca. Chcesz sprawdzić, jaka trasa jest przed tobą? No to sobie klikaj. Chcesz zobaczyć, dokąd sięga korek? Proszę bardzo, tylko kliknij sobie kilka razy w minusik, a na końcu kliknij "Gotowe". Szczypanie jest dla Androida, dla pana zostaje dotykowy przycisk.
- Przeczytaj także: Mechanik, który pracował w ASO Kii, powiedział mi całą prawdę o koreańskich silnikach
Apple chyba celowo utrudnił obsługę map w CarPlay
Nie wiem, dlaczego tak jest, choć domyślam się, że projektanci kierowali się bezpieczeństwem. Trudno jednak to tak uzasadnić, bo klikanie trwa kilka razy dłużej niż szczypanie (a jeszcze trzeba trafić w przycisk podczas prowadzenia), więc dłużej patrzymy na ekran podczas jazdy. Z drugiej strony, tak toporna obsługa zniechęciła mnie w ogóle do oddalania i przybliżania, więc nawet już nie próbuję. Ewentualnie proszę pasażera, jeśli akurat jest obok mnie. Może właśnie chodziło o to, by kierowca nawet nie próbował, wtedy jest bezpieczniej. Może też nikt nie pomyślał, by to zmienić, bo w pojazdach i urządzeniach ze słabszymi komputerami szczypanie może być obciążające i zawieszać system.
Jeszcze jedno. Jak już sobie oddalisz i chcesz wrócić do poprzedniego widoku, to oczywiście możesz wyśrodkować, ale "wysokość" z jakiej patrzysz na mapę, pozostanie taka sama. Procesu przybliżania już chyba nie muszę opisywać. W Androidzie nawet jak po wyśrodkowaniu nie przybliży widoku, to wystarczy dotknąć ekranu i rozszerzyć palce. Pół sekundy roboty. To jednak nie koniec, bo jest jeszcze jedno arcydziwne rozwiązanie.
- Przeczytaj także: Chińczycy atakują "szokującymi" cenami i ogromem modeli. Byłem na Poznań Motor Show 2025. Długo nie pójdę na chińczyka
W Apple CarPlay alternatywne trasy wcale nie są takie alternatywne
Mapy często podpowiadają inną trasę, która czasem jest szybsza, czasem daje zaoszczędzić paliwo, ewentualnie jest po prostu inna. Normalnie, żeby szybko sprawdzić, jaki jest czas dojazdu i odległość alternatywnej trasy, wystarczy kliknąć szarą linię, by uaktywniła się i stała się drogą priorytetową - wówczas od razu znamy jej szczegóły. No, chyba że używamy Apple CarPlay, wtedy klikanie nic nie da. Aplikacja potraktuje trasę, jako wybraną, gdy na nią wjedziemy, a więc automatycznie tracimy alternatywę. Dodajmy do tego utrudnione oddalanie mapy i ani nie sprawdzimy przebiegu drogi, ani konkretnego czasu dojazdu. Są co prawda informacje typu "Szybciej o 6 min", więc można obliczyć czas jazdy, ale nie da się zweryfikować konkretnej odległości. Komfort podróżowania z CarPlay okazuje się po prostu dużo gorszy.
- Przeczytaj także: Jeździłem kilkunastoma chińskimi autami, ale SUV Jaecoo 8 to inny poziom
To niby błahostki, ale na co dzień bardzo irytują
Oczywiście, może się to wydawać błahostką, jeśli mało jeździcie, ale częste i długie podróże sprawiają, że te drobne rzeczy rosną do sporych problemów i irytują. Dla mnie rozwiązania wprowadzone przez Apple są dziwne z dwóch powodów:
- Obsługa map na iPhonie, jeśli nie korzystamy z CarPlay'a, jest dokładnie taka sama, jak w przypadku Androidów.
- Nawet w wewnętrznych nawigacjach samochodów, które raczej nie są tak przyjazne użytkownikowi, jak te w telefonach, opisane wady nie występują.
Oczywiście to nie przesądza nad wyższością jednego z systemów, ale część osób może być tego nieświadoma i zaskoczona przy pierwszym użyciu. Poza tym jednak jestem zadowolony po przejściu z Androida na iPhone'a, choć przyznam szczerze, że nie rozumiem tej całej wojny zwolenników Androida i Apple. I jeden, i drugi system ma wady i zalety, ale dla standardowego użytkownika oba są na tyle przyjazne, że w dzisiejszych czasach nie ma znaczenia, jaki system się wybierze. Każdy ma inne priorytety i tylko drobnostki mogą sprawić, że lepiej wybrać jeden albo drugi. Jednak jak widać, te drobnostki potrafią zepsuć humor.